[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Dotknięcie ramienia zaskoczyło ją. Omal nie krzyknęła.
Kailo!
Obróciła się.
To był on. Jaki przystojny. Grał w tenisa, więc był w białym stroju. A ciało miał
śniade, opalone. Uśmiechnął się do niej czule, błyskając białymi zębami.
Pysznie wyglądasz powiedział.
Uśmiechnęła się. Czuła się nieco odurzona. Dwa drinki zaprawione rumem to było
trochę za dużo jak na tę porę dnia.
Dziękuję.
I co? Gotowa na romans? spytał. Powiedział to żartem, ale spoglądał na nią bardzo
poważnie. Delikatnie oparł ją o ścianę i przesunął palcami po jej twarzy.
Nie mogę.
Wiesz, że w końcu się zdecydujesz.
Uśmiechnęła się do niego, lecz zaprzeczyła ruchem głowy.
Nie moglibyśmy& chcę powiedzieć& że tak nie wolno.
Na pewno nie.
Zachichotała. Do diabła z tymi drinkami.
Przycisnął ją do ściany. Nagle poczuła dotyk jego warg, gorących, namiętnych.
Mocniej zakręciło jej się w głowie. To przez alkohol, pomyślała. Gdy po chwili uprzytomniła
sobie, co robi, odwzajemniła pocałunek. %7łarliwie. Ich języki starły się w pojedynku.
Zaczynało brakować jej powietrza. To dziwne, czuła jednocześnie podniecenie&
I odrazę.
Ogarnęła ją panika. Jego dłonie już obejmowały jej piersi, wędrowały po udzie. Czuła
ich dotyk niebezpiecznie blisko najintymniejszego miejsca.
Chodz ze mną do łóżka, kochaj się ze mną& szepnął namiętnie przy jej wargach.
Nagle zapragnęła go odepchnąć. Ale on sam się odsunął.
Kocham cię. Nie mogę się doczekać, kiedy zmienisz zdanie. Ale ta chwila
nadchodzi. Czuję to, gdy się całujemy szepnął. Tyle jeszcze chciałbym skosztować,
poczuć językiem. Chcę, żeby ci było dobrze. Pocałować cię tu& i tu&
Palcem dotykał kolejnych miejsc. Kaila raptownie nabrała powietrza. Do tej pory nie
myślała o ich znajomości poważnie. Ale to już nie była zabawa. I nie fantazja.
To była rzeczywistość.
Ale mogę poczekać. I poczekam. Bo wtedy będzie nam dużo lepiej& Zechcesz
mnie. Gdy skończymy, na pewno mnie zechcesz, zobaczysz.
Ja& po prostu&
Język jej się plątał.
On zaś delikatnie przesunął dłonią po jej policzku, patrząc z głębokim zrozumieniem,
a potem odszedł, pogwizdując.
Po drodze do szatni spotkał znajomego. Wdali się w rozmowę, zaczęli żartować,
śmiać się, przekomarzać.
Kaila oparła się o ścianę. Drżała, kolana miała miękkie.
Znowu nie wiedziała, czego właściwie chce.
Fantazjowanie było bardzo zabawne. Wyobrażała sobie kochanka. Przystojnego,
czarującego, skupionego na tym, by było jej z nim dobrze. Darzącego ją uwielbieniem.
Odgadującego w mig, gdzie i jak dotknąć jej ciała.
Ale nagle poczuła się& nieczysta.
Mogła mieć to, czego chciała, ale tak naprawdę wcale tego nie chciała.
Znowu zaczęło zbierać się jej na płacz.
Wreszcie odlepiła się od ściany i zdołała przejść do szatni. Musiała z powrotem
przenieść tę znajomość na płaszczyznę koleżeńską. No, chyba że Dan jednak ma romans.
Wtedy wpadłaby w taką wściekłość, że przespałaby się z pierwszym napotkanym mężczyzną.
Z nim.
Uśmiechając się, przystanęła przed swoim schowkiem. Uczucie odrazy do prawie na
pewno niedoszłego kochanka odpłynęło w dal. On jest uroczy. Oto czarujący mężczyzna,
który wie, jak poprawić jej samopoczucie. Znów miała wrażenie, że jest atrakcyjną, budzącą
pożądanie kobietą, nawet jeśli od czasu do czasu chodziła ubrudzona owsianką albo dziecięcą
kupą.
Zostawił jej róże. Piękne, czerwone róże. Cały tuzin. Leżały na ławce, dokładnie przed
jej schowkiem.
Podniosła je z uszczęśliwioną miną i syknęła:
Au!
Zaczęła ssać palec w miejscu, gdzie ukazała się malutka kropla krwi.
Te kwiaty miały kolce.
Mimo to pomysł, żeby ofiarować jej róże, był taki romantyczny, erotyczny,
urzekający&
Długo stała pod prysznicem, mając nadzieję, że zanim znajdzie się w domu, trochę
rozjaśni jej się w głowie.
Po powrocie świat wydał jej się znacznie lepszy. Anna doprowadziła dom do połysku,
Anthony uciął właśnie sobie drzemkę, Shelley bawiła się lalkami Barbie, a Justin
ciężarówkami, przy czym oboje jednocześnie oglądali na wideo film Disneya.
W kuchni zastała Annę, krojącą warzywa na gulasz, zaplanowany na kolację.
W pewnej chwili zerknęła do jadalni i drgnęła.
Na stole stał olbrzymi wazon pełen róż.
Anno? powiedziała.
Przyniesiono je godzinę temu.
Od kogo?
Nie wiem. Koperta jest zaadresowana do ciebie.
Kaila weszła do pokoju. W różowym wazonie stały co najmniej dwa tuziny róż.
Znalazła kopertę i wyjęła z niej bilecik. Tekst był bardzo prosty: Kailo, kocham cię. Dan .
Niektóre sprawy ciągnęły się dniami, tygodniami, nawet miesiącami, zanim nastąpił
przełom.
Bywały też fatalne przypadki, gdy mordercy w ogóle nie udało się wykryć. U
seryjnych morderców dobre było przynajmniej to, że najczęściej głęboko w podświadomości
mieli wyryte pragnienie, by ich złapano. Zdawali sobie sprawę ze swego zwyrodniałego
zachowania i chcieli, by ktoś położył mu kres. Dlatego zostawiali wizytówki, za każdym
razem prowokowali policję poszlakami. W miarę rozwoju techniki z każdym rokiem rosła
więc liczba przypadków, w których można było w niewątpliwy sposób przypisać mordercę do
ofiary. Odciski palców, włókna, ślady zębów, badania DNA, wszystko to zwiększało liczbę
skazywanych i traconych przestępców.
Tylko najpierw trzeba było ich złapać.
Tu właśnie było pole do popisu dla psychologów.
Kyle spędził ranek razem z Jimmym pod Krome. Potem sprawdził w urzędzie
koronera wyniki wstępnych oględzin lekarskich i dowiedział się, że głowa, ramię oraz tułów
należały do tej samej kobiety. Kazał wykonać niezliczone fotografie tatuaży na znalezionym
tułowiu i na pośladkach nie zidentyfikowanej ofiary w kostnicy. Po południu zdjęcia były już
[ Pobierz całość w formacie PDF ]