[ Pobierz całość w formacie PDF ]
bardziej senna niż po pigułce. Na chwilę włączyłam światło w łazience, żeby umyć zęby i
rozebrać się. Potem wciągnęłam przez głowę różową koszulę nocną, wyłączyłam światło w
łazience i po ciemku podeszłam do łóżka. Zasnęłam szybko przy wtórze cichego pomruku
klimatyzacji i sporadycznych miauknięć kociaków w szafie.
Rozdział 12
Obudziłam się. Natychmiast wiedziałam, gdzie jestem - w domu Jane. Automatycznie
spuściłam nogi z boku łóżka, przygotowując się do pójścia do łazienki. Ale uświadomiłam
sobie w ten ospały, nocny sposób, że nie muszę iść.
Koty były cicho.
Więc dlaczego się obudziłam?
Potem usłyszałam poruszenie gdzieś w domu i w korytarzu zobaczyłam promień
światła z latarki. Ktoś był w domu razem ze mną. Zagryzłam wargi od środka, żeby nie
zacząć krzyczeć.
Stojący na nocnej szafce radiobudzik Jane miał świecącą tarczę, która oświetlała
umieszczony przy łóżku telefon. Drżącymi palcami podniosłam słuchawkę, bardzo, bardzo
uważając, żeby nie zrobić żadnego& hałasu. Dzięki Bogu, miał guziki, nie tarczę.
Instynktownie wybrałam numer, który doskonale znałam, który sprowadziłby pomoc jeszcze
szybciej niż 997. - Halo? - usłyszałam głos, zachrypnięty od snu. - Arthur - szepnęłam. -
Obudz się. - Kto mówi? - Roe. Jestem w domu Jane. Ktoś tu jest. - Zaraz tam będę. Bądz
cicho. Schowaj się. Odłożyłam słuchawkę tak łagodnie, tak delikatnie, jak potrafiłam, starając
się panować nad rękami. O Boże, żebym tylko nie zrobiła żadnego hałasu.
Wiedziałam, co mnie zdradziło: moje spojrzenie w ziemię na wzmiankę o czaszce,
podczas przyjęcia. Ktoś czekał na właśnie taką reakcję.
Myśląc, nałożyłam okulary. Miałam dwie możliwości, żeby się ukryć: pod łóżkiem
albo w szafie z kotami. Intruz był w pokoju gościnnym, tuż obok. Widziałam, jak światło
latarki przeskakuje tu i ówdzie; szukając, znów szukając tej przeklętej czaszki] Najlepiej
byłoby się schować w łazience, w dużej szafce na brudne ubrania; byłam dość mała, żeby się
tam zmieścić. Jeśli schowam się w szafie w sypialni, to intruz mógłby usłyszeć kocięta i
sprawdzić, skąd dochodzą te dzwięki. Ale teraz, z latarką błyskającą w korytarzu, nie mogłam
zaryzykować wślizgnięcia się do łazienki.
Jakby w odpowiedzi na moje myśli, światło opuściło pokój gościnny, pojawiło się w
małym korytarzu i przez duże drzwi wkroczyło do salonu. Gdy już było głęboko w środku,
jak najostrożniej zsunęłam się z łóżka&
& i stanęłam dokładnie na ogonie Madeleine. Kot wrzasnął, ja wrzasnęłam, z salonu
dobiegł zaskoczony okrzyk. Usłyszałam łomoczące kroki, a gdy w drzwiach pojawiła się
ciemna postać i przystanęła, może szukając włącznika światła, rzuciłam się przed siebie.
Uderzyłam kogoś prosto w pierś, ramieniem objęłam mięsisty kark, a lewą ręką złapałam za
krótkie włosy i pociągnęłam tak mocno, jak tylko potrafiłam. W głowie pojawiło mi się coś z
kursu samoobrony, który kiedyś zaliczyłam, i zaczęłam wrzeszczeć jak opętana.
Coś potężnie uderzyło mnie w plecy, ale wzmocniłam uścisk na krótkich włosach i
duszenie na szyi.
- Przestań! - zaświszczał ciężki głos. - Przestań, przestań!
I na moje plecy i nogi zaczęły spadać uderzenia. Szarpanina i mój własny ciężar
odrywały mnie od napastnika i musiałam przestać krzyczeć, żeby zaczerpnąć tchu. Ale udało
mi się i otwierałam usta do dalszego wrzasku, gdy zapaliły się światła.
Mój napastnik odwrócił się, żeby spojrzeć na osobę, która włączyła światło, a przy
tym obrocie spadłam na podłogę, niezupełnie lądując na nogach i uderzając o łóżko, zbierając
tym samym kilka kolejnych siniaków.
Opierając się o ścianę, w korytarzu stała Lynn Liggett-Smith, oddychając ciężko, z
bronią wycelowaną w Torrancea Rideouta, który miał tylko latarkę. Gdyby to był nóż,
krwawiłabym z tuzina ran; a tak czułam się, jakby przemaszerowała po mnie cała armia.
Złapałam się łóżka i podciągnęłam. Gdzie był Arthur?
Torrance spojrzał na słabą postawę Lynn i jej wielki brzuch i odwrócił się do mnie.
- Musisz mi powiedzieć - powiedział desperacko, jakby jej tam w ogóle nie było -
musisz mi powiedzieć, gdzie jest czaszka.
- Oprzyj ręce na ścianie - powiedziała Lynn spokojnie, choć słabo. - Jestem
policjantką i będę strzelać.
- Jesteś w dziewiątym miesiącu ciąży i zaraz się przewrócisz - powiedział Torrance
przez ramię. Znów odwrócił się do mnie. - Gdzie jest czaszka?
Jego szeroka, otwarta twarz była przecięta zmarszczkami, których dotąd nie
zauważyłam, a na białą koszulę kapała mu krew. Chyba wyrwałam mu trochę włosów.
Lynn strzeliła w sufit.
- Połóż ręce na ścianie, bydlaku - powiedziała zimno.
I on to zrobił.
Nie zdawał sobie sprawy, że gdyby Lynn naprawdę do niego strzeliła, to ze swojej
pozycji mogła łatwo trafić we mnie. Zanim to zauważył, przesunęłam się na drugą stronę
łóżka. Ale stamtąd nie widziałam Lynn. Ta sypialnia była za ciasna. Nie podobało mi się, że
Torrance odgradza mnie od drzwi.
- Roe - powoli powiedziała z korytarza Lynn. - Obszukaj go, czy nie ma broni. Albo
noża.
Brzmiała tak, jakby ją coś bolało.
Nie miałam najmniejszej ochoty podchodzić do Torrancea. Czy wystarczająco
obawiał się broni? Czy wychwycił napięcie w głosie Lynn? Przez chwilę żałowałam, że go
nie zastrzeliła.
Przeszukiwanie człowieka widziałam tylko w telewizji. Z obrzydzeniem myślałam o
dotykaniu Torrancea, ale zacisnęłam wargi i przesunęłam po nim dłońmi.
- Tylko drobne w kieszeni - zakomunikowałam ochryple.
Moje wrzaski zaszkodziły nie tylko uszom Torrancea.
- Okay - powoli powiedziała Lynn. - Wez kajdanki.
Gdy spojrzałam na jej twarz, byłam zszokowana. Oczy miała szeroko otwarte i
przerażone, zagryzała dolną wargę. Broń w ręce trzymała stabilnie, ale wkładała w to całą siłę
woli. Jakiś płyn spływał jej po nogach. Dywan u jej stóp był ciemny, a kapcie na jej nogach
ciemne i miejscami jasnoróżowe. Spojrzałam uważniej. Jej kapcie były mokre. W powietrzu
unosił się dziwny zapach. Lynn odeszły wody.
Gdzie był Arthur?
Całkowicie skonsternowana, zamknęłam na sekundę oczy. Gdy je otworzyłam, Lynn i
ja popatrzyłyśmy na siebie w panice. Potem jej spojrzenie stwardniało.
- Roe, wez kajdanki - powiedziała. Sięgnęłam przez wąskie drzwi i wzięłam je.
Arthur kiedyś pokazał mi, jak ich używać, więc wiedziałam, w jaki sposób zamknąć je na
nadgarstkach Torrancea.
- Wyciągnij ręce za siebie - rozkazałam tak zjadliwie, jak tylko mogłam.
Lynn i ja lada moment stracimy kontrolę. Zapięłam kajdanki na jednej ręce, gdy Tor
[ Pobierz całość w formacie PDF ]