[ Pobierz całość w formacie PDF ]

drugiej, poczynając od pierwszego wtargnięcia najezdzców, drobniejszych, ale z
masywniejszymi szczękami.
Przesiadując godzinami nad mrowiskiem i wpatrując się w złudnie*rozumne życie
stworzeń nie potrafiących istnieć samotnie, czuł się prawie
Panem Bogiem. Wiedział, ale nie potrafił wyrazić w języku naukowym, jakim zwykł
się posługiwać, że w niewinnej krzątaninie mrówek jest jakaś tajemnica,
przeznaczenie i ostrzeżenie.
Był w świetnym nastroju, miał przypływ niesamowitej energii, przeczuwał, że jest
bliski odkrycia * i nie chodziło tu wyłącznie o biologię.
Miał koło czterdziestki. Należał do tego rodzaju ludzi, którzy wyglądają solidnie już
od urodzenia i z wiekiem się nie zmieniają. Możliwe, że czuł się ostatnio tak dobrze
dzięki temu, iż jego własny, niezależny od biegu czasu wiek zaczął odpowiadać
wreszcie kalendarzowemu.
Wcześnie wyłysiał, ale zanim włosy zaczęły w naturalny sposób opuszczać jego
okrągłą, całą w błyszczących guzach głowę, zaczął ją golić i zapuścił niedużą bródkę
i wąsy. Nosił okulary w złotej oprawce i staromodny garnitur z czesuczy, trochę na
niego za duży, chociaż zaczął już przedwcześnie tyć. Poruszał się lekko, świetnie
pływał i lubił grać we wszystkie gry związane z piłką, od tenisa po piłkę nożną,
chociaż trudno było tego po nim się spodziewać. Widać było angielskie wychowanie.
Tamtego lata na stacji w Karadagu królowała siatkówka. Przed zachodem słońca
barwna demokratyczna grupa pracowników naukowych, miejscowych i
przyjezdnych, wraz ze studentami na praktyce, grała po kąpieli w morzu w
siatkówkę. Taktowny i dobrze wychowany Aleksiej Kiriłowicz przyjmował lekką
piłkę, precyzyjnie podawał i odbijał najtrudniejsze podania, tocząc się pod piłkę jak
morska fala. Sandroczka skakała, szybko ruszała łokciami i długimi goleniami z
wysoko umocowanymi do ścięgna mięśniami łydki, gubiła piłkę,
wydawała okrzyki i głośno się śmiała, otwierając usta tak szeroko, że widać było
różowe gardło.
 Czarująca dziewczyna" * rzucił na nią kontemplacyjne i abstrakcyjne spojrzenie
badacza Aleksiej Kiryłowicz. Od dawna był żonaty, jego żona była docentem,
hydrobiologiem z dużym dorobkiem. Wiele lat temu zostawiła swego pierwszego
męża dla Aleksieja Kiryłowicza, wówczas jeszcze studenta, nie mieli ślubu
kościelnego.
Urodzona i wychowana w rodzinie luterańskiej, na początku chciała przejść na
prawosławie, żeby ich małżeństwo zostało uznane, ale po rewolucji szybko o tym
zapomniała, z czasem ten pomysł zaczął się wydawać nawet śmiesznym: głębokie
różnice między kościołami nie miały już w zmienionym świecie żadnego znaczenia.
Małżonkowie mieli więc tylko ślub cywilny i żyli w całkowitej zgodzie, wymieniając
się przy kolacji zawodowymi wiadomościami i nie myśląc o zdradzie.
Delikatny płomień, który zaczął się tlić w obficie owłosionej piersi Aleksieja
Kiryłowicza, może i pozostałby przez niego niezauważony, gdyby Sandroczka
również nie zwróciła uwagi na tego zabawnego i staromodnego profesora i nie
rozdmuchała tego słabego płomienia.
Dała mu na początku trzy dni, ale nie podszedł do niej, chociaż w czasie gry w
siatkówkę ustawiał się zawsze naprzeciwko i piłkę podawał tylko jej. Dała mu więc
kolejne dwa dni * spędzali wieczory w dużym towarzystwie, kąpiąc się i grając w
siatkówkę, ale wciąż do niej nie podchodził, tylko rzucał w jej stronę szybkie,
bojazliwe spojrzenia i coraz bardziej ją intrygował. W ciągu dnia w ogóle
się nie spotykali, on szedł do swych mrówek, ona * pomagała botanikom sporządzać
zielnik.
%7łycie zastawia jednak na ludzi szlachetnych i porządnych, do jakich z pewnością
zaliczał się Aleksiej Kiryłowicz, najprostsze, ale i najpewniejsze pułapki. Już prawie
wychodził zwycięsko z nierozpoczętej gry, kiedy nawinął się ów kamyczek.
Właściwie to noga Sandroczki na nim się podwinęła w zapale gry w siatkówkę. Nie
mogła na niej stanąć.
Pracownicy naukowi płci męskiej nieśli Sandroczkę na rękach od samego brzegu
morza aż do domu. Najpierw dwóch doktorantów na złączonych w kształcie
siedzenia rękach, pózniej ichtiolog Botażyński na barkach i jako ostatni * Aleksiej
Kiryłowicz. Miał ją już tego samego wieczoru * z jej łokciami, kolanami, zwichniętą
kostką i całą resztą.
Dobrze pamiętał, jak zaniósł ją do narożnego pokoju, a pózniej wpadł na daczę
Jungego, gdzie wziął z apteczki bandaż, niemiecki, przedrewolucyjny, pewnie jeszcze
z zapasów zmarłego Wiaziemskiego, i wrócił do Sandry, żeby zabandażować
spuchniętą i zaczerwienioną stopę. Te pół godziny między opatrzeniem i chwilą,
kiedy nie zamknąwszy drzwi wdarł się w muskularne łono miłośniczki siatkówki,
zupełnie wypadły mu z pamięci.
Sandra zaszła w ciążę chyba już tamtego pierwszego wieczoru i dwa miesiące
pózniej Aleksiej Kiryłowicz zostawiał ją po skończeniu delegacji bez wątpienia
brzemienną, przekonany, że wkrótce po nią wróci.
Zmiana poprzedniego życia, spowodowana całą tą romantyczną historią, wymagała
jednak więcej czasu, niż się spodziewał.
%7łona przyjęła wiadomość o powstałych okolicznościach z luterańskim spokojem, a
nawet dość chłodno. Jedyny warunek, jaki mu stawiała, okazał się nieoczekiwany i
ciężki do spełnienia: prosiła, żeby odszedł z uniwersytetu, gdzie razem pracowali. Do
września nic nie mógł zrobić, ponieważ na uczelniach była przerwa wakacyjna. We
wrześniu znalazł się wakat na Timiriaziewce. * Timiriaziewka * Akademia Rolnicza
im. Iwana Timiriaziewa (przyp. tłum.)
Pojawiły się problemy z mieszkaniem. %7łona zostawała w mieszkaniu na Polance.
Akademia Timiriaziewska miała mieszkanie służbowe, ale trzeba było czasu na jego
załatwienie. A czasu było coraz mniej, chociaż ciąża Sandry była prawie
niezauważalna, nie musiała nawet do siódmego miesiąca przerabiać ubrań.
Codziennie otrzymywała od Aleksieja Kiryłowicza listy i będąc lekkomyślną
zupełnie nie zastanawiała się nad tym, co się z nią stanie, jeśli on zniknie tak samo
nagle, jak się pojawił. A może była przekonana, że Medea wezmie na siebie
wychowanie i tego dziecka, jak wzięła kiedyś ją i braci.
Na razie siostry o tym nie rozmawiały. Medea zresztą zrobiła przegląd starej bielizny
i coś tam odłożyła na pieluchy. Dopiero zobaczywszy w jej rękach staromodny
czepek, którego brzeg haftowała, Sandra opowiedziała o Aleksieju Kiryłowiczu,
potrząsając włosami i wydzielając literę  b" w słowie  bardzo".
* Bardzo mi się spodobał... jest bardzo interesującym człowiekiem... ty go bardzo
dobrze znasz...
Medea rzeczywiście dobrze go pamiętała z dzieciństwa. Jako student wynajmował u
nich pokój jeszcze przed wyjazdem do Anglii * Krym przyciągał wtedy wielu
naukowców.
Teraz na jego przyjazd czekały obie siostry Sinopli.
Aleksiej Kiryłowicz w międzyczasie otrzymał mieszkanie * całoroczną daczę obok
parku Timiriaziewskiego, koło Sołomiennej Storożki. Dacza była tak zaniedbana, że
trzeba było robić szybki remont, do tego wszystkiego musiał przygotować nowy duży [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anielska.pev.pl