[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Broń była czarna i świeciła się od smaru. Widząc, z jaką swobodą Trace
podniósł automatyczny karabin, by umieścić go na ramieniu, Gillian zrozumiała, \e
musiał posługiwać się nim niejeden raz. Rozło\ył zamek i przyglądał się teraz
uwa\nie wszystkim częściom.
Prawie jak nowa powiedział Bakir.
Trace odło\ył karabin i wyciągnął ze skrzyni kolejny. Przyjrzał się mu równie
dokładnie, po czym ten równie\ odło\ył, by sięgnąć po następny. Za ka\dym razem,
kiedy wyjmował i oglądał kolejną sztukę, serce Gillian ściskało się w piersi.
Bo\e, ten człowiek sprawiał wra\enie, jak gdyby urodził się z bronią w ręku.
A przecie\ jeszcze niedawno te same dłonie głaskały ją i pieściły, były czułe i
delikatne. To był ten sam mę\czyzna, a jednak, kiedy teraz na niego patrzyła, zdawał
jej się inny, daleki, obcy.
W porządku. Trace skinął głową, zadowolony, \e broń i amunicja spełniły
jego oczekiwania. Wyślij to do Sefrou na ten adres. Wręczył Bakirowi kartkę, po
czym sięgnął do kieszeni i wyciągnął z niej kopertę pełną pieniędzy, podjętych ze
specjalnego konta nale\ącego do wywiadu. Zastanawiał się, co zrobi Addison, kiedy
się o tym dowie. To twoje honorarium. Koperta błyskawicznie zniknęła w gęstych
fałdach szaty Bakira. Dostawa jutro.
Jak sobie \yczysz odparł kupiec. Mo\e zainteresuje cię jeszcze, \e pewna
organizacja oferuje bardzo wysoką nagrodę za wszelkie informacje na temat Il Gatta.
Uwa\aj, Bakir. Zorganizuj dostawę i pamiętaj, co się dzieje z tymi którzy
robią interesy z Il Gattem.
Mani doskonałą pamięć uśmiechnął się Bakir w odpowiedzi.
Nie rozumiem odezwała mc Giliian. gdy ruszyli w drogę powrotną. Skąd
masz te pieniądze?
Od podatników. Trace rozejrzał się uwa\nie. Nasza operacja ma
oficjalne poparcie wywiadu i międzynarodowego systemu bezpieczeństwa.
Myślałam, \e dostawą broni i rozliczeniami zajmie się kapitan Addison.
Bo się zajmie. Ujął ją za ramię i poprowadził za róg.
Skoro Addison organizuje broń, którą poka\esz Husadowi, dlaczego
zapłaciłeś temu człowiekowi?
Ubezpieczam się. Jeśli plan Addisona z jakichś powodów nie wypali, nie
uda mi się uratować twojego brata przy pomocy uśmiechu i pistoletu.
Serce Gillian przyspieszyło swój rytm.
Rozumiem. To broń dla ciebie.
Owszem, złotko, bystra jesteś. No, idziemy, idziemy ponaglił ją, gdy
nieoczekiwanie się zatrzymała. To niezbyt bezpieczna okolica.
Bo\e, po co tyle broni jednemu człowiekowi?
Czy nie dlatego mnie wynajęłaś?
Tak. Zacisnęła usta, próbując dorównać mu kroku. Tak, ale...
Czy\by ogarnęły cię wątpliwości?
Ogarniały ją nie tylko wątpliwości. Jak miała mu wytłumaczyć, \e przez kilka
ostatnich dni wszystko uległo zmianie? Jak miała mu powiedzieć, \e stał się dla niej
równie wa\ny, co mę\czyzna i dziecko, których tak bardzo pragnęła ocalić? Zmiałby
się tylko z jej troski albo, co gorsza, zirytowałaby go.
Sama ju\ nie wiem, co o tym myśleć mruknęła. Im dłu\ej to się ciągnie,
tym bardziej mam wra\enie, \e znalazłam się w jakimś nierealnym świecie. Kiedy to
się zaczęło, myślałam, \e świetnie wiem, co nale\y zrobić. Teraz niczego nie jestem
pewna.
Pozwól więc, \e ja zajmę się myśleniem, ty zaś...
Nie dokończył, bowiem nagle pojawił się przed nimi rosły mę\czyzna w
zaplamionej białej szacie. Machnął ręką w stronę Gillian i wymamrotał coś
bełkotliwym głosem, lecz gdy tylko Trace wydobył z kieszeni nó\, cofnął się i zło\ył
obie dłonie w przepraszającym geście.
Idziemy! Nie oglądaj się teraz rzucił Trace i pociągnął Gillian za sobą.
Chciał pieniędzy?
Na początek.
To naprawdę okropne miejsce.
Bywają gorsze.
Skręcili za róg i po minucie szybkiego marszu trafili do dzielnicy handlowej.
Wiesz, mara wra\enie, \e chciałbyś, abym sądziła, \e takie miejsca te twój
świat i twoje \ycie; \e w gruncie rzeczy jesteś taki sam, jak ten Bakir i jemu podobni.
Obaj mamy swoje brudne sprawki.
Tak, ale przecie\ wiem, \e ty jesteś inny. Chcesz mnie nastraszyć, zrazić do
siebie, przyznaj.
Mo\e zgodził się. A teraz zamówimy kawę i pokręcimy się tu na tyle
długo, aby ci, co nas śledzili, zdołali nas odnalezć.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]