[ Pobierz całość w formacie PDF ]
biadolić. Zwykle w takich wypadkach nawet nie zauważam, że coś mi się stało. Jak na
przykład poprzedniej nocy. Kiedy naprawdę boli, jestem w stanie tylko się śmiać, ponieważ
ból jest taki silny, że to aż śmieszne.
Dobra, przyznaję, że Bryce stracił w moich oczach, kiedy zobaczyłam, że zachowuje się
jak mazgaj...
A zwłaszcza kiedy ujrzałam ojca Doma, którego sanitariusze wynieśli w drugiej
kolejności. Był nieprzytomny, potargany, nad jego prawym okiem widniała poszarpana,
częściowo przykryta gazą, rana. Nie jadłam śniadania i teraz widok biednego ojca Dominika z
zamkniętymi oczami, bez okularów, sprawił, że trochę zakręciło mi się w głowie.
Musiałam faktycznie się zachwiać i pewnie przewróciłabym się, gdyby Profesor nie złapał
mnie za rękę, mówiąc poufnym tonem:
- Wiem. Widok krwi też na mnie zle działa.
Ale to nie od widoku krwi ojca Dominika, sączącej się przez bandaże, zrobiło mi się
słabo. Uświadomiłam sobie, że zawiodłam. Zawiodłam na całej linii. Zlepy przypadek
sprawił, że Heather nie zdołała ich zabić. %7łyli dzięki szybkiemu refleksowi ojca Dorna. Nie
dzięki mnie. Ja nie miałam z tym nic wspólnego.
Gdybym poradziła sobie lepiej poprzedniej nocy, w ogóle by do tego nie doszło. W żaden
sposób.
Poczułam wściekłość. Zimną wściekłość.
Zrozumiałam nagle, co należy zrobić.
- Czy w szkole jest komputer? - zwróciłam się do Profesora. - Z dostępem do Internetu?
- Pewnie - odparł zaskoczony Profesor. - W bibliotece. Dlaczego?
Puściłam jego rękę.
- Nieważne. Wracaj na lekcję.
- Suze...
- Każdy, kto w ciągu minuty nie wróci do klasy - oświadczyła siostra Ernestyna
stanowczo - zostanie zawieszony, aż do odwołania!
Profesor pociągnął mnie za rękaw.
- Co się dzieje? - nie ustępował. - Do czego potrzebny ci komputer?
- Nic - powiedziałam. Za bramą z kutego żelaza, wiodącą na parking, sanitariusze właśnie
zatrzasnęli drzwi karetki. W chwilę pózniej odjechali z wyciem syren, w blasku migających
świateł. - Tylko... to jest coś, czego byś nie zrozumiał, Dawidzie. To nic naukowego.
Profesor wyglądał na mocno urażonego.
- Rozumiem mnóstwo rzeczy, które nie należą do świata nauki. Na przykład muzykę. Sam
nauczyłem się grać Chopina na keyboardzie. To nie jest nic naukowego. Przyjemność
obcowania z muzyką czy sztuką w ogóle to kwestia emocji. Rozumiem muzykę i sztukę.
Więc nie krępuj się, Suze - ciągnął - możesz mi powiedzieć. Czy to ma coś wspólnego z...
tym, o czym mówiliśmy wczoraj wieczorem?
Odwróciłam się, patrząc na niego ze zdumieniem.
- To logiczna konkluzja. - Wzruszył ramionami. - Dokonałem pobieżnych oględzin
posągu. Pobieżnych, gdyż nie zdołałem podejść dostatecznie blisko ze względu na taśmę i
zespół prowadzący śledztwo. Nie doszukałem się śladów piły czy innych wskazówek, w jaki
sposób odcięto głowę. Brązu nie da się ciąć równie czysto bez użycia ciężkich maszyn, ale
takie urządzenia nigdy by się nie zmieściły...
- Panie Ackerman! - Ton siostry Ernestyny nie był bynajmniej żartobliwy. - Czy chce pan,
abym pana zapisała?
- Nie - bąknął poirytowany Dawid.
- Nie, co?
- Nie, siostro. - Spojrzał na mnie przepraszająco. - Chyba muszę już iść. Ale
porozmawiamy o tym wieczorem w domu, dobrze? Znalazłem coś o... wiesz, o tym, o co
prosiłaś. Pamiętasz? - Popatrzył na mnie znacząco. - O domu.
- Och. Zwietnie.
- Panie Ackerman?
Dawid odwrócił się do zakonnicy.
- Proszę chwilę poczekać, dobrze, siostro? Właśnie próbuję z kimś porozmawiać.
Cała krew odpłynęła z twarzy tej niemłodej już kobiety. To było niesamowite.
Zareagowała tak dziecinnie, jakby to ona miała dwanaście lat, a nie mój brat.
- Chodz ze mną, miody człowieku - syknęła, chwytając Dawida za ucho. - Widzę, że
siostra przyrodnia nakarmiła cię jakimiś wielkomiejskimi pomysłami dotyczącymi tego, jak
mały chłopiec ma się zwracać do starszych...
Dawid jęknął niczym zranione zwierzę, ale poszedł z zakonnicą zgarbiony z bólu.
Przysięgam, że nic bym nie zrobiła, gdybym nagle nie zauważyła Heather stojącej w bramie i
śmiejącej się do rozpuku.
- O, Boże - zawołała, rżąc ze śmiechu. - Gdybyś widziała swoją minę, jak się
dowiedziałaś, że Bryce nie żyje! Przysięgam! To najśmieszniejsza rzecz, jaką widziałam! -
Odrzuciła do tyłu długie włosy. - Wiesz co? Dzisiaj załatwię jeszcze paru ludzi w podobny
sposób. Może zacznę od tego małego, tam...
Zrobiłam krok w jej stronę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]