[ Pobierz całość w formacie PDF ]
słów, powiedziałby, że nic gorszego sobie nie wyobraża.
Teraz było już za pózno.
- Jeżeli zostało to zamówione z wyprzedzeniem, dlaczego zaraz po przyjezdzie nic
nam o tym nie wspomnieli?
- Może wspomnieli - odparła Imogen. - %7ładne z nas nie zwracało uwagi na to, co
ten człowiek mówił.
- Masz rację. Boże!
Tom znowu spojrzał na mężczyznę, który uśmiechem i gestem prosił ich, by do
niego podeszli.
- Co robimy? - zapytała Imogen szeptem.
- Lepiej zablefujmy - zdecydował Tom. - To zbyt skomplikowane, żeby im teraz
wszystko wyjaśniać. Jesteś pewna, że to nie jest legalna ceremonia?
R
L
T
- Tylko symboliczna.
- W takim razie to nic nie znaczy - rzekł, biorąc ją za rękę. - Lepiej przez pięć mi-
nut udawać, niż tłumaczyć się przez pół godziny.
- Nie wiem... - Imogen nie ruszyła się z miejsca, ale Tom pociągnął ją lekko.
Spojrzała w oczy starego mężczyzny. Jego twarz była spokojna, a oczy mądre.
- Twoje imię? - spytał, pokazując jej, by przekroczyła granicę koła.
- Imogen.
- I Tom - dodał szybko Tom, nim został o to zapytany i stanął obok Imogen.
Starzec kiwnął głową.
- Przybyliście, aby celebrować waszą miłość?
- No... tak.
Jeśli mężczyznę zaskoczyło ich wahanie, nie okazał tego.
- To dotyczy tylko was i nikogo więcej - oświadczył. - To wasze koło. Stoicie w
nim razem. Ono was ze sobą łączy. Koło reprezentuje jedność - waszą jedność ze sobą
nawzajem i z Ziemią. Reprezentuje waszą miłość.
Imogen przygryzła wargę. Czuła, że to nie w porządku oszukiwać tego człowieka,
ale teraz nie mogli się wycofać. To nic nie znaczy, przypomniała sobie. Gdy jednak z ust
mężczyzny padły słowa błogosławieństwa, zdawało się, jakby na nich spadła niewidzial-
na sieć, odcinając ich od reszty świata.
Słońce malowało wodę ognistą czerwienią. To było nadzwyczajne uczucie stać tam
w tym złotym świetle, na białym piasku, z Tomem, który trzymał jej dłonie w ciepłym
mocnym uścisku.
Imogen nie potrafiła zdjąć z niego wzroku i ściskała jego ręce jak kotwicę.
Ceremonia okazała się prosta i poruszająca. Mając naprzeciw siebie srebrne oczy
Toma, Imogen słyszała, jak starzec mówi o miłości, oddaniu, o znajdowaniu spełnienia w
sobie nawzajem. Każde jego słowo brzmiało prawdziwie.
- Imogen - rzekł na koniec. - Czy kochasz tego mężczyznę o imieniu Tom?
Imogen miała ściśnięte gardło.
- Tak - rzuciła pospiesznie, w głębi serca wiedząc, że to prawda.
- Tom, czy kochasz tę kobietę o imieniu Imogen?
R
L
T
Tom odparł pewniejszym głosem:
- Tak.
- Imogen, wez serce Toma i dbaj o nie. Tom, wez serce Imogen i troszcz się o nie.
Kochajcie się, bądzcie ze sobą szczerzy, znajdujcie w sobie nawzajem pokój. Znajdujcie
w sobie nawzajem radość.
Imogen poczuła łzy pod powiekami.
- Przyrzekam.
- Przyrzekam - powtórzył Tom natychmiast.
- Obiecajcie to sobie pocałunkiem.
Ich spojrzenia się spotkały. Imogen dojrzała błysk na dnie oczu Toma.
Zamierzał ją pocałować. Oczywiście, nie miał wyboru. Nareszcie, nareszcie!
Kąciki jego warg leciutko się uniosły. Puścił ręce Imogen i ujął jej twarz w dłonie.
- Obiecuję - rzekł tak cicho, że zastanawiała się, czy te słowa były dla niej przezna-
czone.
Jego wargi nie były wcale zimne. Były ciepłe, stanowcze i podniecające. Imogen
jęknęła, zaskoczona intensywnością swoich doznań.
Tom chwycił ją jeszcze mocniej i całował namiętniej. Zwiat Imogen zatrzymał się,
a potem odpowiedziała mu pocałunkiem. Przytuliła się do niego z całej siły.
Może to błąd, ale w tym momencie wydawało się to jak najbardziej właściwe. Ci-
cho zaprotestowała, kiedy Tom z ociąganiem podniósł głowę, przerywając pocałunek.
Zapomnieli o starcu, który przyglądał im się z uśmiechem. Ledwie zauważyli, że
zręcznie połączył ich dłonie sznurem splecionym z liści.
- Stało się - rzekł po prostu i cofnął się. - Zostaliście połączeni i teraz tworzycie
jedność.
- Co myśmy zrobili?
Ali, cały w uśmiechach, odwiózł ich na dhoni, gdzie Imogen powitano girlandą z
kwiatów frangipani. Ciężki zapach zawrócił jej w głowie. A może tak jej wirowało przed
oczami, bo zdała sobie sprawę, jak bardzo kocha Toma? Jak bardzo i jak beznadziejnie.
Teraz, gdy żagiel został rozwinięty i łódz lekko zanurzyła się w falach, Imogen
chwyciła się relingu z obawy, że nogi jej nie utrzymają.
R
L
T
- Nic nie zrobiliśmy. - Tom rozwiązał łączący ich dłonie sznur. Zawahał się, po
czym wrzucił go do morza. - To tylko rytuał.
Imogen patrzyła na znikającą pętlę i chciało jej się płakać. Dla niej to miało zna-
czenie.
- Złożyliśmy sobie przysięgę - rzekła.
Tom odwrócił wzrok. Miała rację. Czyż nie był dumny z tego, że zawsze dotrzy-
muje słowa?
Stanie z Imogen w kole narysowanym na piasku było jednym z najdziwniejszych
doświadczeń w jego życiu. Irytowało go to całe zamieszanie, ale w chwili, gdy wziął ją
za ręce i spojrzał w niebieskie oczy, ogarnęło go niewytłumaczalne poczucie ulgi, jakby
[ Pobierz całość w formacie PDF ]