[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jakiegoś gospodarstwa. Nagle zaświtał mi genialny pomysł.
- Mała - szarpnęłam za ramię zasypiającą już koleżankę, a gdyby tak na sianie?
- Co na sianie? - Spytała niezbyt przytomnie.
- Spanie na sianie! - Zawołałam zadowolona ze swojego pomysłu.
- O już, zaraz cię ktoś zaprosi - podkpiwała.
- No to zobaczymy, spróbować nie zawadzi.
Ruszyłam w stronę domostwa.
- No chodz - wolałam ociągającą się koleżankę.
Nieśmiało zapukałam do drzwi. W środku słychać było ruch, po chwili drzwi uchyliły się lekko i wyjrzała
niepewnie głowa starszej kobiety. Obmiotła nas taksującym spojrzeniem i zapytała:
- O co chodzi?
35
36
- Dobry wieczór - powiedziałam grzecznie.
- Jedziemy do cioci do Kartuz, ale uciekł nam ostatni autobus. Boimy się. - Wyjaśniłam zdziwionej takim
najściem kobiecie.
- Czy mogłybyśmy zanocować na sianie? - Spytałam po chwili wahania.
- Józek! - Zawołała w głąb mieszkania, chodz no tu.
Przyczłapał starszy pan i przyjrzał się nam życzliwie. Widocznie słyszał całą rozmowę, bo od razu
powiedział:
- Możecie spać na sianie, tylko zostawcie jakieś legitymacje.
- Nie palić mi tam, bo wzniecicie pożar. - Dodał po chwili.
Tym sposobem udało się nam przespać noc w miarę spokojnie i pod dachem. Rano podziękowałyśmy
gospodarzom i ruszyłyśmy w dalszą drogę. Ruch samochodowy był większy niż wieczorem , więc szybko
zatrzymałyśmy jakiś pojazd. Kierunek - Szczecin. Tam, w Goleniowie, niedaleko Szczecina mieszkała moja
ciotka Jagoda, której zresztą nie zamierzałam odwiedzić, bo i po co? Zaraz podkablowałaby rodzicom, że
jestem i nie daj boże zabraliby mnie do domu. Oprócz cioci miałam tam mnóstwo koleżanek i kolegów,
którzy pomogą w potrzebie, nakarmią i przenocują. Tak też się stało. Przez trzy dni karmiono nas i
dostarczano nam różnorakich rozrywek. Jednak po upływie tego czasu, coś tak zaczęłyśmy czuć lekki
smrodek roztaczający się wokół nas. Znaczyć to mogło tylko jedno. Nasi gospodarze mieli nas powoli
dosyć. Wcale im się nie dziwię, bo przecież ukrywali mnie i Małą w altance na działce.. Musieli też po cichu
wynosić nam jedzenie.
- Mała, jedziemy dalej - stwierdziłam pewnego dnia i radośnie żegnając się z naszym towarzystwem
ruszyłyśmy na trasę.
Wielkiego wyboru nie miałyśmy, bo albo nad morze, albo znowu na Dolny Zląsk. Wybrałyśmy to
drugie.
Tym razem trasa prowadziła przez Zieloną Górę. Droga była mało uczęszczana, więc po przejechaniu kilku
kilometrów utknęłyśmy na dobre. Jednak doświadczenie nie pozwoliło nam się martwić. Przespałyśmy się
jak dawniej - na sianie.
Trochę dawała się nam ta podróż we znaki, bo coraz częściej czułyśmy głód , a dobrodusznych
kierowców, którzy poratowaliby nas w potrzebie gdzieś wymiotło. Spanie na sianie też nie było już taką
frajdą. Zaczęłyśmy, o dziwo, bać się robactwa, które spacerowało sobie w najlepsze po sianku. Głód nie
36
37
pozwalał od razu zasnąć, czarne myśli chodziły po głowie, a do domu strach wracać. Cóż
kontynuowałyśmy tę nieszczęsną wędrówkę, bo nie widziałyśmy innego wyjścia.
Dzień jednak szybko zmywał nam troski z twarzy i znowu stawałyśmy się bohaterkami nie zważającymi na
nic.
Trasa do Wrocławia była długa. Trwała trzy dni, ale już drugiego dnia poznałyśmy dwóch chłopaków,
którzy mieli duuużo jedzenia, a o wiele mniej szczęścia.
- Dziewczyny, my schowamy się w krzakach, a wy zatrzymacie samochód. Wtedy wyskoczymy i
pojedziemy wszyscy.- Tłumaczył nam jeden z nich.
- Dobra- Mała zgodziła się natychmiast.
Ja natomiast miałam trochę wątpliwości, ale świadomość, że mamy zapewnione żarcie, pozwoliła mi nie
myśleć o tym, iż podróż w męskim towarzystwie znacznie się wydłuży. Nie było to jednak aż tak proste
jakby się wydawało. Zatrzymałyśmy już piąty z kolei samochód, ale gdy z krzaków wyłaniali się niedomyci
jegomoście, to kierowca po prostu ruszał nie oglądając się na nic. Udało się nam w końcu zatrzymać
zdezelowaną ciężarówkę, której kierowca zabrał nas nie patrząc na podejrzany wygląd męskiej części
[ Pobierz całość w formacie PDF ]