[ Pobierz całość w formacie PDF ]
113
Fortuna igra, koło czeskie się odwraca, Parki tną nici czeskich żywo-
tów, Cerber otwiera żarłoczne paszcze, przewoznik przez Acheront
trudzi się pływając [tam i na powrót], Prozerpina się śmieje, Furie
rozchylają przed nimi wężowe szaty, Eumenidy przygotowują im
siarkowe łaznie, a Pluto każe Cyklopom przygotować godne tak sza-
cownych zaiste rycerzy wieńce z zębów wężowych i smoczych języ-
ków. Lecz po cóż zwlekać? Czesi widząc, że ich sprawa nie spodobała
się wyrokom Bożym, a męstwo Polaków i słuszność ich sprawy bierze
górę nad nimi, skoro hufiec najlepszych pomiędzy nimi padł pokotem,
oddziałami [i] z osobna rzucają się do ucieczki, ale Polacy nie od razu
zdali sobie sprawę z ich ucieczki i myśleli, że ją tylko udają. Pewna
bowiem kotlina, położona w pośrodku, i las przychodziły Czechom z
pomocą, zakrywając ich ucieczkę czy zasadzkę. Dlatego książę polski
Bolesław zabronił zapalczywym swym rycerzom lekkomyślnego
pościgu, obawiając się podstępu i zasadzki ze strony Czechów. Prze-
konawszy się na koniec, że ucieczka Czechów jest prawdziwa, Polacy
natychmiast rzucili się w pościg, puszczając wodze swym rumakom.
Odniósłszy tedy tryumfalne zwycięstwo, Polacy nie spieszyli się z
odwrotem do Polski, wiezli ze sobą z powrotem swoich towarzyszy,
ranionych w Czechach, a dodawszy poprzednich [siedem dni], dopeł-
nili liczby 10 [dni] od chwili wyruszenia.
Do takiego to upadku i sromoty doprowadzony został intrygami
zdrajców wojenny lud czeski, że stopą polską podeptany stracił prawie
wszystkich co zacniejszych i szlachetniejszych rycerzy. Był tam
wśród Czechów także Zbigniew, któremu [wszakże] większą korzyść
przyniosła ucieczka niż to, że tam się zjawił. Polacy zaś, wracającz
niezmierną radością z Czech, składają wiekuiste dzięki Bogu
wszechmocnemu i głoszą tryumfalną sławę zwycięskiego Bolesława.
[24] Rozdział o spustoszeniu Prus przez Polaków.
A niestrudzony Bolesław zimową porą bynajmniej nie zażywał
wywczasów jak człowiek gnuśny, lecz wkroczył do Prus, krainy pół-
nocnej, lodem ściętej, podczas gdy nawet władcy Rzymu, walcząc z
barbarzyńskimi ludami, zimowali w przygotowanych [na to] warow-
114
niach, a nie wojowali przez całą zimę. Wkraczając do Prus, z lodu na
jeziorach i bagnach korzystał jakby z mostu, bo nie ma do owego
kraju innego dostępu, jak tylko przez jeziora i bagna. A przeszedłszy
jeziora i bagna i dotarłszy do kraju zamieszkałego, nie zatrzymał się
na jednym miejscu, nie oblegał grodów ani miast, bo ich tam nie ma,
gdyż kraj ten jest broniony przyrodzonymi warunkami i naturalnym
położeniem na wyspach wśród jezior i bagien, a ziemia podzielona na
zręby dziedziczne między wieśniaków i mieszkańców. A zatem wo-
jowniczy Bolesław, rozpuściwszy zagony wszerz i wzdłuż po owym
barbarzyńskim kraju, zgromadził niezmierne łupy, biorąc do niewoli
mężów i kobiety, chłopców i dziewczęta, niewolników i niewolnice
niezliczone, paląc budynki i mnogie wsie; z tym wszystkim wrócił bez
bitwy do Polski, choć właśnie bitwy ponad wszystko pragnął.
[25] Rozdział o nieszczerym pogodzeniu się Zbi-
gniewa z bratem.
Poskromiwszy tedy, jak już powiedziano, wrogów, zmusił Bole-
sław księcia czeskiego, by swego najmłodszego brata, o którym mó-
wiliśmy wyżej, dopuścił do części dziedzictwa, odstępując mu niektó-
re miasta. Wobec tego Zbigniew przysłał do swego brata Bolesława
poselstwo z pokorną prośbą, ażeby jemu także, jak książę czeski
swemu bratu, udzielił jakiejś cząstki ojcowego dziedzictwa pod takim
warunkiem, że [Zbigniew] w niczym i pod żadnym względem nie ma
być mu równym, lecz jak wasal swego pana zawsze i we wszystkim
ma [go] słuchać. Już bowiem nie wierzył, by mógł zwyciężyć przy
pomocy cesarza, czy też Czechów lub Pomorzan, i pokorą oraz [od-
wołując się do] braterskiej miłości usiłował teraz uzyskać to, czego
osiągnąć nie mógł siłą i orężem. Słowa same przez się brzmiały dość
[ Pobierz całość w formacie PDF ]