[ Pobierz całość w formacie PDF ]
biliśmy dzisiaj ogromny krok na drodze do pokoju!
Fala entuzjazmu przebiegła przez pomieszczenie. Qui-
Gon patrzył, jak Nield pochyla się do Cerasi i
chwyta ją ze rękę, a następnie podciąga dziewczynę, żeby
stanęła przy nim. Po chwili podał dłoń także Obi--Wanowi.
Padawan z uśmiechem wskoczył na nagrobek i zajął
miejsce obok dwojga przywódców.
Młodzi wyciągali ręce, by dotknąć jego płaszcza.
Chłopiec pochylał się do nich i przyjmował gratulacje.
Ramieniem objął Nielda i Cerasi. Nawet przez chwilę nie
spojrzał na swojego mistrza. Tak jakby go tu nie było. Jakby
Obi-Wan wcale nie był Jedi.
Wydawało się, że stał się częścią tej wspólnoty.
Jednym z Młodych.
72
05.Uczeń Jedi-Jude Watson-Obrońcy umarłych
ROZDZAA 13
Oui-Gon wyszedł z głównej krypty. W przylegającym do
niej tunelu znalazł zaciszne miejsce, żeby nawiązać kontakt
z Yoda. Mistrz Jedi ukazał się w formie miniaturowego
hologramu. Rycerz pokrótce nakreślił mu sytuację i
opowiedział o wybawieniu Tahl. Yoda w zamyśleniu potarł
dłonią czoło.
- Szczęśliwy jestem, gdy wieści te słyszę - powie-
dział. - Martwię się, że Tahl chora. Opieki ona potrze-
buje.
- Zabiorę ją stąd, gdy tylko nabierze sił do podróży
- obiecał Oui-Gon. - Ale sytuacja na planecie jest na-
pięta.
Yoda kilkakrotnie kiwnął głową.
- Słyszałem ja ciebie, Qui-Gonie. Ale przypomnieć
ci muszę, że ani Melidzi, ani Daanowie o pomoc nas nie
prosili. Już prawie jedno życie Jedi poświęciłem. Dwóch
więcej poświęcać nie chcę.
- Moglibyśmy odtransportować Tahl i wrócić - za-
proponował rycerz.
Mistrz Jedi milczał przez chwilę. - Przed obliczem
Rady Jedi staniecie powiedział w końcu.
- Sam decyzji podjąć nie mogę. O Tahl za
dbać trzeba. Pózniej postanowimy, czy pomocy udzielić.
Wcześniej Jedi opowiadać się po żadnej ze stron nie
73
05.Uczeń Jedi-Jude Watson-Obrońcy umarłych
będą. To by pokojowi zagroziło. Uważać musicie, by żad-
nej ze stron nie złościć.
Jak zwykle, Yoda miał rację. Melidzi i tak będą
wściekli, gdy się dowiedzą, że do ich budynków włamał
się Jedi. A jeśli rozniesie się wieść, że Obi-Wan
uczestniczył w ataku na terytorium Daanów, także oni się
rozzłoszczą.
Pokłonił się.
- Mam nadzieję, że jutro Tahl będzie gotowa. Wró-
cę niedługo, mistrzu.
- Na dzień ten czekam - powiedział łagodnie Yoda.
Hologram zamigotał i zniknął.
- Wracać? Nie możemy wracać! - krzyknął Obi
-Wan. - Nie wolno nam teraz zostawić Młodych! Potrze-
bują nas!
- Oficjalnie nikt nas nie prosił o przywrócenie poko-
ju na tej planecie - tłumaczył cierpliwie Qui-Gon. - Mo-
że kiedy polecimy na Coruscant, Rada Jedi...
- Nie możemy czekać, aż Rada rozpatrzy sprawę -
przerwał mu Padawan, potrząsając głową. - Jeśli bę-
dziemy czekać zbyt długo, Melidzi i Daanowie znów się
uzbroją. Należy działać teraz.
- Posłuchaj mnie - powiedział rycerz surowo. - Yoda
nakazał nam powrót. Tahl wymaga opieki.
Potrzebny jej odpoczynek i leczenie - zaprotesto-
wał Obi-Wan. - Jedno i drugie możemy zapewnić jej na
miejscu. Cerasi powie mi, gdzie trzeba iść. Sprowadzę
lekarza, albo znajdę jakieś bezpieczne miejsce...
- Nie. - Qui-Gon pokręcił głową. - Trzeba zabrać ją
z powrotem do Zwiątyni. Tutaj nic więcej nie zdziałamy.
Odlatujemy jutro.
74
05.Uczeń Jedi-Jude Watson-Obrońcy umarłych
- W ramach naszej misji mieliśmy, w miarę możliwości,
ustabilizować sytuację na planecie - nalegał chłopiec. - Nie
zrobiliśmy tego. Ale możemy to zrobić, jeśli zostaniemy!
- Nikt nas nie prosił...
- Młodzi nas prosili! - Obi-Wan podniósł głos.
- To nie jest oficjalna prośba - powtórzył z uporem
rycerz. Zaczynał już tracić cierpliwość.
- Już wcześniej łamaliśmy zasady - nalegał Pada-
wan. - Na Gali zostawiłeś mnie i ruszyłeś w drogę, cho-
ciaż miałeś zostać w pałacu. Nie stosujesz się do in-
strukcji tylko wtedy, kiedy ci wygodnie.
Qui-Gon odetchnął głęboko, starając się opanować
emocje. Własny gniew nie mógł być odpowiedzią na gniew
Obi-Wana.
- Aamię zasady nie dla własnej wygody, ale dlatego,
że czasami przeszkadzają w wykonaniu misji - powie-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]