[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Uśmiech Zan zbladł, kiedy dostrzegła u Carla dziwny wyraz twarzy.
- Nie podoba ci się? Masz już taki?
- Nie, takiego nie mam. - Mężczyzna jakby się otrząsnął.
- To dobrze. Gdy wygram na loterii, kupię ci prawdziwy.
- Zan, muszę ci coś powiedzieć. - Wyglądał dziwnie poważnie. Odłożył
samochód i wziął dziewczynę za rękę. - Powinienem powiedzieć ci wcześniej, ale...
Przeszkodził im przenikliwy dzwięk jego telefonu.
- Porozmawiamy za chwilę. - Odebrał telefon.
- Carlo Bennett. - Słuchał, marszcząc lekko brwi. - Dobrze, zaraz będę. Tak,
ona też przyjdzie.
Rozłączył się z ponurą miną.
- Helen Hughes rodzi.
- To dobrze. Dlaczego się martwisz?
- Bo chciałem z tobą porozmawiać.
- Będziemy rozmawiać, tylko się ubiorę. - Wstała i pobiegła do sypialni. - Na
jakim jest etapie? - zawołała z pokoju.
76
S
R
- Niedawno odeszły jej wody, a od dwóch godzin ma regularne skurcze, więc
kazali jej od razu przyjeżdżać na porodówkę. Powiedziałem, że będę. Wiem, że rano
masz wolne, więc pomyślałem, że skoro jesteś jej położną...
- Oczywiście, jadę z tobą. Spróbuj mnie zatrzymać! Uwierzysz, że nigdy nie
odbierałam porodu blizniaczego? To najlepsze święta w moim życiu!
Carlo był dziwnie spięty, gdy się ubierał. Zan sięgnęła po płaszcz i spojrzała
na niego.
- O czym chciałeś ze mną porozmawiać?
Zawahał się, a potem wzruszył ramionami.
- To może zaczekać.
Uśmiechnęła się.
- Będziemy mieć jeszcze czas. Najpierw poradzmy sobie z blizniakami.
To przecież nie mogło być nic aż tak ważnego - pocieszyła się.
Dwaj mężczyzni w samochodzie obserwowali wychodzącą parę.
- Muszę przyznać, że ten Santini ma gust - wymamrotał jeden z nich. -
Dziewczyna jest piękna.
- Nie patrz na dziewczynę. Wypatruj ochroniarza.
- Pariniego?
- Jest najlepszy. Nie zbliżę się do mieszkania, dopóki nie upewnię się, że jego
tam nie ma. %7łycie mi jeszcze miłe.
Siedzieli w ciszy przez kilka minut, a potem wyższy z mężczyzn westchnął z
ulgą.
- Idzie. Nie spuszcza Santiniego z oczu.
- To znaczy, że nie pilnuje mieszkania. Co teraz?
- Pójdziemy na górę i zostawimy Carlowi Santiniemu wiadomość - postanowił
jego towarzysz.
77
S
R
Helen Hughes czekała na nich na oddziale porodowym.
- Skąd pan wiedział? - Spojrzała na Carla i skrzywiła się, gdy zaczął się
kolejny skurcz. Minęło pół minuty, zanim mogła kontynuować rozmowę. -
Powiedział pan, że nie ugotuję obiadu świątecznego. Skąd pan wiedział?
- Doświadczenie. I instynkt. - Carlo uśmiechnął się współczująco. - Proszę
powiedzieć, co się stało.
- Miałam kiepską noc. Wszystko mnie bolało, więc wstałam, żeby zrobić sobie
herbaty. Wtedy odeszły mi wody. Od tamtej pory mam regularne skurcze.
Carlo pokiwał głową.
- Dobrze. Zbadam panią i zobaczymy, co się dzieje. Jeśli rozwarcie jest
wystarczające, umieszczę na główce pierwszego dziecka elektrodę, by kontrolować
jego tętno.
Helen wyglądała na zaniepokojoną.
- A co z drugim dzieckiem?
- Drugie będziemy kontrolować z zewnątrz - zapewniła Zan, pomagając jej
wejść na łóżko, podczas gdy Carlo mył ręce i wkładał rękawiczki.
- Ma pani rozwarcie na trzy centymetry, Helen - powiedział po badaniu,
sięgając po przygotowaną przez Zan elektrodę. - Umocuję to na główce dziecka.
Założył elektrodę, po czym podłączył ją do jakiejś maszyny.
Helen spojrzała na nią z powątpiewaniem.
- Co to urządzenie mierzy?
- Pozwala nam obserwować serce dziecka i jego reakcje na skurcze. Teraz Zan
założy zewnętrzną elektrodę dla drugiego malucha, żebyśmy mogli mierzyć także
jego tętno.
Dziewczyna przypięła elektrodę do brzucha Helen i sprawdziła, czy ma dobry
odczyt.
- Wszystko wygląda w porządku. - Spojrzała na Carla. - Zakładasz dojście?
78
S
R
Wiedziała, że przy porodach blizniaczych ważne jest dojście dożylne, bo
ryzyko komplikacji jest spore.
- Oczywiście.
Wyjaśnił pacjentce, co robią, a potem założył jej wenflon.
- A co w domu, Helen? - Zan podała rodzącej szklankę wody. - Jak święta?
Pani Hughes oddała szklankę i spróbowała ułożyć się wygodniej.
- Właściwie nawet ich nie zaczęliśmy. Dzieci rozpakowywały prezenty, gdy
wszystko się zaczęło. - Zaśmiała się. - Dobrze, że zdążyłam jeszcze wstawić indyka
i przygotować sałatki.
Carlo spojrzał sponad karty.
- Nic dziwnego, że zaczęła pani rodzić.
- No cóż, święta to nie jest najlepszy czas na rodzenie dzieci - rzekła,
zagryzając wargi, gdy nadszedł kolejny skurcz. - Już nie wiem, co robić - przyznała.
- Słyszałam, że przy znieczuleniu zewnątrzoponowym można w razie konieczności
operować.
- Nie przewiduję takiej konieczności - powiedział spokojnie Carlo. - Proszę
robić to, co dla pani dobre. Jeśli potrzebna będzie nasza interwencja, uprzedzimy
panią.
Helen uśmiechnęła się z wdzięcznością. Spojrzała na Zan.
- Będziesz przy mnie? Jest mi łatwiej, gdy obok jest ktoś, komu ufam.
- Cały czas tu będę - obiecała cicho Zan, ściskając jej rękę.
- Zepsułam ci święta - wyrzucała sobie Helen.
Zan wróciła myślami do minionej nocy.
- %7łartujesz? To najlepsze święta, jakie pamiętam, a odebranie blizniąt będzie
ich ukoronowaniem. - Spojrzała na Carla. Patrzył na nią z żarem w oczach.
Jest tak przystojny. I kocha mnie - pomyślała i poczuła się tak szczęśliwa, że
chciała to wykrzyczeć.
Carlo, upewniwszy się, że z Helen wszystko w porządku, zwrócił się do Zan:
79
S
R
- Sprawdzę, co u innych pacjentek, ale będę tu zaglądał.
Zan resztę dnia spędziła z Helen, kontrolując tętno dzieci i siłę skurczów.
Koło południa ktoś zapukał do drzwi. Do pokoju weszła Kim ze srebrnym
choinkowym łańcuchem na szyi i rogami renifera na głowie.
Zan spojrzała na nią.
- Masz coś na głowie - zażartowała.
Kim spojrzała na nią groznie.
- Bardzo śmieszne. - Uśmiechnęła się do Helen. - Przepraszam, że to Zan jest
dziś twoją położną.
Helen zaśmiała się.
- Jest świetna. To moja ulubienica.
- No cóż, gdybyś potrzebowała prawdziwej położnej, zadzwoń. - Poprawiła
rogi i spojrzała na przyjaciółkę. - Skocz na kawę i babeczkę bakaliową do pokoju
śniadaniowego. Zostanę tu jako stróż blizniąt.
Zan skorzystała z propozycji Kim. Gdy nalewała sobie kawy, do pokoju
wszedł Carlo.
- Nie do końca tak zaplanowałem poranek - powiedział cicho, niskim głosem,
podchodząc do niej i kładąc dłoń na jej karku.
Spojrzała nerwowo na drzwi.
- Nie możemy... nie tutaj.
- Chciałem cię tylko pocałować - zaśmiał się cicho
- Carlo...
Położył palec na jej ustach. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anielska.pev.pl