[ Pobierz całość w formacie PDF ]

usta w uśmiechu pełnym satysfakcji i wsunęła się do samochodu.
Graydon zatrzasnął drzwiczki  tak mocno, że ten odgłos doszedł do uszu
Courtenay nawet przez podwójne szyby w oknie  i kiedy samochód odjechał,
zawrócił do domu.
Zimny wiatr wiejący znad oceanu wzburzył mu włosy, a kiedy przygładzał je
ręką, wyczuł, że ktoś patrzy na niego. Podniósł głowę i spojrzał prosto w okno
Courtenay, która szybko się cofnęła. Po chwili jednak zreflektowała się. Do
licha! Cóż w tym złego, że wyglądała przez okno? Ukryła się za zasłoną, jakby
się czegoś wstydziła.
Zagłębiła się w fotelu i przymknęła oczy. Czuła, że policzki płoną jej na
wspomnienie sceny, której była świadkiem. Co ich łączy? Czy są kochankami?
Czy była świadkiem sprzeczki kochanków? Czego Bertie domagała się od
Graydona? Było oczywiste, że jej odmówił i zaproponował coś, na co 
niechętnie  przystała.
Zerwała się gwałtownie z fotela. Dlaczego traci czas, roztrząsając sprawy
dwojga ludzi, których nawet nie lubi?
Ale kiedy chodziła tam i z powrotem po pokoju, musiała przyznać, że bardzo
dobrze zdaje sobie sprawę, dlaczego myśli o nich zaprzątają jej głowę  a
zwłaszcza myśli o Graydonie. Intrygował ją, chociaż był wobec niej arogancki i
bezwzględny. Był najbardziej atrakcyjnym mężczyzną, jakiego spotkała, i
powoli przyzwyczajała się do myśli, że nie jest jej obojętny.
Od pewnego momentu pociągał ją nie tylko fizycznie. Kiedy pomagał jej przy
poparzeniu, okazało się, że potrafi być miły i delikatny.
Teraz wolałaby nie znać tej strony jego osobowości. Byłoby jej znacznie
Å‚atwiej.
Kiedy Courtenay zeszła na dół tuż przed pierwszą, Graydon siedział sam w
salonie przy kominku, z pustą szklanką po whisky w ręce. Był ogolony, miał na
sobie szare spodnie i niebieską koszulę, a kiedy postawił kieliszek i wstał, żeby
powitać ją z ironicznym uśmiechem, poczuła znowu ogarniające ją podniecenie.
Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software
http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
Zwiadomość jego obecności towarzyszyła jej podczas całego posiłku. Vicky i
Alanna zajęte były rozmową o psach. Graydon wtrącał od czasu do czasu
pojedyncze słowa. Courtenay ledwie skubnęła mięso delikatnego, wspaniale
upieczonego indyka, spróbowała pierożek z miętą, a także odrobinę lodów. Cały
czas czuła na sobie natrętne spojrzenie ciemnoniebieskich oczu. Kiedy podano
kawę i wymieniono prezenty, zmusiła się z trudnością do uśmiechu i udawania,
że się z nich cieszy.
Alanna otworzyła paczkę, w której były moherowe szale.
 Och, jakie piękne!  zawołała z zachwytem.  Dziękuję ci, Graydon,
kochany!
 To jest prezent od Courtenay  sprostował Graydon.
 Nie, pani Winter  dodała Courtenay.  To Graydon je kupił. Ja tylko
wybrałam...
 Przymierz jeden, babciu  o, ten! Vicky wyjęła brązowy szal i owinęła nim
ostrożnie szczupłe ramiona Alanny. Starsza pani dotknęła go i przez moment
Corutenay wydawało się, że zaraz ściągnie i włoży z powrotem do pudełka. Ale
ona powiedziała tylko nienaturalnym głosem:
 Jestem pewna, że bardzo mi się przydadzą. Dziękuję.  A zwracając się do
Vicky, powiedziała:
 Idz na górę i nałóż sukienkę, którą dostałaś od wujka.
Vicky chwyciła piękną pomarańczową sukienkę.
 Chodz ze mną, babciu! Ta sukienka ma zapięcie z tyłu. Nie będę mogła
dosięgnąć guzików.
 Dobrze, dziecko  uśmiechnęła się Alanna.
 A zagrasz ze mną pózniej w szachy?
 Bardzo chętnie. W moim pokoju też jest kominek i stolik do gry. Twój
dziadek zwykle tam grywał w szachy.
Drzwi zamknęły się za nimi. Courtenay nie zaprotestowała, kiedy
spostrzegła, że Alanna podarowała Vicky szachy z kości słoniowej. Były
własnością ojca Patryka. Uważała, że to za drogi prezent, ale nie odezwała się,
żeby nie zmącić radości Vicky.
Graydon wstał z fotela i podszedł do barku. Przechyliwszy się przez kontuar
wyjął płaską paczkę owiniętą w srebrny papier z czerwoną wstążeczką.
 To dla ciebie  powiedział.
 Co to jest?
 Otwórz i zobacz.
Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software
http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
Courtenay potrząsnęła głową.
 Nie chcę niczego od ciebie.  Patrzyła nie widzącym wzrokiem na
płomienie w kominku.
 Jesteśmy zaproszeni na przyjęcie sylwestrowe do Bertie w West Van.
Będzie wspaniale. Chyba nie masz nic odpowiedniego do włożenia na tę okazję,
prawda?
Courtenay spojrzała z niedowierzaniem. Przyjęcie? U Bertie? Czemuż, u
licha, Bertie zaprasza ją na przyjęcie, skoro była dla niej tak niemiła tego ranka?
Przypomniała sobie od razu scenę na dziedzińcu, którą widziała z okna pokoju.
Czyżby Bertie zapraszała Graydona, a on... odmówił przyjścia, jeśli nie będzie
mógł zabrać Courtenay? Ale dlaczego jemu miałoby zależeć, żeby ona...
Graydon rozwinął papier. Jak się Courtenay mogła spodziewać, w paczce
znajdowała się czarna aksamitna sukienka.
 Mówiłam ci już  rzekła z naciskiem.  Nie chcę jej!
Zanim Graydon zdążył coś odpowiedzieć, ktoś głośno zapukał i po chwili
weszła Liwy z zatroskaną miną.
 Przepraszam, panie Winter. Dzwoni Nicolas Tempie. Przeprasza, że
niepokoi pana akurat w Boże Narodzenie, ale dowiedział się właśnie, że Ocean-
West Two uległ wypadkowi w porcie.
 Do diabła!  twarz Graydona pociemniała z gniewu.  Przeklęta mgła!
Powiedz panu Tempie, żeby pojechał do biura, a ja spotkam się tam z nim za... 
spojrzał na zegarek  ... piętnaście minut.
 Tak, proszÄ™ pana.
Courtenay wstała.
 Co to jest Ocean-West Two?
 To jeden z moich holowników.
 Czy musisz teraz jechać? Twoja matka... Czy nie będzie jej przykro, kiedy
zostawisz ją w świąteczne popołudnie? Czy jakiś mały holownik jest taki
ważny? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anielska.pev.pl