[ Pobierz całość w formacie PDF ]

polskie słowo.
- To był dobry czas... dobre czasy dla cała rodzina - Emma im bardziej się
denerwowała, tym gorzej mówiła po polsku. - Było dobro... dobrze... Smutno czasem, jak się
kłócili, ale nie tak smutno jak teraz...
- A ja bym chciała, \eby mój ojciec zniknął i nigdy nie wrócił - powtórzyła Julka,
wycierając oczy. - Nie mogę na niego patrzeć!
Ja nigdy nie powiedziałabym czegoś takiego o moim tacie, nawet w największym
gniewie. Tylko \e mój tata nigdy nie zachowałby się tak okropnie, nawet gdybym nie słała
łó\ka przez cały tydzień. Więc nie miałam prawa oceniać Julki.
- Zobaczmy, co z ciastem - zaproponowała Zuzia, speszona sytuacją. - Mówiłaś, \e
wypłynęło, tak?
- Chciało uciec z miski - uśmiechnęła się Julka, ocierając z policzka ostatnią łzę. A my
oczywiście rzuciłyśmy się w stronę kuchni. Chciało uciec? No to mo\e uciekło? Mo\e
wypłynęło z miski i le\y gdzieś na podłodze? Albo nie le\y, tylko skacze? Mogłam to sobie
doskonale wyobrazić, taką podskakującą kulę... Dro\d\e nadają ciastu sprę\ystość, tak
mówiła kiedyś moja babcia, nagle bardzo wyraznie to sobie przypomniałam. A przecie\ nie o
to nam chodziło! Chciałyśmy dać Mądrej ciasteczka, a nie skaczącego potwora na elastycznej
nodze, którego nie mo\na zatrzymać!
Na szczęście w kuchni nic się nie zmieniło. No, prawie nic. Bo ciasto faktycznie
urosło i do połowy wystawało z miski. Chyba to właśnie było to wypłynięcie? A więc
mogłyśmy robić ciasteczka. Nareszcie! Gdybyśmy tylko znalazły przepis...
- Nie wiem, gdzie poło\yłam zeszyt twojej babci - powiedziała \ałośnie Emma. -
Znajdzie się, na pewno... ale nie pamiętam.
- Nie przejmuj się - uśmiechnęła się Julka, ale ja zauwa\yłam, \e jest zdenerwowana.
Przecie\ te przepisy to pamiątka po jej babci! Nie wolno dopuścić do tego, by zginęły!
Na razie jednak nie byłyśmy w stanie ich znalezć. Powinny le\eć gdzieś na wierzchu,
ale nie le\ały.
- Mo\e przypomnimy sobie, co tam pisane? - zaproponowała Emma niepewnie. A ja
przygryzłam język, \eby nic nie powiedzieć. Nic by jej w tej chwili nie dała wiedza, \e
powinna powiedzieć  co tam było napisane ! Przecie\ zupełnie nie o to chodziło! Nie w tym
momencie!
- Trzeba rozwałkować, wykrawać ciasteczka, uło\yć na blasze i piec. Cała filozofia -
Julka na szczęście wróciła do dobrej formy. Najwyrazniej uwa\ała, \e doprowadzimy
robienie ciasteczek do szczęśliwego końca. Skoro tak...
Szybko okazało się, \e nawet wałkowanie bez przepisu babci nie jest wcale takie
proste. Ciasto bowiem kleiło się do deski i za nic nie chciało się od niej oderwać. Dopiero
przy dziewiątej próbie na Zuzię spłynęło olśnienie.
- Trzeba wysypać stolnicę mąką! - powiedziała. - I ciasto z góry te\, \eby się wałek
nie lepił. Widziałam w telewizji, jak tak robili...
Zrobiłyśmy, jak chciała. Dzięki mące ciasto nareszcie przestało się rwać i kleić. Julce
udało się rozwałkować je na równy, cienki placek.
- Myślicie, \e powinien być jeszcze cieńszy? - zapytała niepewnie. A my oczywiście
wzruszyłyśmy ramionami. Skąd miałyśmy to wiedzieć? To były kawalerskie oczka jej babci,
a nie nasze. Nie miałyśmy nawet pojęcia, dlaczego nazywają się kawalerskimi oczkami.
- Moja babcia zawsze mówi, \e im cieńsze, tym lepsze - przypomniałam sobie. - Mo\e
spróbujesz jeszcze troszkę rozwałkować?
Julka spróbowała jeszcze troszkę. I jeszcze. I jeszcze... a\ do momentu, gdy ciasto
znowu się rwało i dziurawiło, i nie pomagało nawet podsypywanie mąką.
- Teraz trzeba wycinać ciasteczka - uznałyśmy zgodnie. - Masz jakieś foremki?
Julka nie miała. W jej domu nie pieczono malutkich ciasteczek. Pan ydziebełko chyba
nie lubił małych, subtelnych form. Wyobra\ałam sobie bez problemu, jak po\era całego
pieczonego kurczaka, jednym kęsem. Albo pieczonego prosiaka, czterema kęsami... Ale
maleńkie ciasteczka? Chyba musiałby je wkładać do ust szuflą, taką, jaką mój tata odgarnia
zimą śnieg sprzed bramy. Inaczej pewnie w ogóle nie poczułby, \e coś je... Miniaturowe
babeczki, które jadłyśmy w pokoju Julki, były kupione specjalnie dla nas przez panią Jolę czy
Wiesię w jakiejś eleganckiej cukierni. Niestety, nie dołączono do nich foremek.
- A bez foremek się nie da? - zapytała Emma ponuro. - Więc całe roboty na nic?
- Cała robota na nic - pokiwałam głową, nie wyobra\ając sobie, czym mogłybyśmy
zastąpić foremki do wycinania ciasteczek. - Przecie\ nie będziemy ich wykrawać no\em.
Wiesz, jak te ciasteczka by wyglądały? Na pewno nikt nie chciałby ich jeść.
- Byłyby oryginalne - pocieszyła nas Julka, bez przekonania, niestety. Skoro nawet
ona, mistrzyni kuchni, nie miała \adnego pomysłu, to chyba nie miałyśmy na co liczyć.
Mo\na było zagnieść rozwałkowane ciasto z powrotem w kulę, wyrzucić i iść spać. Trochę
ju\, prawdę mówiąc, kleiły mi się oczy. Emmie zresztą, jak widziałam, tak\e... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anielska.pev.pl