[ Pobierz całość w formacie PDF ]

choć Serena była wprost stworzona do tej roli; po prostu nie mogła znieść, jak podczas próby
Dan robi do Sereny maślane oczy. Co za fatalny błąd. To była scena miłosna, a pomiędzy Da-
nem i Marjorie nie było ani odrobiny iskrzenia. Vanessie zbierało się na śmiech, kiedy na to
patrzyła, ale przeważnie była bliska płaczu. Totalna beznadzieja. Miała nadzieję, że jury festi-
walu filmowego skupi się na jakości zdjęć, a pominie dialogi i grę aktorską, które były zupeł-
nie do bani.
Z kolei z projektu Sereny wyszła najbardziej artystyczna w swojej prostocie filmowa
perełka, z jaką Vanessa miała kiedykolwiek do czynienia. Ledwie mogła na ten film patrzeć.
A najbardziej wkurzające było to, że stało się tak zupełnie przez przypadek. Serena nie miała
zielonego pojęcia, co robi, ale jakimś cudem wyszedł z tego fascynujący film. Czysty geniusz.
Naturalnie ten film był tak dobry głównie dlatego, że większość ujęć nakręciła Vanessa. Nie
mogła uwierzyć, że pomogła Serenie zrobić taki gorący kawałek, nie czerpiąc z tego żadnych
profitów.
Dan spoglądał na zegarek już pięćdziesiąty raz w ciągu ostatniej minuty. Był tak pod-
jarany, że praktycznie sikał po nogach.
- Jezu! Może po prostu do niej zadzwonisz? - burknęła niecierpliwie Vanessa. Za-
zdrość wyzwalała w niej najgorsze instynkty.
Dan już dawno temu zapisał sobie w komórce numer Sereny. Wyciągnął telefon z kie-
szeni płaszcza i zsunął się ze stoika; chodził tam i z powrotem, czekając, aż Serena podniesie
słuchawkę. W końcu włączyła się automatyczna sekretarka.
- Cześć, tu Dan. Czekamy na ciebie na Brooklynie. Gdzie jesteś? Zadzwoń do mnie,
jak tylko będziesz mogła. No dobra. Na razie. - Starał się, żeby jego głos brzmiał nonszalanc-
ko, ale to było nie do wykonania. Gdzie ona się podziewała?
Wrócił do baru i wdrapał się na stołek. Naprzeciw niego stała parująca kawa po ir-
landzku, udekorowana górą bitej śmietany. Cudownie pachniała.
- Nie było jej w domu - powiedział, podmuchał na kawę i upił gigantycznego łyka.
Serena wjeżdżała właśnie windą do swojego apartamentu, kiedy uświadomiła sobie,
jaki numer wycięła. W windzie jechała z nią starsza kobieta w futrze z norek, ściskając doda-
tek towarzyski niedzielnego  Timesa . Była niedziela. Serena powinna być na Brooklynie,
analizować z Vanessą i Jenny ostatnie poprawki do jej filmu. I powinna tam być już od godzi-
ny.
- Cholera - mruknęła pod nosem.
Kobieta w norkach przed wyjściem z windy posłała jej piorunujące spojrzenie. Za cza-
sów jej młodości młode dziewczęta mieszkające przy Piątej Alei nie ubierały się w dżinsy ani
nie przeklinały publicznie. Chodziły na bale kotylionowe, nosiły rękawiczki i perły.
Serena też mogła bawić się w rękawiczki i perły, ale po prostu wolała dżinsy.
- Cholera - mruknęła ponownie, rzucając klucze na stolik w przedpokoju.
Ruszyła pospiesznie do swojego pokoju, gdzie błyskała lampka automatycznej sekre-
tarki. Odsłuchała wiadomość.
- Cholera - powiedziała po raz trzeci. Nie spodziewała się, że Dan też tam będzie. A że
nie miała numeru na komórkę ani do Dana, ani do Jenny, tylko ich domowy numer, nie mogła
zadzwonić.
Przybita, zdała sobie sprawę, dlaczego wyleciało jej to z głowy. Nie chciała jeszcze
raz oglądać swojego filmu, zwłaszcza w obecności innych. To był jej pierwszy film i miała co
do niego pewne wątpliwości, choć Vanessa uważała, że jest super.
Nie był to typowy film. Był to w zasadzie film o robieniu filmu, kiedy nie masz żad-
nych aktorów i nie znasz się na sprzęcie. Jak dokument w środku dokumentu. Serena świetnie
się bawiła przy jego realizacji; nie była tylko pewna, czy film będzie miał jakikolwiek sens
dla tych, którzy jej nie znali. Ale Vanessa była taka tym podjarana, że Serena poszła na całość
i zgłosiła swój film na ich szkolny festiwal filmowy. Nagrodą za pierwsze miejsce była wy-
cieczka na festiwal w Cannes w maju, ufundowana przez ojca Isabel Coates, sławnego aktora.
Serena była już w Cannes, i to wiele razy, więc nie obchodziła jej ta nagroda. Ale by- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anielska.pev.pl