[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Gdzie? - spytała.
- U prawników Horatia. Wkrótce nastąpi koniec twojej próby", nie
pamiętasz?
- Ach tak. - Przyjrzała mu się uważnie, szukając w nim śladów
mężczyzny, którego muskularne ramiona podtrzymywały ją nad sobą,
gdy wnikał głęboko w jej ciało, i widziała człowieka, który ostatkiem
woli próbuje opanować swe uczucia.
- A zatem do zobaczenia w Londynie. %7Å‚yczÄ™ ci dobrego dnia...
- Nie. - Na samą myśl o tym ogarnęła ją panika. - Nie sądzę, żeby
śmy się spotkali w Londynie.
Uniósł ze zdziwieniem brew.
- Nie mam powodu tam jechać. Przegrałam rywalizację, a z pewno
ścią nie zamierzam składać publicznego oświadczenia, że wypieram się
moich związków z sufrażystkami.
191
- Naturalnie, że nie. - Jego uśmiech był rozpaczliwie smutny. - A te
raz pozwól, że się pożegnam.
Ukłonił się grzecznie, zupełnie jakby żegnał się z kimś obcym, i od
wrócił, przygotowując się do odejścia od niej na zawsze.
- Poczekaj!
Plecy Avery'ego zesztywniały.
- A Bernard? - wyrzuciła z siebie. - Co z Bernardem? Będzie za
chodził w głowę, będzie się zastanawiał... czy jemu też mam powie
dzieć, co chcę?
Wydawało się jej, że zaczerpnął głęboko tchu, ale kiedy się odwró
cił, twarz miał opanowaną.
- Racja, zapomniałem o chłopaku - mruknął.
Dobrze znanym jej gestem wyciągnął z kieszeni złoty zegarek. Od nie
chcenia otworzył wieczko końcem paznokcia i pochylił z namysłem czoło.
Jakże on troszczył się o tego wrażliwego chłopca, jak bardzo nie
chciał go zranić... Poczuła, że jej serce zalewa miłość i zrozumienie.
Zamrugała szybko, by powstrzymać potok łez. Avery uniósł głowę
i dostrzegł jedną jedyną łezkę spadającą z dolnej rzęsy. Szarpnął się
w przód, lecz po chwili twarz mu stężała, a spojrzenie zrobiło się puste.
- Prześlij mi wiadomość do zajazdu, kiedy wrócą - powiedział. -
Poczekam do jego powrotu i przyjadę, żeby się z nim spotkać.
Zagryzła mocno dolną wargę i skinęła głową.
-Lii...
Patrzyła w dół. Nie potrafiła spojrzeć na niego, tak silnego, tak opa
nowanego... Mężczyzni zawsze są opanowani. Och, z pewnością było
mu bardzo przykro, że wyszło tak jak wyszło, i ostrzegał ją, owszem,
nawet tej nocy, że ranek przyniesie wzajemne obwinianie się. Ale nie
powiedział, że on jakoś przeżyje, a ona...
Nie może... nie podda się. Będzie tak silna jak on.
- Dobrze - odezwała się. - Powiem mu.
Kiedy uniosła głowę, już go nie było.
26
O alon i pokoje Mili House były puste, korytarze wyludnione. Przybył po
słaniec z listem od Evelyn, w którym oznajmiała swój zamiar pozostania
w Cleave Cross wraz z Bernardem i Polly Makepeace na cały weekend.
192
Ponieważ Lily straciła apetyt, a poza nią nie było dla kogo gotować,
pani Kettle zaniechała pracy w kuchni. Pozostałe mieszkanki wielkiego
starego domu, Merry i Kathy, ulokowały się w pokoju Teresy, żeby po
dziwiać rosnące jak na drożdżach maleństwa.
Dręczona wspomnieniami, odliczając każdą godzinę, jaka pozosta
ła jej jeszcze w Mili House, Lily rzuciła się w wir porządków. Godzina
mi szorowała mosiężne rondle, skrobała marmurowe posadzki, polero
wała do połysku szyby i ramy okienne, tak że nawet słodki aromat
perfum Franceski zniknął bez śladu. Jedynie woń tytoniu Avery'ego
wgryzła się w biblioteczne zasłony. Lily unikała tego miejsca, tak samo
jak unikała drugiego piętra domu, salonu, stawu młyńskiego i...
Również i w tym sensie straciła Mili House. W ciągu zaledwie trzech
tygodni Avery zdołał uczynić go swoim. Budynek, który przez pięć lat
był jej domem, nagle stał się więzieniem, sen - wyczerpującą mordęgą,
a pamięć - udręką.
Kiedy dom był już równie pusty i niepokalany jak oczekujący na
lokatora sarkofag, postanowiła uporządkować sprawy swego zarządu.
Zaczęła wczesnym rankiem, a teraz, póznym popołudniem, wciąż jesz
cze nad tym siedziała. Zadbała o przyszłość służących: napisała listy
polecające i referencje, sporządziła listę osób, które mogą im pomóc
[ Pobierz całość w formacie PDF ]