[ Pobierz całość w formacie PDF ]
truchła. Za masywnym stołem siedzieli sędziowie z twarzami stężałymi od nienawiści. Przed nimi
stał młody mężczyzna, dzielny rycerz pięknej postawy, wysoki, którego ciało zahartowane było
trudami, z nadzwyczaj delikatnymi rysami twarzy, z czarnymi jak węgiel włosami i z czarnymi
oczyma, błyszczącymi niezwykłym blaskiem - Adhemar d Aquitaine. W owym czasie byłem
członkiem inkwizycji i widziałem, jak ten człowiek odpowiadał na pytania swych katów, jak
cierpiał, gdy polewano go wrzącą oliwą. Regis de Montsegur, bezzębny mężczyzna z potężnym
brzuchem i niebieskimi, stalowymi oczyma, oświetlił pochodnią wykrzywioną bólem twarz
rycerza.
- Adhemarze - powiedział - twierdzisz, że należysz do zakonu templariuszy?
- Tak.
- Powiedz nam, czy templariusze są gnostykami i doketami?
- Nie jesteśmy gnostykami i doketami.
- Powiedz nam, czy jesteście manichejczykami, którzy twierdzą, że są dwie postacie Chrystusa
- wyższa, boska i niższa, ziemska?
- Nie jesteśmy manichejczykami.
- Nie.
- Nikolaitami?
- Jesteśmy templariuszami.
- Czy jesteście sektą bezbożną?
- Jesteśmy chrześcijanami.
- Jesteście chrześcijanami? - powtórzył zdziwiony Montsegur. - Czy nie przyjęliście, jak
powiadają, religii Mahometa?
- Nie zawarliśmy żadnej umowy z islamem.
- Czy nie twierdzicie, że Jezus był fałszywym prorokiem, a nawet zbrodniarzem?
- Jezus jest naszym prorokiem i naszym Panem.
- Czy nie odrzuciliście boskości Jezusa?
- Nie.
- A jednak utworzyliście w łonie oficjalnego zakonu pewne stowarzyszenie z własnymi
mistrzami, zasadami i sekretnymi celami?
- To prawda.
- A czy nie trzeba zdeptać krzyża, by zostać przyjętym do waszego zakonu?
- To oszczerstwo - jęknął Adhemar, cierpiąc straszliwe męki.
- Czy nie zamierzaliście opanować świata??-.-??
- Nie mamy takiego zamiaru.
- Wiemy, że nowych członków przyjmujecie nocami przy drzwiach zamkniętych, w
kościołach i kaplicach zakonu...
- Tak - szepnął Adhemar.
- Mów głośniej, nie słyszymy cię.
- Tak jest - powtórzył skazaniec. - Przyjmowanie kandydatów odbywa się przy drzwiach
zamkniętych.
- Powiedz nam, czy taki kandydat nie musi wyprzeć się Boga, Syna Bożego, Zwiętej Dziewicy
i wszystkich świętych?
- To kłamstwo.
- Powiedz mi, czy nie głosicie, że Jezus nie jest prawdziwym Bogiem, ale fałszywym
prorokiem i że jeśli cierpiał na krzyżu, była to kara za jego zbrodnie, a nie odkupienie win rodzaju
ludzkiego?
- Niczego takiego nie głosimy.
- Powiedz nam - pytający podniósł głos - czy nie zmuszacie neofitów, by spluwali trzy razy na
krzyż, który podstawia im jeden z rycerzy.
- To oszczerstwa. - Adhemar ciężko dyszał.
- Czy nie zdejmujecie szat, by wymienić się bezwstydnymi pocałunkami, najpierw w usta,
potem między barki, a na koniec w pępek?!
- Nie całujemy się bezwstydnie.
- Mając takie bogactwa, czy nie zapieracie się Chrystusa, który był ubogi? - zapytał prałat,
który stawiał to pytanie po raz trzeci.
Wówczas Adhemar nadludzkim wysiłkiem podniósł głowę i wyprostował się.
- Karmimy jednego biedaka przez czterdzieści dni, gdy umiera któryś z braci i odmawiamy sto
razy Ojcze nasz przez cały tydzień po jego zgonie. Mimo wydatków wojennych każdy klasztor
zakonu templariuszy ofiarowuje trzy razy w tygodniu strawę wszystkim biedakom, którzy zechcą
tam przyjść.
- Pytam jeszcze raz, czy nie wypieracie się naszej wiary?
- Na potwierdzenie żarliwości naszej wiary przywołam chwalebny przykład rycerzy z Safadu,
pojmanych przez sułtana po upadku bronionej przez nich twierdzy. Było ich osiemdziesięciu.
Sułtan przyrzekł im, że ocalą życie, jeśli wyprą się swej wiary. Wszyscy oni odmówili i wszystkim
osiemdziesięciu ścięto głowy.
- Czy nie pragnęliście odbudować Zwiątyni, aby podporządkować sobie świat?
- Respektujemy słowo Jezusa. Czyż on sam nie wygnał kupców ze Zwiątyni? Czy nie
rozdzielał razów, czy nie przewrócił stołów lichwiarzy oraz klatek sprzedawców gołębi?
I wszystkim im przypomniał słowa świętej księgi: Mój dom będzie nazywany domem
modlitwy, a wy zrobiliście z niego jaskinię zbójców . Potem dodał: Powalę Zwiątynię wzniesioną
rękami człowieka i po trzech dniach postawię nową, która już nie będzie dziełem rąk człowieka .
Obserwowałem, jak prałaci zdwajali wysiłki, by udowodnić więzniowi winę.
- Czy nie głosicie, że Jezus wcale nie cierpiał i nie umarł na krzyżu? - zapytał jeden z nich.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]