[ Pobierz całość w formacie PDF ]
imienia. Napełniło ją to ciepłem i poczuciem bez
pieczeństwa.
Było jej smutno z powodu tego, że nie pamięta
rodziców, nie może przywołać w myślach ich twarzy
ani tego, jak ją w dzieciństwie nazywali. Meggie.
Słysząc to imię miała wrażenie, że Will jej dotyka, lecz
był to dotyk niechętny.
- Co się stało z ich farmą? - zapytała, niepewna, jak
powinna sformułować pytanie.
- Należy do ciebie. - Znów zacisnął szczęki. Zda
wało się, że jest coś, co powinna pamiętać; coś
smutnego lub bolesnego. - Ziemię oddałaś w dzier
żawę. Ostatnio robiłaś remont domu i przeprowadziłaś
się do mieszkania w mieście.
Wyczuliła się już na rzeczy, które przemilczał. Czuła
wagę nie wypowiedzianych słów. Istniało coś, o czym
nie wiedziała i czego Will nie chciał jej powiedzieć.
Zamilkła, ożywiając się nieco, kiedy wjeżdżali do
miasta. Dorastała na farmie. Dlaczego więc nie pojecha
ła tam, pytała siebie. Dlaczego przyjechała do Willa?
Z powodu ich wspólnej przeszłości czy pomimo niej?
Kiedy Will skręcił na parking szpitalny, zacisnęła
dłonie. Sam widok budynku wystarczył, aby poczuła
dziwne napięcie, narastające w miarę zwalniania poja
zdu. Szpital nie przywoływał żadnych wspomnień, ale
Meg instynktownie pragnęła być w tej chwili gdzie
33
indziej. Jej serce biło mocno, jakby przed chwilą
pokonała biegiem kilka pięter. Wzięła głęboki oddech
i unikała wzroku Willa, kiedy obszedł samochód
i otworzył drzwiczki.
Spojrzał na nią dopiero wtedy, gdy weszli do
środka, i natychmiast spochmurniał.
- Dobrze się czujesz? - zapytał. -Jesteś taka blada.
- To nic - mruknęła, uciekając spojrzeniem, jed
nak on ujął jej dłonie i zmusił, aby znów na niego
spojrzała.
- Jesteś zimna jak lód. - Przyciągnął ją bliżej
i zajrzał głęboko w oczy. - Boisz się, prawda?
- Czego? - spytała. - Przecież to tylko przeświet
lenie. - Wbrew własnym słowom poczuła kolejny
dreszcz i wyrwała dłonie z rąk Willa. Zapach środków
dezynfekcyjnych podrażniał jej nozdrza. - Lepiej mieć
to za sobą - oznajmiła i walcząc ze strachem podeszła
do recepcjonistki.
Will obserwował ją przez chwilę, marszcząc brwi,
a potem ruszył za nią. Było pewne, że prześwietlenie
przeraża ją, i zastanawiał się, jak wiele wspomnień było
wystarczająco blisko świadomości, aby sprawić, że
czuła się właśnie tak. W tym miejscu rozegrały się dwie
największe tragedie życiowe Meg i jeśli nawet jej umysł
nie pamiętał tego, serce z pewnością nie zapomniało.
Usiadł na krześle obok niej. Choć nie patrzyła na
niego, usłyszał krótkie wahanie w jej głosie, gdy
podawała pielęgniarce nazwisko i mówiła, że przyszła
na prześwietlenie. Kiedy należało podać datę urodze
nia i adres Meg, Will gładko przejął na siebie rolę
informatora. Meg milczała, ale czuł jej napięcie. Od
powiadał bez wahania, normalnym tonem, i pielęg
niarka uśmiechała się do nich, bez wątpienia za
kładając, że on i Meg są kimś więcej niż przyjaciółmi.
- Ubezpieczenie? - powtórzyła Meg, gdy pielęg
niarka o to zapytała, i Will szybko wziął torebkę,
a z niej wyłowił kartę ubezpieczenia.
34
Wreszcie pielęgniarka dała Meg formularz i kazała
przejść przez hol, skręcić w prawo i zgłosić się do
pracownika przy sali prześwietleń. Will chciał z nią iść,
lecz Meg nakazała mu gestem pozostanie.
- Wszystko w porządku - powiedziała. - Mogę
sobie z tym poradzić.
Pragnął upewnić się, że rzeczywiście wszystko jest
w porządku, ale znał Meg. Nawet pozbawiona pamięci
musiała postawić na swoim. I choć bardzo chciał ją
tulić i pocieszać, wolał z tego zrezygnować. Meg nie
pragnęła tego bardziej niż kilka lat temu, a jeśli
chodziło o niego... Jeśli chciał uwolnić swoje ciało od
bólu, jaki pojawiał się, ilekroć Meg na niego spojrzała,
musiał przestać jej dotykać. Za każdym razem kiedy
zapominał o narzuconym dystansie, odkrywał, iż
pragnie jej coraz bardziej. Nigdy nie kochał nikogo tak
głęboko jak kilka lat temu Meg. Pozbycie się pragnie
nia jej zajęło mu dużo czasu i nie chciał znów wpaść
w tę samą pułapkę. Będzie ochraniał Meg przed tym,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]