[ Pobierz całość w formacie PDF ]

prawdę, nic by mnie nie powstrzymało przed zabiciem ciebie.. - Przerwał. - Moja
cierpliwość, podobnie jak moje istnienie, nie ma granic. W końcu wykonasz jakiś ruch,
a wtedy obraz, który widziałeś w kryształowej kuli, stanie się rzeczywistością.
Demon wykonał ręką nieznaczny gest, nagle buchnął następny kłąb czerwonawego
dymu i powietrze z cmoknięciem wypełniło przestrzeń, którą właśnie opuścił. Mallory
przez długą chwilę siedział bez ruchu, potem westchnął, podniósł się i poszedł do
kuchni, żeby dopilnować kawy.
Rozdział dziewiętnasty
Zwit
- Mallory! - zawołała Winnifred z przedpokoju. - Nic ci nie jest?
Mallory wyszedł z kuchni, żeby się z nią przywitać.
- Nigdy nie czułem się lepiej - zapewnił. - Wejdz i poczęstuj się pączkiem.
Niepewnie weszła do mieszkania.
- Czy Grundy tu był?
- Był i poszedł - odparł Mallory. Zaprowadził ją do kuchennego stołu i podsunął jej
krzesło. - Z czym pijesz kawę?
- Tylko ze śmietanką. - Poruszyła się niecierpliwie na krześle. - Do diabła,
człowieku,
powiedzie, co się stało!
Mallory uśmiechnął się.
- Dogadaliśmy się, że się nie dogadamy.
- A rubin?
- Wrócił do mojego świata.
Nagle rozejrzała się z obawą.
- Chyba nie powinniśmy o tym rozmawiać. On może podsłuchiwać.
- Wszystko w porządku - uspokoił ją Mallory. - On i tak mi nie wierzy.
Podał jej filiżankę kawy, a potem nalał sobie.
- Cholera, brakuje mi mojego kubka z emblematem New York Mets!
- Zostawiłeś go na swoim Manhattanie?
- Prawdę mówiąc zostawiłem go w pokoju Lepa Gillespie ego - wyznał detektyw.
- Więc dlaczego po niego nie pójdziesz, skoro tak ci na nim zależy?
- Pewnie kiedyś pójdę, za jakieś trzy, cztery lata - zgodził się Mallory.
Przyniósł pączki, postawił je na stole i podał jednego Winnifred.
- Dziękuję, Mallory - powiedziała przyjmując pączka i maczając go w kawie. -
Obawiam się, że zjadłem już prawie połowę - usprawiedliwiał się Mallory. - Ale nie
miaÅ‚em nic w ustach, odkÄ…d Mürgenstürm mnie tu sprowadziÅ‚. - W zwiÄ…zku z czym
nasuwa mi się interesujące pytanie - podjęła Winnifred. - Teraz, kiedy chyba zostaniesz
tu na stałe, co zamierzasz zrobić ze swoim życiem? - To samo, co dotąd.
Potrząsnęła głową.
- Tutaj jest inaczej. Tutaj masz za przeciwnika Grundy ego, a także niezliczone
skrzaty, elfy, gobliny i temu podobne. Twoje metody mogą się nie sprawdzić. Mallory
uśmiechnął się.
- Na razie sprawdzają się nie najgorzej. A kryminaliści, których tu spotkam, na pewno
nie będą dużo grozniejsi od włóczęgów, handlarzy narkotyków i brutalnych mężów, z
jakimi dotąd miałem do czynienia.
- Możliwe - przyznała. - Ale mamy nawet inny system wymiaru sprawiedliwości.
- Na swój sposób wasz system jest lepszy - stwierdził detektyw w zamyśleniu. -
Przynajmniej Gillespie nie będzie już popełniał żadnych przestępstw, a mój
przyjaciel
Mürgenstürm nie może zaapelować o mniejszy wymiar kary i znalezć siÄ™ z powrotem
na
wolności, zanim wzejdzie słońce. - Z zadowoleniem pokiwał głową. - Tak, myślę,
że całkiem
niezle tu sobie dam radÄ™.
- Mam nadzieję - mruknęła Winnifred.
- Ale jeszcze czegoś mi brakuje - rzucił detektyw niezobowiązującym tonem.
- O? Czego?
- Wspólnika.
- Dlaczego tak dziwnie mi się przyglądasz, Mallory? - zapytała Winnifred. - Chcesz się
wyrwać z Koszmarni, prawda? - przypomniał jej. - Jak ci się podoba nazwa:  Mallory i
Carruthers, Agencja Detektywistyczna ? - Mówisz poważnie? - zawołała. Jej oczy
rozbłysły podnieceniem. -  Dyskretne i Poufne Dochodzenia - ciągnął Mallory. -
 Fundacja Grundy ego i Przeciwnika, Spółka z o.o. .
- Co to znaczy? - zapytała nagle.
Uśmiechnął się.
- Taki prywatny żart.
Pochylił się do przodu.
- No więc jak? Wchodzisz w to?
- Oczywiście że wchodzę! - wykrzyknęła. - Tej nocy po raz pierwszy od piętnastu lat
znowu poczułam, że żyję!
- Dobra - oświadczył Mallory. - Sprawa załatwiona. - Zawahał się. - Równie dobrze
możemy pracować tutaj. Nie ma sensu wynajmować biura, dopóki nie odłożymy
trochÄ™ forsy.
- Moim zdaniem niezłe rozwiązanie - przytaknęła Winnifred dopijając kawę. - Nie żałuj
mi tak tych pączków, Mallory.
- Gdzie jest twój mały konik? - zamruczał znajomy głos. Odwróciwszy się ujrzeli
FelinÄ™ stojÄ…cÄ… w drzwiach kuchni.
- Co ty tu robisz? - zapytał Mallory.
- Jestem głodna - oznajmiła. Podeszła i otarła się o niego biodrem, po czym odwróciła
się do Winnifred z niewinnym uśmiechem. - Gdzie jest Eohippus? - W domu - odparła
chłodno Winnifred. - Poczęstuj się pączkiem.
Felina lekko wskoczyła na lodówkę.
- Wolę mleko - powiedziała i polizała sobie ramię. Mallory wpatrywał się w nią przez [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anielska.pev.pl