[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Mam nadzieję, że trafi się pani inna okazja.
- Ja również mam taką nadzieję - odparła pogodnie
Leonora, pragnąc ukryć niepewność. - A teraz, jeśli pani nie
ma nic przeciwko temu, muszę sprzątnąć poczekalnię.
- To zabawne, że pani musi odkurzać i zamiatać
przychodnię - rzekła złośliwie pani Squires. - Młoda
dziedziczka z rodziny Crosby. Ciekawe, co by na to
powiedział pan Beamish.
Miała ochotę potrząsnąć panią Squires tak mocno, by
usłyszeć grzechotanie jej sztucznych zębów. Ale opanowała
gniew i z uśmiechem otworzyła jej drzwi. Gdy tylko je za nią
zamknęła, zadzwonił telefon.
- Mój Cecil zwymiotował na dywan - oznajmiła pani
Bates. - Jest tak chory, że nie może mówić ani się poruszać.
Zrobił się blady jak ściana.
- Spróbuję jak najszybciej porozumieć się z doktorem,
pani Bates. Czy Cecil leży w łóżku?
- Nie chciał się położyć. Nadal siedzi w kuchni.
- Więc proszę trzymać go w cieple i dać mu coś do picia.
Doktor niedługo się zjawi. Zaraz zacznę go szukać.
Wystukała wypisany na kartce numer telefonu i
westchnęła z ulgą, kiedy w słuchawce rozległ się znajomy
głos.
- Ach, to pan, panie Willis. Czy jest tam pan doktor?
Muszę się z nim pilnie skontaktować.
- Zaraz go poproszę, panno Leonoro. Zadzwoniła pani w
samą porę, bo właśnie zbierał się do wyjścia.
- Słucham - odezwał się po chwili James.
- Cieszę się, że pana znalazłam - powiedziała, starając się,
by jej głos brzmiał rzeczowo. - Dzwoniła pani Bates, ta z
domów komunalnych... Czy wie pan, gdzie to jest? Jej synek,
Cecil fatalnie się czuje. - Odczytała mu zanotowane wcześniej
objawy choroby. - Czy może pan do niej pojechać? Dziękuję
Bogu, że nie jest pan daleko stąd...
- Proszę zadzwonić do pani Bates i powiedzieć, że jestem
w drodze. Dlaczego nadal urzęduje pani w przychodni?
- Bo pani Crisp wyjechała do Bath. Mruknął coś
niewyraznie i odłożył słuchawkę.
- Co za okropny człowiek - powiedziała głośno, a potem
zadzwoniła do pani Bates i nastawiła czajnik. Nalała sobie
filiżankę herbaty i pogrążyła się w myślach...
Gdy lekarz zjawił się w przychodni, zegar wskazywał
godzinę piątą, a poczekalnia była pełna. Leonora, która już
wcześniej ułożyła na jego biurku karty pacjentów, natychmiast
wprowadziła panią Squires. Uciążliwa staruszka wyszła po
niecałych pięciu minutach. Wyglądała na osobę bardzo z
siebie zadowoloną, więc Leonora mimo woli zaczęła się
zastanawiać, co takiego powiedział jej doktor Galbraith.
Gdy wprowadziła następnego pacjenta, zaczęła rozmyślać,
gdzie doktor był przez cały dzień. Nie miała też pojęcia,
dlaczego po powrocie nie odezwał się do niej ani słowem, a
nawet nie zerknął w jej kierunku.
Zapewniał mnie, że praca nie będzie zbyt trudna, a ja
siedzę tu przez cały dzień jak niewolnica, pomyślała ze
złością. Niech sobie znajdzie kogoś innego. Ja zgodziłam się
mu pomóc tylko z życzliwości. Nie potrzebuję jego
pieniędzy...
Cichy, wewnętrzny głos przypomniał jej, że pieniądze
mogą się okazać bardzo przydatne. Oczywiście pod
warunkiem, że uda jej się nakłonić ojca do wyrażenia zgody
na remont cieknącego dachu. Kiedy ostatni pacjent wyszedł,
zaczęła układać kolorowe czasopisma i ustawiać krzesła.
Klęczała właśnie na podłodze, zbierając porozrzucane przez
dzieci zabawki, kiedy James wszedł do poczekalni.
- Proszę mi powiedzieć, co się tu działo.
Chłodnym tonem zdała mu sprawozdanie z przebiegu
całego dnia, a on wysłuchał w milczeniu jej relacji.
- Gdyby powiedział mi pan, jak mam postępować w
takim wypadku, albo poinformował mnie, gdzie mogę pana
znalezć... - Wstała z klęczek. - Jak się miewa Cecil Bates? Czy
to coś poważnego?
- Posłałem go do szpitala. Ma zapalenie opon
mózgowych.
- O Boże, chyba powinnam była zadzwonić do pana
wcześniej ! Albo wezwać karetkę?
- Postąpiła pani tak, jak należało - odparł. - Myślę, że ma
duże szanse na powrót do zdrowia. Przykro mi, ze miała pani
tyle pracy. Musi pani umierać z głodu.
- Nie, pani Pike przysłała mi kilka kanapek. Czy pan
zdążył cokolwiek zjeść?
Doktor Galbraith spojrzał na nią ze zdumieniem.
- Nie, ale Cricket coś mi poda, kiedy wrócę.
- Czy pani Willis jest chora? Odkąd jej córka opuściła
dom, nie czuła się zbyt dobrze.
Usiadł okrakiem na krześle i położył ręce na jego oparciu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]