[ Pobierz całość w formacie PDF ]
spojrzał jej w oczy.
- Pojechałeś do Cassie, zanim wyjechałeś z Londynu?
- Tak - powiedział. - Czy to ma jakieś znaczenie?
122
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Po co tam pojechałeś?
- Wiesz po co. - Uniósł rękę, żeby rozmasować kark, który nagle
zaczął go boleć.
- Cała ta historia nie ma nic wspólnego z tobą - powiedziała.
- Oczywiście, że ma. - Próbował nad sobą panować, ale w jego
głosie słychać było gniew. - Chciałem wiedzieć, dlaczego porzuciła
swoją córkę. Twoja babcia opowiedziała mi całą historię tylko
ogólnie. Chciałem to usłyszeć z jej własnych ust.
- Dlaczego? Dlaczego to ma dla ciebie znaczenie?
- Po prostu uwierz mi na słowo, dobrze? - Rzucił pustą puszkę
do zlewu. - Posłuchaj, mój przyjazd tutaj dzisiaj był najwyrazniej
błędem...
- Nie mogłeś wytrzymać z dala od niej, prawda?
- Słucham?
- Od Cassie. Spałeś z nią znowu, prawda? - Zadrżała nagle,
jakby jej było zimno. - Kiedy Ellie zadzwoniła, żeby jej powiedzieć,
że biorę tę pracę, powiedziała, że nie można ci ufać. Nie rozumiałam
wtedy, co ma na myśli, ale teraz już wiem. - Potrząsnęła głową. -
Chociaż nie potrzebowałam tego ostrzeżenia. Ty...
Nie udało jej się jednak dokończyć. Przebył przestrzeń między
nimi jednym krokiem, chwycił ją za ramiona i podniósł do góry, tak
że tylko czubki jej palców dotykały podłogi. Potem przycisnął usta do
jej warg, mocno, wdzierając się do środka z siłą i zręcznością, jakich
już raz doświadczyła.
A ona, mimo wszystko, poddała się.
123
Anula
ous
l
a
and
c
s
Rozchyliła usta i jego język znalazł się w nich błyskawicznie,
sprawiając, że zaczęła tracić rozsądek i równowagę.
- Wiedziałaś, że przyjdę, prawda? - wyszeptał gorącymi
wargami. - Oskarżasz mnie o to, ale wiedziałaś, że przyjdę. - Wsunął
dłoń pod jej warkocz i kciukiem pogładził szyję. - Jestem taki
przewidywalny.
Oddychała zbyt szybko. W uszach słyszała ogłuszające bicie
serca. Czuła, że zaczyna jej się kręcić w głowie, ale to i tak nie miało
znaczenia, bo nie była w stanie się odsunąć.
- Wcale nie jesteś przewidywalny - wymamrotała, ale wątpiła,
czy ją usłyszał. Poza tym gorąco jego ciała i twarda wypukłość, którą
czuła przyciśniętą do swojego uda, zdawały się ją hipnotyzować.
Przeniósł dłonie na jej plecy i Eve wygięła się ku niemu
zapraszająco.
- Nie mogłem się trzymać z dala - powiedział, chwytając ją za
pośladki i przyciskając do siebie.
- Musiałem cię zobaczyć. %7łałosne, prawda? Zwłaszcza że
cokolwiek bym zrobił, ty i tak myślisz o mnie jak najgorzej.
- Nie. - Eve ogarnęły zawroty głowy i ledwie zdawała sobie
sprawę z tego, co mówi. Nie chciała rozmawiać, nie chciała nawet
myśleć. Chciała, żeby ją dalej całował, czarował ustami i językiem, aż
jej mózg podda się tak, jak zrobiły to wcześniej zmysły. - Jake, to nie
ma znaczenia...
- Dla mnie ma.
124
Anula
ous
l
a
and
c
s
I równie nagle jak ją chwycił, teraz puścił. Zachwiała się,
próbując zrozumieć, dlaczego patrzy na nią z taką pogardą, skoro
zaledwie przed chwilą ją uwodził.
- Jake...
- Nie spałem z Cassandrą - poinformował ją.
- A jeśli ty tak myślisz, to po prostu tracę mój czas.
- Ja... nie powiedziałam tego...
- Zapomnij o wszystkim. - Jake ruszył w stronę drzwi. - Ja już
zapomniałem.
125
Anula
ous
l
a
and
c
s
ROZDZIAA DWUNASTY
Jake właśnie przeglądał mapy nawigacyjne z jednym ze swoich
skiperów w kabinie nowo kupionego jachtu, kiedy usłyszał odgłos
wysokich obcasów na pokładzie.
Przez chwilę miał nadzieję, że to Eve, ale wiedział, że to
niemożliwe. Była wciąż na wyspie, pracując w szkole i zdobywając
popularność wśród nauczycieli i rodziców, ale wątpił, żeby chciała go
jeszcze widzieć.
Nie rozmawiał z nią od chwili, kiedy przyjechała, czyli prawie
od pięciu tygodni. Wprawdzie nie było go przez jakiś czas, bo
uczestniczył w wystawie łodzi w Japonii i Ameryce Południowej, ale
był pewien, że bardzo się starała go unikać.
Co nie było łatwe na wyspie tak małej jak San Felipe. Jake
widział ją nawet kilka razy, zawsze jednak z daleka. Nie chciał się do
tego przyznać, ale nawet po tym, co się stało, nie był w stanie przestać
o niej myśleć i widywanie jej, nawet z odległości kilkudziesięciu
metrów, stało się dla niego równie niezbędne jak oddychanie.
- Jake! Jesteś tam? - Dobiegł go głos matki. Jake podszedł do
schodów.
- Jestem - powiedział i zaczął się wspinać na górę.
Ku jego uldze matka zdjęła buty, które mogłyby zniszczyć biały
pokład, a teraz siedziała na mostku, ułożywszy wygodnie nogi na
miękkich, niebieskich siedzeniach.
- Więc to jest nowy nabytek naszej floty?
126
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Tak. Podoba ci się?
Wzruszyła ramionami. Mimo że wychowała się w
Massachussets, gdzie żeglowanie było wręcz sposobem na życie,
łodzie nigdy jej nie interesowały. Lepiej się czuła na polu golfowym
albo za kierownicą swojego mercedesa coupe.
- Bardzo ładny - powiedziała niezbyt entuzjastycznie.
- Pewnie, po co nam nieszczere komplementy - powiedział z
rozbawieniem. - Rozumiem, że to nie jacht cię sprowadza.
- Masz rację. - Lucy Romero wygładziła spódnicę swojego
kremowego, jedwabnego kostiumu. Potem uśmiechnęła się do niego. -
[ Pobierz całość w formacie PDF ]