[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wesołe szczekanie psa.
A co za zapach!
Casey aż podniosła głowę w zachwycie i głęboko wdychała słone
powietrze zmieszane z wonią żonkili, tulipanów, hiacyntów i anemonów
rosnących grządkami wzdłuż trawników.
Nagle drzwi domu otworzyły się i Casey natychmiast pozbyła się
wątpliwości i zachwytu. Tak, to na pewno był dom Stonera; w drzwiach stała,
ubrana jak modelka, Pamela Tyrone. Miała na sobie ostro różową, lnianą,
bardzo prostą sukienkę.
Ale nawet ktoś, kto by się na tym w ogóle nie znał, musiałby przyznać, że
kosztowała fortunę. Na szyję założyła sznur pereł, które aż biły w oczy.
Delikatne sandały na wysokich obcasach nadawały jej nogom naprawdę kobiece
kształty. Wyglądały lepiej, niż znoszone mokasyny Casey, założone na długą
drogę samochodem.
Westchnęła. Przywołała na twarz jeden ze swoich rozbrajających
uśmiechów, chcąc uprzedzić odpychającą oziębłość Pameli. Nic z tego; wzrok
Pameli pozostał piękny i zimny, jak lodowiec.
- Widzę, że nas pani znalazła - głos Pameli dotarł do Casey razem z
zapachem drogich perfum.
- 91 -
S
R
- Tak, wskazówki były zbyt precyzyjne, by można się było pomylić -
rzekła Casey, stanąwszy na pierwszym stopniu schodów. - A pani, widzę, jest tu
zadomowiona.
Było to wprawdzie stwierdzenie faktu, ale w zdaniu tym Casey zawarła
również swoje wątpliwości. Poczuła się nieswojo. Coś było nie tak, spodziewała
się, że Matt sam wyjdzie na jej spotkanie. Sądziła, że zamiast tego ogromnego
domu będzie tonący w krzewach jaśminu domek z trzema, czterema pokojami.
Nade wszystko nie spodziewała się, że to właśnie Pamela otworzy jej drzwi i
przywita ją w sposób dający Casey do zrozumienia, że to ona jest tu panią.
- Tak, tak - rzekła bezosobowo. - Matt i ja przyjechaliśmy tu wczoraj, by
wszystko przygotować.
Prawda, Matt powiedział Casey, że jedzie. Przez ostatnie trzy tygodnie
spędzali ze sobą dużo czasu i z dnia na dzień coraz bardziej się do siebie
przywiązywali. Jej obawy, że ze Stonerem nie może absolutnie wiązać swojej
przyszłości, jakoś same przez się powoli znikały, a przynajmniej - traciły swoją
ostrość.
Ale teraz, po tym co tu zastała, jej obawy rodziły się od nowa. Co innego
było mieszkać w imponującym domu na Beacon Hill w Bostonie, a co innego -
w tym ogromnym domu tutaj. Miał to być domek letniskowy, a tymczasem jest
to dom mieszkalny, o którym wielu bogatych ludzi mogło jedynie marzyć. Poza
tym domem Matt wspominał jeszcze coś o jakimś domu w Meksyku i zimowej
willi w Vermont.
- A gdzie jest pan Stoner? - spytała wesoło, nie zrażona postawą Pameli.
- O ile wiem, Matt jest bardzo zajęty. Prosił mnie, bym pokazała pani jej
kwaterę - odrzekła Pamela. Zamknęła za sobą drzwi wejściowe i gestem
poprosiła, by Casey poszła za nią.
- Moją kwaterę? - spytała Casey, zmuszając się do śmiechu. - Brzmi to
tak, jakby mnie pani traktowała jak służącą.
Pamela zaśmiała się złośliwie.
- 92 -
S
R
- Tak naprawdę, będzie tu pani  dziewczyną do wszystkiego", prawda?
Casey poczuła, jak zimny dreszcz przeszedł ją całą.  To pewnie na skutek
chłodnego wiatru na Cape - pomyślała. Powinnam założyć jakiś żakiet".
Zcieżka wiodła wzdłuż tylnej ściany domu do małego, ukrytego w
krzewach domku.
- To tutaj - rzekła Pamela. - Jest mały i dość surowy. Ale sądzę, że
poczuje się pani w nim dobrze.
Casey jeszcze raz zmusiła się do uśmiechu, starała się znalezć powód, dla
którego Matt umieścił ją w takim odosobnieniu. Na pierwszy rzut oka nie miało
to sensu, mogło wydać się poniżające.
Wątpliwości wyzbyła się natychmiast po wejściu do środka; domek był
przepiękny! Dokładnie tak go sobie wyobrażała!
W dużym sitting-roomie stała elegancka, skórzana kanapa oraz stylowe,
wyściełane krzesła. Ogromny kominek zbudowany z polnych kamieni, z
zapasem brzozowych szczap zapewniał ciepło w zimne dni. Po obu stronach ko-
minka znajdowały się drzwi wiodące na taras, z którego rozciągał się widok na
całe Woods Hole.
Naprzeciw kominka były drzwi prowadzące do niewielkiej, ale ze
smakiem urządzonej sypialni. Aazienka mieściła się obok.
Była tu również mała kuchenka, z której okna rozciągał się widok na
wyłaniający się z mgły port.
- Ależ to piękne gniazdko! Strasznie mi się tu podoba! - zawołała do
Pameli.
Ta uśmiechnęła się zimno i powiedziała:
- Pomyśleliśmy, że poczuje się tu pani, jak w domu. Zwykle mieszkają tu
służący naszych gości.
Czyż nie to tłumaczyła sobie sama? Nie ma przyszłości ze Stonerem!
Może mu służyć jakiś czas, jak długo to będzie konieczne - jemu. A potem...?
Casey zebrała całe opanowanie i odwagę i zwróciła się do Pameli.
- 93 -
S
R
- Dziękuję za pokazanie mi miejsca. Zabiorę bagaże i rozpakuję się.
- Dzisiaj nie musi się pani zajmować gotowaniem - powiedziała Pamela. -
Jest tu Mary O'Reilly i ona przygotuje kolację. Dla siebie ma pani wszystko w
szafach i lodówce. W kuchni proszę być rano o szóstej. Czy to jasne, pani
Adams?
- Absolutnie jasne, panno Tyrone - odpowiedziała Casey jednoznacznie
sprowadzona do roli służącej.
Po wyjściu Pameli Casey zabrała się natychmiast do rozpakowywania.
Pózniej, czując, że w pokoju jest dość chłodno, rozpaliła w kominku. Te
czynności nie rozładowały do końca napięcia. Nie mogła wyzbyć się
wątpliwości: mogła zostać potraktowana, jak służąca, ale równie dobrze mogło
być też tak, że Matt chciał ją mieć jedynie dla siebie, na osobności. Nie chciał
się nią chwalić przed przyjaciółmi, bo nie pochodziła z ich sfery. Może już
rozgryzł ją na tyle, by się zorientować, że jedyną rzeczą, której się naprawdę
bała, było to, że potrafiła pracować z bogatymi i dla bogatych, ale nigdy nie
potrafiła zachowywać się jak oni.
Za najlepszy sposób na wyzbycie się tych myśli uznała gorącą kąpiel.
Związała włosy w kok na czubku głowy, jedynie pojedyncze kosmyki spadały w
dół. Gorąca woda dokonywała cudów. Przywracała siły i radość życia. Skóra
zaróżowiła się od gorąca, mięśnie traciły swą twardość, a oczy zaczęły kleić się
sennie. Poczuła się całkowicie rozluzniona i spokojna.
Dopiero skrzypnięcie podłogi gdzieś obok przywróciło jej normalną
czujność. Usiadła w wannie nie zdając sobie sprawy, że jej zaróżowione piersi
sterczą ponad pianą. Wkrótce skrzypienie się powtórzyło; ktoś skradał się przez
living-room do sypialni. Ale była przekonana, że drzwi wejściowe zamknęła na
klucz, przez tyle lat samotności zamykanie drzwi na klucz stało się jej
odruchem. Ale teraz nie znajdowała się we własnym mieszkaniu, w którym [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anielska.pev.pl