[ Pobierz całość w formacie PDF ]
334
AKT TRZECI
SCENA PIERWSZA
F e d r a, E n o n a
FEDRA
Ach, niechaj te zaszczyty złożą w inne ręce,
Mogęż się oczom ludzkim ukazać w tej męce?
Jakąż zwodniczą dolę twe słowa mi wróżą?
Ukryj mnie dobrze raczej; mówiłam zbyt dużo!
Szaleństwo me na zewnątrz wykipiało ze mnie:
Rzekłam to, co jest zbrodnią pomyśleć tajemnie.
Nieba! Jak on mnie słuchał! Przez jakie udania,
Nieczuły, precz odsuwał z wzgardą me wyznania!
Jak skwapliwie do rychłej ucieczki się stroił!
Jakże rumieniec jego mą hańbę podwoił!
Czemuś mą rękę wtedy wstrzymała szaloną!
Ha, kiedym mieczem jego godziła w me łono,
Czy zbladł za mnie? Czy wydrzeć miecz próbował
z dłoni?
Starczyło, iż ma ręka dotknęła tej broni,
Jużem ją oczom jego wstrętną uczyniła,
Już byłaby mu ręce ta szpada skaziła!
ENONA
Tak więc wciąż dla swych żalów szukasz strawy
świeżej?
Wciąż sycisz ogień, który zdławić ci należy!
Czyż Minosa nie byłoby godniejszym córze
Dla szlachetniejszych zadań wzrok podnieść ku górze?
Wbrew niewdzięcznemu, gdy mu uchodzić tak pilno,
Panować i ster rządów ująć dłonią silną?
FEDRA
Ja, panować! Ja, rządy sprawować w tej dobie,
Kiedy mój wątły rozum nie panuje sobie,
Gdy nad zmysłami mymi królowania niecham,
Gdy pod hańbiącym jarzmem zaledwie oddecham,
Gdy umieram!
ENONA
Więc uchodz.
335
FEDRA
Nie mogę. Rozumiesz?
ENONA
Więc umiałaś go wygnać, a rzucić nie umiesz?
FEDRA
Za pózno; już mych ogniów przejrzał tajemnicę;
Już surowego wstydu zdeptane granice.
Już hańbę moją poznał duszy mej wydzierca
I nadzieja, wbrew chęci, wkradła się do serca.
Ty sama, krzepiąc moją odwagę zemdlałą,
Budząc duszę gotową już rzucić to ciało,
Rady zwodnymi nową wskazałaś mi drogę
I błysłaś mi nadzieją, że kochać go mogę.
ENONA
Ach, może twym rojeniom byłam zbyt powolna:
By cię ocalić, czegóż nie byłabym zdolna?
Lecz jeśli czuć zniewagę serce twoje harde
Umie jeszcze, czyż zdoła śmiałka ścierpieć wzgardę?
Z jakim okrutnym wzrokiem pycha jego wściekła
Cierpiała, jakeś niemal u stóp mu się wlekła!
Jak wstrętną mi zaiste ta duma się zdała!
Czemuż Fedra w tej chwili mych oczu nie miała!
FEDRA
Ach, może jeszcze zbyć się tej hardości młodej:
Wzrosły w lasach, w nich czerpał dziką chęć swobody
W surowym obyczaju lat strawiwszy wiosnę,
Po raz pierwszy dziś słyszy wyznanie miłosne
Może zdumienie było milczenia przyczyną.
I, być może, przedwcześnie skargi z ust mych płyną.
ENONA
Pomnij, iż dzika Scytka na świat go wydała.
FEDRA
Choć dzika i Scytyjka, i ona kochała.
ENONA
W swej wzgardzie całą naszą płeć wyzwał do walki.
FEDRA
Nie trzeba mi się będzie obawiać rywalki.
Słowem, o rady próżne w tej chwili nie stoję,
Wspieraj nie mój rozsądek, lecz szaleństwo moje.
Serce jego miłości nie da się uchodzić;
Starajmy się go w jakiś czulszy punkt ugodzić.
Powab korony, władzy, zdawał się go kusić,
336
Ateny go nęciły, nie mógł tego zdusić;
Okręty już gotowe do odjazdu stały
I wzdęte żagle z wiatrem pomyślnym igrały.
Idz żywo, w mym imieniu pospiesz doń, Enono,
Ambitnego młodzieńca połechtaj koroną;
Powiedz, iż czoło w diadem łacno ubrać może,
Pragnę jeno zaszczytu, iż ja mu go włożę.
Chętnie dlań berło, dla mnie zbyt ciężkie, porzucę.
Będzie mojego syna ćwiczył w władzy sztuce;
Być może, że w nim ojca znajdzie ta dziecina.
Oddaję pod moc jego i matkę, i syna.
By go zmiękczyć, do ofiar bądz wszelkich gotowa,
Aatwiej doń twoja trafi niż moja wymowa;
Jęcz, szlochaj, mów, że Fedra wpółżywa się słania;
Nie wahaj się w potrzebie uderzyć w błagania,
Wszystko poświadczę; w tobie życie moje, zdrowie.
Idz, czekam na twój powrót, nim coś postanowię.
SCENA DRUGA
FEDRA sama
O ty, coś zaprzysięgła klęskę mego domu,
Nieubłagana Wenus, dość ci męki, sromu?
Bardziej twe okrucieństwo nie mogło być dzielne.
Tryumf twój pełny; wszystkie twoje groty celne.
Okrutna, jeśli nowej dziś pożądasz chwały,
Gódz w wroga, co ci opór bardziej da zuchwały,
W Hipolita; wszak jego duma niesłychana
Nigdy przed twym ołtarzem nie zgięła kolana,
Imię twoje obraża uszy jego harde;
Pomóż, bogini, wspólną mścić nam trzeba wzgardę.
Niech kocha. Lecz co widzę! Enona już wraca!
Mów, czy mnie nienawidzi? Daremna twa praca?
SCENA TRZECIA
F e d r a, E n o n a
ENONA
Nad czczym rojeniem trzeba ci odnieść zwycięstwo,
Pani, przywołaj w pomoc swe dawniejsze męstwo:
Król, co go już mniemano zmarłym, oto żywię;
Tężej do naszych brzegów zawitał szczęśliwie.
Aby go ujrzeć, ludu mknie gromada zbita,
337
Z twego rozkazu biegłam szukać Hipolita,
Kiedy okrzyk, co w niebo potężnym wiwatem...
FEDRA
Mój małżonek, Enono, żyje; dość mi na tem.
Niegodnych mych płomieni zdradziłam upały;
On żyje: te dwa słowa los mój znaczą cały.
ENONA
Jak to!
FEDRA
Wszak ci mówiłam; słuchać mnie nie chciałaś.
Przed mą słuszną zgryzotą prym swym żalom dałaś.
Umarłabym dziś rano, łez i westchnień godna,
Poszłam za twoją radą, umieram wyrodna.
ENONA
Umierasz?
FEDRA
Wielkie nieba! O losów wyroku!
Mój małżonek tu stanie, syn przy jego boku,
Będzie patrzał, ten świadek mych niecnych płomieni,
Czy się na widok męża twarz moja zrumieni,
Z sercem od westchnień wzdętym, na które on głuchy,
Z okiem od łez wilgotnym, gdy jego wzrok suchy!
Czy mniemasz, iż on czuły na cześć Tezeusza,
Kryć będzie przed nim ów żar, co łono me wzrusza?
Iż ojca swego króla, oszukać pozwoli?
Iż wstręt nie buchnie z niego, bodaj mimo woli?
Próżno by milczał; sama znam ogrom swej zdrady,
Enono, ja nie umiem iść w tych kobiet ślady,
Które, w zbrodni bezwstydną ciesząc się pogodą,
Z niezmąconym obliczem dni spokojne wiodą.
Pomnę wszystkie me szały, wszystkie omamienia,
Zda mi się, że te mury, te oto sklepienia
Przemówią i przeciwko mnie świadczyć gotowe
Wraz z gniewem męża runą na mą biedną głowę.
Umrzeć! Stek zbrodni ze mną wraz zejdzie ze świata:
Czyż tak wielkim nieszczęściem istnienia utrata?
W nieszczęśliwym śmierć grozę niełatwo obudzi;
Drżę jeno o to imię, co przetrwa u ludzi.
Smutne dziedzictwo wezmą po mnie biedne dziatki!
Krew Jowisza przekaże im dumy zadatki;
Lecz jak bądz mogą pysznić się boskiej krwi darem,
Zbrodnia macierzy strasznym jest pono ciężarem!
Drżę, iż kiedyś głos ludu, ach, nazbyt prawdziwy,
Rzuci im w oczy winy matki nieszczęśliwej;
338
Drżę, iż dzwigając smętnie to haniebne brzemię,
Nie będą śmiały podnieść oczu wbitych w ziemię.
ENONA
Ani wątpić; ich dolę ty, pani, masz w ręku
I nigdy nikt nie żywił słuszniejszego lęku.
Więc po cóż, po cóż hańby im tyle przyczyniać?
Dlaczego siebie samą chcesz, pani, obwiniać?
Tak jest! Rzekną, iż Fedra, przepełniwszy miarę,
Sama słuszną z rąk męża uprzedziła karę.
Hipolit szczęśliw będzie, iż w sądu godzinie
Schodząc ze świata własnej dasz świadectwo winie.
Cóż odpowiem mu, jeśli oskarży cię śmiało?
Wbrew jego słowom, moje zaważy zbyt mało;
Będę patrzeć, jak szpetnym tryumfem się puszy
I rozgłos twojej hańby wszystkim trąbi w uszy?
Niech raczej piekieł spalą mnie wszystkie pożogi!
Ale mów szczerze, zali on jeszcze ci drogi?
Jak ci się widzi teraz ów książę wzgardliwy?
FEDRA
Jest oczom moim jako potwór przerazliwy.
ENONA
Dlaczegóż więc zwycięstwo tak łatwym mu czynić?
Lękasz się go; śmiej tedy pierwsza go obwinić
O ten, co w tobie tli się, płomień świętokradczy.
Któż ci kłam zada? Wszystko przeciw niemu świadczy:
Miecz, tak szczęśliwie w twoim ręku porzucony,
Twe wzruszenie w tej chwili, twój smutek miniony,
Ojciec, dawno przez twoje uprzedzony skargi,
I wygnanie twoimi ubłagane wargi.
FEDRA
Niewinnego oskarżać!... Przez bogi na niebie!...
ENONA
Tylko milczeć, a resztę biorę ja na siebie.
I mnie nie jest to lekko; ja również drżę cała;
Tysiąc śmierci bym raczej wycierpieć wolała.
Lecz skoro ciebie stracić trzeba mi inaczej,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]