[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tak bliscy, jak mogą być tylko dobrzy przyjadele, a więc
okres, w którym poznawali siebie pod względem fizycznym,
obojgu sprawiał wielką radość. Beatrice okazała się bardziej
pomysłowa, choć i Johann od czasu do czasu zdumiewał ją,
sugerując coś podniecającego, o czym wcześniej nie
pomyślała. Kochali się w jeziorze, na plaży, obok ogniska, w
całkowitych demnośdach w najdalszym zakątku jaskini, a
nawet w zagajniku pod drzewami.
Johann zdumiewał się własnym szczęśdem. Często w
nocy leżał na madę z otwartymi oczami i chichotał, desząc
się ze swojego losu. Gdybym miał zwyczaj się modlić -
pomyślał pewnej nocy - poprosiłbym Boga, by zatrzymał
czas. Pragnąłbym tak czuć się zawsze.
Innej nocy, po pływaniu w jeziorze i wyjątkowo wyczer-
pującym stosunku, po którym oboje czuli się zaspokojeni,
ale i zmęczeni, Johann i Beatrice leżeli obok siebie na
piasku i wpatrywali się w mroczną przestrzeń nad głowami.
- Nie sądzę, żeby niebo mogło być lepsze od naszego
świata - odezwał się Johann.
- Ja też nie - zgodziła się Beatrice. - Z drugiej strony
uważam, że wyobraznia Boga nie ma żadnych granic. A
przy tym Bóg zna nas lepiej niż my sami. Jestem pewna, że
będzie miał coś wspaniałego...
Urwała i zerknęła na Johanna.
- O czym my właśdwie rozmawiamy? - zapytała, spo-
jrzawszy na niego z udawaną powagą. - Przedeż nie
wierzysz w niebo... Z trudem wierzysz w Boga.
Johann przytulił się do niej i pocałował ją.
- Jeżeli cokolwiek miałoby sprawić, bym uwierzył, to czas
spędzony u twojego boku - odparł. - %7ładen z Bożych anio-
łów nie mógłby rywalizować z tobą, kiedy się kochamy.
Potraktuję to świętokradztwo jako komplement roze-
śmiawszy się stwierdziła Beatrice. - Jesteś wciąż w
objęciach czegoś, co w zakonie określaliśmy mianem
gorliwości neofity". To mi bardzo pochlebia, ale wiem, że z
czasem przejdzie. Pózniej znów będę tylko twoją dobrą
przyjaciółką, Beatrice.
- To też będzie mi sprawiało bardzo dużą radość - odrzekł
Johann.
Johann był pogrążony w olśniewającym śnie. Całą okolicę
zalewały potoki jasnego światła, a Beatrice stała w samym
środku obłoku, odziana w białą suknię. Głęboki, donośny
głos mówił: Ona należy do wszechświata".
Poczuł nagle na ramieniu dotyk dłoni kobiety.
- Obudz się, Johannie - usłyszał jej natarczywy głos. -
Obudz się i daj mi rękę.
Johann poruszył się i wyciągnął prawą rękę. Beatrice ujęła
dłoń za palce i położyła ją na swoim brzuchu.
- Maleństwo właśnie mnie kopnęło - oświadczyła podnie-
cona. - Dosłownie przed minutą. Już kiedyś kopnęło mnie
dwa albo trzy razy, ale pózniej przestało... O, jeszcze raz.
Czy poczułeś?
- Chyba nie.
- No, dalej, dziecino - odezwała się Beatrice. - Kopnij
jeszcze raz dla wujka Johanna.
Johann poczuł delikatne drżenie pod palcami dłoni. Usiadł.
- Hej - powiedział. - Tym razem naprawdę poczułem.
- To było chyba najsilniejsze, Johannie - stwierdziła Beat-
rice. - I specjalnie dla ciebie. - Uśmiechnęła się szeroko. -
Bardzo chciałabym, żebyś wiedział, jak to jest, kiedy czujesz
rozwijające się w tobie żyde... Nic innego nie da się z tym
porównać. Nie miałam pojęcia, że to wszystko może być
takie podniecające.
Poprawiła poduszkę za głową, a potem umieściła dłonie
na brzuchu. Johann w tym czasie położył się na swojej
madę i zamknął oczy.
- Czy nie sądzisz, że to trochę niesprawiedliwe, Johannie?
-zapytała. - Kobiety mogą rodzić dzied, a mężczyzni nie
mogą.
Otworzył znów oczy i uśmiechnął się do niej.
- Nie wiem - odparł. - Prawdę mówiąc, nigdy o tym nie
myślałem.
- Na uniwersytede w Minnesode miałam kolegę o imieniu
Ted, który razem ze mną studiował muzykologię - rzekła
Beatrice. - Był bardzo zmartwiony, że nigdy nie będzie mógł
zajść w dążę i rodzić dzied. Kiedy jedna ze studentek
poczęła, Ted oznajmił nam wszystkim, że bardzo jej
zazdrośd... Czy zazdrośdsz mi, że ja mogę czuć kopnięda
dziecka, a ty nie możesz?
Johann roześmiał się.
- Na pewno nie - odparł.
- A czy byłbyś zazdrosny, gdyby to było nasze dziecko, to
znaczy twoje i moje? Johann zawahał się, zanim
odpowiedział.
- Nie wiem - odezwał się w końcu. - Możliwe, że wtedy
byłbym trochę zazdrosny.
- Wdąż martwisz się, że to dziecko Yasina, prawda? -
zapytała po krótkiej chwili dszy Beatrice. Johann odwródł
głowę w inną stronę.
- Tak - przyznał. - Ale bardzo chdałbym, żeby tak nie było.
Przez cały czas mam nadzieję...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]