[ Pobierz całość w formacie PDF ]
J.T. z zażenowania omal nie przestępował z nogi na nogę. Gdzieś
ulotniła się odwaga, którą zbierał przez cały dzień.
- No właśnie, ja. - Widząc spojrzenie Maddy skierowane na jego
ręce, przypomniał sobie o bukiecie, który ściskał w dłoni. W
kwiaciarni kazał go ułożyć ze wszystkich dostępnych kwiatów.
W ten sposób miał większe szanse, że któryś z nich okaże się
ulubionym kwiatem Maddy.
- Proszę, to dla ciebie. Najlepsze życzenia z okazji Dnia Matki.
Minę miała nadal niepewną. Maddy nie mieściło się w głowie, że
J.T. słyszał o takim święcie.
- Dziękuję. - Wciągnęła powietrze, wdychając woń kwiatów.
Podniosła oczy. - Sądziłam, że ma to być gest pojednania.
- Właściwie też. - Przerwał, jakby zabrakło mu energii. Szukał
właściwych słów, a wszystkie wydawały mu się żałośnie puste. -
Zgodzisz się zawrzeć pokój?
- Nie ja wypowiedziałam wojnę - odparła spokojnie.
Zrobił ruch, jakby chciał wzruszyć ramionami.
- Wiem, to ja.
- Maddy, kto przyszedł? - z głębi pokoju dobiegł głos matki.
- Kolega, mamo - odkrzyknęła Maddy. J.T. zaśmiał się.
- Mam wrażenie, że za każdym razem, gdy cię odwiedzam,
zastaję tłum ludzi.
W odpowiedzi przymknęła za sobą drzwi wejściowe, J.T. jednak
błędnie odczytał jej intencje.
- Czy dajesz mi do zrozumienia, żebym sobie poszedł?
- Sądziłam, że chcesz się odgrodzić od moich gości. Wiem, jak
bardzo cenisz sobie prywatność.
Zajrzał jej w oczy. Boże, ależ tęsknił za tą chwilą! Za tym
spojrzeniem, za wdzięcznym, kuszącym łukiem szyi, za ustami.
Po prostu za Maddy.
- Nie tak bardzo, jak mi się zdawało. - W oczach Maddy dojrzał
zdziwienie i niepewność, gdy ulegając pragnieniu, wyciągnął
rękę i pogłaskał jej włosy. - Chcę odzyskać swoje życie.
Słyszała już te słowa.
- Myślałam, że to właśnie osiągnąłeś, odchodząc. A może sie
mylę?
- Nie chodzi mi o tamto życie, lecz o to, które ty mi ofiarowałaś. -
Mówił teraz głębszym, dzwięczniej szym głosem. - Chcę świata,
który się otwierał za każdym razem, gdy się zaśmiałaś,
ilekroć spojrzałem na ciebie i Johnny'ego.
- Nigdy ci tego nie odebrałam - zaoponowała, bojąc się okazać
choćby cień nadziei. - Ty sam odrzuciłeś ten świat.
- Wiem. - To jego wina, tylko jego. Zwietnie zdawał sobie z tego
sprawę. - Czy pozwolisz, żebym do niego wrócił?
- To zależy. - Przycisnęła kwiaty do piersi, jakby chciała
stworzyć z nich tarczę, która zdoła ochronić jej serce. - Przede
wszystkim, czy rzeczywiście tego chcesz?
- Najbardziej na świecie - powiedział, jakby składał przysięgę.
Jej uśmiech zajaśniał jak słońce.
- No, to wracaj. Nikt ci nie zabrania.
Pragnął przycisnąć usta do jej warg, spić słodycz, która
pozwoliłaby odegnać smak pustki ostatnich tygodni. Z tym
jednak musiał poczekać, póki nie powie wszystkiego.
- Jest jeszcze jedna sprawa.
Uniosła brwi. W jej oczach znów pojawiła się niepewność.
- Mianowicie? Zawahał się.
- Maddy, wiesz, że nie potrafię ładnie mówić. Przypomniała
sobie, jak bezpiecznie się czuła,
gdy był blisko, jak dobrze, kiedy ją całował.
- Nie wszyscy muszą to umieć. Masz inne zalety. Zresztą, dzięki
temu znakomicie się uzu-
pełniamy - zaśmiała się. - Ja potrafię mówić, a ty słuchać.
Pokręcił głową.
- Jednak tym razem wolałbym, żebyś posłuchała, gdy ja będę
mówił.
- W porządku. Mów.
Zapadła cisza. J.T. zacisnął wargi i uciekł spojrzeniem gdzieś w
bok, na trawnik. Był świetnym policjantem, ale miał wrażenie, że
w życiu prywatnym jest do niczego.
Zdenerwowany wcisnął dłonie do kieszeni i pod palcami poczuł
aksamitne pudełeczko. Popatrzył na Maddy i nagle słowa, choć
może zbyt krótkie i proste, przyszły same.
- Wyjdz za mnie.
Nigdy nie czuła się tak zaskoczona.
- Powinieneś chyba najpierw powiedzieć, że mnie kochasz.
- To prawda. Kocham cię. - Jak to ładnie brzmi! Ciekawe, co go
powstrzymywało od wyznania tego wcześniej? - Dlatego
odszedłem...
Kwiaty wysunęły się z jej rąk i posypały na wycieraczkę.
Delikatnie dotknęła jego twarzy.
- A więc teraz kochaj mnie i zostań - poprosiła.
Otoczył ją ramionami.
- Po warunkiem, że tego chcesz. Roześmiała się z całego serca.
- Obawiam się, że masz marne szanse na awans, jeśli jeszcze tego
nie odkryłeś.
Otworzył pudełeczko, które wyciągnął z kieszeni. Tradycyjnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]