[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ciągu nie podnosił głosu.
- Mam pewność! Przecież wiem, jak to wyglądało. Pracowałeś przez
cztery lata w klinice dla noworodków, mimo że wedle powszechnej opinii
miody lekarz może tam wytrzymać nie dłużej niż cztery tygodnie! Każdy
inny na twoim miejscu przyjąłby propozycję ojca i przejął jego praktykę. I
to jaką! Przecież pacjenci twojego ojca to ludzie, którzy wydają na swoje
ulubione pudle więcej niż normalny człowiek na utrzymanie pięcioosobowej
rodziny. Może się mylę?
- Nie, nie mylisz się. - W głosie Anthony'ego zabrzmiało lekkie
rozbawienie.
- A co zrobiłeś potem? Poszedłeś do ludzi z marginesu, do tych
wszystkich narkomanów, bezdomnych i tak dalej. Zamiast zająć się
intratnym leczeniem bogatych hipochondryków, wybrałeś następną
skrajność i pracowałeś przez dwadzieścia cztery godziny na dobę wśród
nędzarzy, narkomanów i upośledzonych. Harowałeś jak wół.
- I zobacz, jak skończyłem.
- Mogłeś gorzej. Ale ty zrozumiałeś, co się z tobą dzieje, i postanowiłeś
się z tego wyciągnąć. Czy myślisz, że słaby człowiek by sobie z czymś
takim poradził? Nie, słaby człowiek już dawno wylądowałby na ulicy albo
w więzieniu.
- Dalej mam te bóle głowy, Stephen.
- Ale nauczyłeś się nad nimi panować. Sam mi mówiłeś, że nawet wiesz,
jak im zapobiegać.
Jennie nie znalazła szukanego leku i zrezygnowana przysiadła na
taborecie. Teraz nie była już w stanie opuścić ambulatorium.
- Grasz na flecie, robisz ćwiczenia oddechowe, panujesz nad sytuacją -
mówił dalej doktor Greer. - Prawie zawsze potrafisz opanować migreny.
- Prawie... A co robić z tymi, których opanować nie, umiem? Przecież
praca w instytucie naukowym musi być bardzo stresująca...
- Nieprawda. Luksus pracy naukowej polega właśnie na tym, że nie
RS
98
pociąga za sobą żadnych tego typu obciążeń. Nikt cię nie wzywa w nocy,
nie ma tej całej szpitalnej szarpaniny, sam sobie wyznaczasz rytm pracy.
Musisz się zgodzić! To dla ciebie idealna praca. Jesteś przecież zdolny.
- Ale jestem też uparty. Przede wszystkim muszę mieć pewność, i to
stuprocentową, że pewne rzeczy się nie powtórzą. ..
- To też jest twoja zaleta, i dlatego chcę z tobą pracować. Taka postawa
bardzo mi odpowiada. Inny na twoim miejscu dawno by zginął. Dobra praca
plus skrupuły, przecież to ideał lekarza!
- Dopóki nie uporządkuję wszystkiego w moim życiu, dopóki nie dojdę z
sobą do ładu, nie wrócę tam.
Zapadła ciężka cisza. Jennie prawie widziała spojrzenie, jakim siebie
mierzyli dwaj mężczyzni w gabinecie obok. Ujęła słuchawkę telefonu, żeby
zadzwonić do Hectora. Może on wie coś o brakującym lekarstwie? O ile
oczywiście znajomość z dojrzałą brunetką nie sprowadziła na niego
kompletnej amnezji...
- Jaka jest zatem twoja ostateczna odpowiedz? - usłyszała z gabinetu.
- Już ci powiedziałem.
- W porządku. Masz jeszcze trzy miesiące. Nie rozpocznę tych prac
przed ich upływem. Możesz się zastanowić. Trzy miesiące, ani dnia więcej.
Praca nie może czekać. Potem będę musiał znalezć kogoś innego.
- Zrób tak, jak będzie najkorzystniej dla badań.
- Nie pozwalasz mi tego zrobić!
- Myślałem...
- Dobrze wiem, co myślałeś.
- Musiałem ci powiedzieć prawdę. Napisałem już do towarzystwa
okrętowego, że przedłużam kontrakt.
Stephen odpowiedział coś znużonym, zrezygnowanym głosem. Nie
zrozumiała, co mówił, ale ton świadczył, że przebieg rozmowy podziałał na
niego przygnębiająco. Jennie, nadal ze słuchawką przy uchu, bezmyślnie
słuchała monotonnego sygnału. Hector nie odpowiadał. Pewnie już poszedł
do mesy. Miała właśnie się rozłączyć, kiedy podniósł w końcu słuchawkę.
- Słucham?
- Hector, to ja.
- Przepraszam, ale właśnie brałem prysznic, dlatego tak długo nie
przyjmowałem telefonu. Czy coś się stało?
- Chciałam coś sprawdzić. Nie ma pewnego leku, a zapis dotyczący jego
RS
99
użycia jest jakiś niejasny albo ja nie rozumiem, co tam jest napisane.
Notatka jest zrobiona twoim charakterem pisma. Wiesz, o co chodzi?
Kątem oka zobaczyła, że obaj lekarze wychodzą z gabinetu. Spojrzeli na
nią ze zdziwieniem, jakby nie spodziewali się jej tu zastać.
- Data wskazuje, że napisałeś to tamtej koszmarnej nocy, kiedy szalała
świnka.
- I kiedy na dokładkę mieliśmy kilka poparzeń, infekcji i zatruć. Tak,
pamiętam doskonale.
- To właśnie ta noc.
- I mówisz, że ci czegoś brakuje?
- Tak, w apteczce. Leku nasennego, całej fiolki.
Obaj lekarze przystanęli i zaczęli przysłuchiwać się rozmowie. Anthony
spojrzał na Stephena. W jego oczach dostrzegła obawę, coś jakby strach...
Stephen wytrzymał jego spojrzenie i wzruszył ramionami.
- Jeśli myślisz, że ja myślę... - powiedział niezbyt dla niej zrozumiale.
- Czekaj, czekaj - usłyszała w słuchawce głos Hectora. - Już chyba sobie
przypominam... Musiałem nie dopisać nazwiska pacjenta i numeru choroby,
ale wszystko świetnie pamiętam. Zaraz ci uzupełnię dokumentację. Już
wiem, co to był za przypadek.
- Dzięki Bogu! Możesz to zrobić teraz? To nic wielkiego, ale wiesz, jak
oni wszystko sprawdzają.
- Dobrze. Zaraz przyjdę.
Odłożyła z ulgą słuchawkę i spojrzała na stojących przed nią mężczyzn.
Podejrzewała, że rozmowa, którą odbyli, skomplikowała nieco ich stosunki i
nie chciała dokładać nowych nieporozumień.
- Wszystko się wyjaśniło - powiedziała. - Hector dał pacjentowi
lekarstwo, ale nie zdążył tego wpisać. Mieliśmy wtedy mnóstwo pracy i
łatwo było coś przeoczyć. Zaraz tu przyjdzie i wszystko uzupełni.
- Doskonale rozumiem. To wszystko wyjaśnia, prawda, Anthony? -
Stephen znacząco spojrzał na młodszego kolegę.
- Oczywiście. Przykro mi tylko, że z tego powodu musiałaś tu siedzieć
tak długo, Jennie.
- Nic się nie stało. Zdążę na kolację. Wszystko pozamykam i idę.
Hector zjawił się w chwilę po ich wyjściu, uzupełnił dokumentację i
Jennie mogła opuścić ambulatorium, jeszcze bardziej niż zwykle
zaintrygowana tajemnicą Anthony'ego.
RS
100
- Czy ostatecznie postanowiłaś nie przedłużać już kontraktu, Jennie?
- Tak. Dzisiaj rano wysłałam list. - Starała się mówić beztrosko i
zwyczajnie.
Od wyjazdu państwa Greer upłynął miesiąc i stosunki pomiędzy
doktorem Grayem i jego ulubioną pielęgniarką były lepsze niż kiedykolwiek
dotąd. Anthony udawał, że zapomniał jej wybuch, ona udawała, że nigdy
tak nie myślała, co w gruncie rzeczy nie było zbyt dalekie od prawdy.
Podsłuchana rozmowa uświadomiła jej, że to, od czego Anthony ucieka,
jest poważniejsze, niż myślała i że tylko on sam może zadecydować, kiedy
należy wrócić. Ani stary doktor, ani ona nie mogą mu pomóc. Rozumiała to
tym lepiej, że ona na miejscu Anthony'ego postąpiłaby tak samo. To było
jego życie i jego przeszłość. Tylko on sam mógł wiedzieć, czy czas na
zmiany nadszedł, czy jeszcze nie. I czy w ogóle kiedykolwiek nadejdzie...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]