[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Gdybym przewidział, jak sprawy się potoczą, na pewno bym nie przyszedł.
- Co masz na myśli, mówiąc  przeszłość"?
- Wychowywałeś się w dwóch różnych krajach, na rozdrożu dwóch różnych kultur.
- Chyba jednak coś przegapiłem. Poza tym, że zupełnie przypadkowo wpadłem na twoich ludzi u Midori, nie
wiedziałem, że się znamy.
- Ach, oczywiście. Skąd miałbyś wiedzieć, że czasami brałeś moje zlecenia?
Znowu robota Benny'ego. Chryste, ten mały drań naprawdę kręcił ze wszystkimi. Wszędzie sprzedawał moje usługi,
niemal traktując mnie jak znacznik. Lecz z tym już koniec.
- Sam więc widzisz, że do tej pory mieliśmy zbieżne interesy. Pomóż mi rozwiązać ten mały problem i wszystko wróci
do status quo antę helium.
Cholernie chciał odzyskać płytę. Liczyłem na to, że Harry szybko znajdzie właściwe algorytmy.
- Kłopot w tym, że nie wiem, gdzie jest płyta ani co na niej jest nagrane - odparłem. - Gdybym ją miał, to bym ci oddał.
Ale nie mam. Zmarszczył brwi.
- To zle. A córka Kawamury? Też nic nie wie?
- Skąd mogę wiedzieć?
Poważnie pokiwał głową.
- Niedobrze... Chyba rozumiesz, że dopóki nie znajdę tego, czego szukam, będę miał ustawiczny problem z panną
Kawamura. Byłoby lepiej, gdyby płyta jak najszybciej trafiła do mnie.
Coś mnie kusiło, żeby mu uwierzyć. Może było w tym trochę prawdy? Może niech wezmie sobie płytę i odczepi się
od Midori?
Ale, niestety, byli inni gracze. Skąd mieliby wiedzieć, że Midori oddała CD? I jeszcze kwestia logistyki. Yamaoto na
pewno nie wypuściłby mnie w zamian za obietnicę powrotu z cennym łupem. Ja z kolei nie mogłem podać mu adresu
Harry'ego i Midori, bo nie miałem gwarancji, że nie zechce posprzątać reszty bałaganu, nawet jeśli spełnimy wszystkie
jego żądania.
- Moim zdaniem ona nie ma z tym nic wspólnego- powiedziałem. - Dlaczego Kawamura miałby jej coś dawać?
Przecież na pewno zdawał sobie sprawę, że w ten sposób ściągnie na nią poważne kłopoty.
- Może zrobił to bezwiednie. Poza tym, jak już mówiłem wcześniej, to dziwne, że od razu nie poszła na policję.
W milczeniu czekałem, co będzie dalej.
- No, dobrze... dość wygłupów. - Yamaoto wstał i zdjął marynarkę z wieszaka. -Niestety, muszę już wyjść na
spotkanie. Nie mam czasu, żeby się z tobą przekomarzać. Powiedz mi, gdzie znalezć płytę... albo Midori Kawamurę.
- Powtarzam, nie wiem.
- Szkoda. Znam tylko jeden sposób, żeby przekonać się, czy nie kłamiesz. Na pewno się domyślasz, o czym mówię.
Chyba przez minutę żaden z nas nie odezwał się ani słowem. Wreszcie usłyszałem, że Yamaoto wzdycha, jakby do tej
pory wstrzymywał powietrze w płucach.
- Rain-san... Wiem, że znalazłeś się w trudnym położeniu. Serdecznie ci współczuję. Zrozum jednak, że nie ustąpię.
Jeżeli po przyjacielsku powiesz mi całą prawdę, wtedy ci zaufam. Idz sobie, gdzie zechcesz. Gorzej, jeśli to moi ludzie
zmuszą cię do mówienia. Wątpię, czy będziesz mógł się ruszać. Zrozumiałeś? Bez płyty nie mam wyboru. .. muszę
systematycznie wyeliminować wszelkie związane z nią zródła zagrożenia. Może więc lepiej powiedz. Skrzyżowałem
ręce na piersiach i spojrzałem na niego. Mój wzrok nie wyrażał żadnych emocji, lecz w myślach odtwarzałem plan
schodów i korytarza... Szukałem drogi ucieczki.
Długo czekał - chyba spodziewał się, że jednak pęknę. Wreszcie zawołał swoich ludzi. Weszli, wzięli mnie między
siebie i podnieśli z fotela. Yamaoto rzucił po japońsku kilka krótkich rozkazów. Dowiedzcie się, gdzie jest płyta. I
Midori. Macie wolną rękę.
Wywlekli mnie z pokoju. Zza moich pleców dobiegł jeszcze głos Yamaoto:
- Rozczarowałeś mnie.
Ledwie go słuchałem. Byłem zbyt zajęty planami ucieczki.
Rozdział 18
Pociągnęli mnie korytarzem. Kiedy mijaliśmy podwójne szklane drzwi, zauważyłem, że są zamknięte na niewielki
zamek, wsunięty w szparę między skrzydłami. Otworzyły się na zewnątrz. Gdybym uderzył w sam ich środek, mniej
więcej na wysokości zanika, pewnie mógłbym je wyważyć. W przeciwnym razie pozostawało mi wziąć duży rozpęd i
skoczyć w szybę z cichą nadzieją, że za bardzo się nie pokaleczę.
Kiepski wybór, ale i tak lepszy niż śmierć w męczarniach z raje Płaskonosego i jego przystojnych kumpli.
Brutalnie popychali mnie przed sobą korytarzem, a ja starałem się wytworzyć wokół siebie aurę strachu i bezradności.
Chciałem, aby nabrali przekonania, że mają nade mną władzę, że naprawdę się ich boję.
To mi dawało niewielką szansę zaskoczenia. Poza tym miałem małą przewagę - taką samą jak żołnierz SOG nad [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anielska.pev.pl