[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zwrócił się do niej i rzekł z prostotą:
Chcę, żeby pani spędziła te dziesięć minut w tej komórce.
Zamrugała powiekami. Czy on oszalał? Czy stracił umiejętność
wzbudzania w niej ciekawości?
Pan żąda ode mnie błazenady rzekła tonem, jakim przemawia
62
się do dziecka. Chce pan, żebym weszła do tej komórki klucz pozostanie w ręku pana
i myśli pan, że po dziesięciu minutach wyjdę /. niej cudownie przeobrażona
przyjacielska i potulna...
Spodziewam siÄ™ tego!
Znów spojrzała na zegarek. Najrozsądniej byłoby dać upłynąć tym dziesięciu minutom
spokojnie, bez sprzeczki. Zaniemówiła więc i znieruchomiała.
Podszedł do niej tak blisko, że, chcąc nie chcąc, musiała spojrzeć mu w oczy.
·ð ð WiedziaÅ‚em o klaustrofobii ojca pani i pani, zanim jeszcze paniÄ… poznaÅ‚em rzekÅ‚ z
jakąś prostą godnością. Współdziałając ze mną, dowiedziała się pani czegoś z przeszłości
ojca, co było do tej pory dla pani tajemnicą. Nieprawda?
·ð ð Tak odparÅ‚a. Nie mogÅ‚a przecież zaprzeczyć.
·ð ð WiÄ™c nie zaryzykuje pani tych dziesiÄ™ciu minut w komórce? ZamknÄ™ paniÄ… na klucz,
to jest mój warunek, ale przyrzekam, że po wyjściu z tej komórki uczucie wdzięczności
połączy nas więzami przyjazni.
Istnieje zdrowe szaleństwo, zarazliwe dla śmiałych umysłów, jak wspinanie się na górskie
szczyty, przepływanie wodospadów, lub wyścigi samochodowe. Dziesięć minut tortury
uwierzyła mu jakoś, że jej dłużej nie przetrzyma i będzie wolna. Nie da się naciągnąć na
żaden inny podstęp. Opanuje sytuację i otrząśnie się z przemożnego uroku indywidualności
tego człowieka. Gdyby zaś teraz od razu udała się do domu pozbyłaby się jego natręctwa, ale
nie przestałby jej intrygować. Z drugiej strony nie było wykluczone, że zdumiewający mag
dotrzyma przyrzeczenia i obudzi w niej jakąś dziwną wdzięczność. Był taki pewny siebie,
że...
Dobrze rzekła powoli...
Przeszła z ociąganiem przez pokój, pełna walki sprzecznych uczuć. Przed drzwiami
komórki przystanęła. Strach ją przytrzymywał, duma popychała.
Oprze się pani o ścianę, w możliwie swobodnej, rozluznionej
pozie rzekł Galt. Tak, jak przed godziną na fotelu. Byle tylko nie
naprężać mięśni...
Jaki pewny siebie i jej posłuszeństwa i zrozumienia. Stanęła na progu
komórki.
Proszę wejść i zamknąć drzwi rozkazał.
Zdobyła się na męczeński wysiłek woli. Przestąpiła próg, ujęła klamkę i zamknęła drzwi.
Zgrzytnięcie klucza wstrząsnęło nią do głębi, ale jednocześnie spotęgowało w jakiś
dziwny sposób zaufanie do Galta. Nie miała teraz najmniejszej wątpliwości, że wypuści ją po
dziesięciu minutach.
63
Dobry początek zabrzmiał jego głos. Widzi pani, jak pani
nad sobą panuje... Pani jest inteligentna, pani wie, że komórka to
tylko komórka... Kiedy upłynie dziesięć minut, teraz już tylko dziewięć,
teraz osiem...
Stała oparta o ścianę, uginając się w kolanach. Oddychała szybko i z trudnością, ale
powiedziała sobie, że pewnie w komórce musi być duszno i gorąco.
Siedem., sześć liczył w przerwach zwycięża pani... Pięć...
Już połowa... Cztery...
Stężała cała, ale znów opanowała się. Miała po drugiej stronie drzwi sprzymierzeńca w
postaci głosu Galta i zdradliwy wróg nie mógł jej już teraz zwyciężyć.
Zaczyna pani rozumieć, co pani zyska... Trzy minuty... Teraz już
tylko dwie... Jak Å‚atwo, prawda? Jeszcze jedna minuta.
Była zlana potem i zaciskała mocno szczęki i pięści, aby nie krzyczeć i nie walić w drzwi.
Zwiadomość nowej siły pomagała jej w walce z sobą.
Klucz zgrzytnął w zamku i przez otwarte drzwi wpłynęła fala światła. Gail doznała
uczucia zawrotu głowy, ale świeże powietrze nocy z otwartego okna orzezwiło ją
momentalnie. Galt podsunÄ…Å‚ jej fotel.
Usiadła i po chwili zdała sobie sprawę, że zaszła w niej jakaś zmiana, że spadł jej z duszy
jakiś ciężar, do którego przywykła od dawna. Teraz dopiero zrozumiała, jaki to był straszny
ciężar. Poczuła się dziwnie lekka i swobodna.
Co się stało?
Odwróciła powoli głowę w stronę Galta i spojrzała na niego pytająco. Uśmiechnął się i
rzekł łagodnie:
Pierwsza, mętna świadomość nowej wolności!
Wstała. Po prostu ponosiło ją, zupełnie jakby jej wyrosły skrzydła u ramion.
Tak, coś się we mnie zmieniło... Co to jest? zapytała drżącym
głosem.
·ð ð To, że klaustrofobia opuÅ›ciÅ‚a paniÄ… na zawsze. PopatrzyÅ‚a na niego z
niedowierzaniem.
·ð ð Czy naprawdÄ™?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]