[ Pobierz całość w formacie PDF ]
W dzień moich imienin nikt nie podszedł do mnie, nie uścisnął ręki, nie
powiedział: szczęść ci Boże"!...
Nie potrzeba nawet być mazgajem, aby być smutnym w taki dzień. Posiadam
przyjaciół, znajomych, którzy witają mię, mówią komplementa... nie posiadam
tylko jednej rzeczy, nie posiadam niczyjego serca. Pani Helena nawet
zapomniała, choć pisała przed dwoma tygodniami, że nie może sobie wyobrazić
życia beze mnie".1
Było wszystkiego 42 rs. 60 kop. Lokajowi w Szulm. Kolej Dorożka Papierosy
Dziennik *
10 obiadów w Taniej Kuch. Mieszkanie Chleb za miesiąc Pięć funtów cukru
60 Proszek 4
1.30 Przenoszenie 55
30 Gruszki 5
10 45 Koperty , marka Herbata 10 20
2.10 Chleb 16
4 Stróż 15
1.20 34 Stół 10
1.452
1 Dalej dwie kartki wyrwane,- obie, jak świadczą ślady przy grzbiecie,
były obustronnie zapisane.
2 Błąd w dodawaniu: suma wynosi 1,35 rs.
WARSZAWA, 1887
203
Herbata 25 23.48 42.60
Chonowskiemu pożyczyłem8.82V2 + 1.45 24.93
Zydlerowi pożyczyłem 50 k. 24.93 17.67
Metoda Leidenscheidta *10
Siennik 1.10
Wypchanie i^K-ST 30 k.
Cudn. 4B& 25 k.
Chmielna 1 17.67
Drobne wydatki: nafta, tytoń 77 1.37
23.48 16.40 l
Zostało się jeszcze 16 rs. 40 k. na kupno munduru i ca-łomiesięczne życie.
Nie jadłem lodów, nie byłem ani razu w kawiarni, raz jeden byłem w teatrze, nie
wydaję ani grosza na darmo. Cho-nowski i Zydler winni mi 9 rs. 32V2 k. Wydałem
więc na życie i urządzenie się dotąd 14 rs. 16V2 k.
A przecież grozi mi wielka bieda.
Czynić dobrze, świadczyć łaski bywa nieraz tak nieodzownie potrzebą naszego
sumienia, jak jest potrzebą naszego organizmu jeść.
6 września (wtorek).
Byłem dziś u Wasilkowskiego z Filipkowskim i kapitanem". * W ratuszu prowadził
nas do kryminału" kapitan", obeznany do pewnego stopnia z procedurą ukłonów
panom komisarzom, radcom, naczelnikom, za zezwoleniem których można dopiero
oglądać Leona. Weszliśmy tedy na
1 Błąd w odejmowaniu: różnica wynosi 16,30 rs.
DZIENNIKI, TOMIK XV
l'j
jakieś schodki stamtąd do zakratowanej izby. Pan radca" zmierzył nas nieufnym
wzrokiem.
Panowie studenci?
Tak.
Hh-um...
Mamy do niego pilny interes pod względem jego lekcyj.
Jego lekcyj? Wasilkowski... wątpię, czy będzie potrzebował jeszcze lekcyj
ale idzcie, panowie.
Otwieramy tedy drzwi do obszernej nory biurowej, gdzie znów jest kilku panów
radców". Jest tam i kilka facetek młodych, a wśród nich Leon.
Przesyła nam pocałunki, lecz jeszcze rozmawiać nie mo-żem póki nie skinie
jakiś młody radca. Nareszcie...
Rzucamy się sobie w ramiona. W takich razach poznaje się tę niezgłębioną
sympatię, jaka nas łączy. Ileż razy różniliśmy się w poglądach, spierali o
kierunki nigdy tylko nie mogliśmy się oprzeć wzajemnemu pociągowi ku sobie,
gdy słowa nasze staczały się na jeden brylantowy wyraz: ojczyzna.
On już rozpoczął życie za nią.
Pierwsze słowo po przywitaniu:
A co jak tam stoi kwestionariusz ludowy? *
yle stoi...
Zwinie! No ale do porządku dziennego, nas, tj. mnie, Antenowa, Talkę i
Staweno, wyrzucą z uniwersytetu. Nie róbcie z tego powodu burd! Niech ich
diabli!... Jedziemy do Krakowa, a jeśli JWny hr. rektor Tarnowski nie przyjmie
jedziemy do Genewy. Ja na rok pojadę pożegnać Wołyń...
Kiedyż sąd?
Czwartego pazdziernika.
Jakże was tu podejmują?
Elegancko. Przez dwa tygodnie spało nas 19 w jednej izbie: na jednej pryczy
dziesięciu złodziei, na drugiej karaluchy, pluskwy i dziewięciu studentów. Było
tam jedno okno i dwa drewniane naczynia jedno z wodą czystą, drugie...
WARSZAWA, 188?
205
dla nłerobienia sobie subiekcji. Teraz siedziemy w norach po trzech.
Z kimże ty?
Z dwoma kieszonkowymi".
A wikt jaki?
Warszawa karmi... Patrzcie spodnie, buty, bieliznę, wino, herbatę,
papierosy, książki, wreszcie całusy wszystko dostarcza ta Warszawa tajemnicza.
Przynoszą np. kosz z czystą bielizną i prowiantami dla mnie, Talki i Maksyma
nie wiadomo od kogo. Wiesz, poeto, jeśli kto, to Warszawa warta ody...
I rzucisz nas, delegacie?
Z tobą spotkam się jeszcze nieraz co?
Daj Boże!
Cóż Chunior?
Kiepsko...
Gdzież idzie?
Ku... matuszkie"...
A Piaseckł?
Ksiądz.
Macie nowych jakiegoś Rakowskiego?
Jest ale bez ciebie...
Cicho... my wiecznie razem!
Wchodzi kilka facetek eleganckich, matka i siostra Talki, siostra Wiśniewskiego.
Panie Wasilkowski! proszę woła pan radca. Otwierają małe drzwiczki
Adieu]
Nad tym pokoleniem, nad garścią nas, nad tymi, co siedzą dziś w kryminale
rozciąga się żelazna prawica ostatniego wielkiego poety, brzmi spiżowy głos
starca: nie umierajcie!" Między nami i tymi, co umierali w sybirskich stepach,
na szubienicach i w cytadelach, co słuchali śpiewki Z dymem
206 ____ _____ ___ ___________DZIENNIKI, TOMIK XV
pożarów... istnieje jeden tylko jeszcze człowiek, co domaga się od nas życia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]