[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Patrzyła na niego tak ciężkim wzrokiem, że zrezygnował, ale całkowicie
poddawać się nie zamierzał.
 Zgoda. Jeszcze ten jeden raz. Ale następnym razem mi zaufacie i powie-
rzycie mi jakieś odpowiedzialne zadanie?
Na to mogli przystać, więc zgodzili się z ulgą, a Mareczek zaczął sobie
przygotowywać po cichu wystąpienie.
 A ten twój kolega z CBZ  przypomniała sobie Adela.  Ma jakiś trop
odnośnie Kusibaba?
Radek przecząco pokręcił głową.  Nie mam pojęcia, nic mi nie chciał po-
wiedzieć, wiesz, pełen profesjonalizm. Zresztą facet jest tutaj, napisał powieść
kryminalną...
Adela westchnęła ciężko. Konkurencja zrobiła się zabójcza. Dziewczyna z
konsultantami ze wszystkich dziedzin kryminalistyki to małe miki przy auten-
tycznym glinie. Spojrzała we wskazanym kierunku. Siedział tam facet w czar-
nym golfie i okularach, który jak najbardziej pasował na laureata konkursu.
 No cóż  powiedziała więc.  Przyjmiemy porażkę z godnością, w ta-
kiej rywalizacji przegrać, to jak wygrać.
Radek poklepał ją po ramieniu.
 Ja tam w was wierzę!
W tym momencie Mareczek został poproszony na estradę, by zaprezentować
powieść Mroczne wody. Przez cały czas zastanawiał się, jak zgrabnie zacząć, i
postanowił zabić ich erudycją.
Wykombinował sobie bowiem, że wykład bogato okraszony nazwiskami
teoretyków powieści kryminalnej z Lasiciem i Umbertem Eco na czele ładnie
skontrastuje się z idiotyczną treścią książki, którą napisali. Istotnie, publika aż
buzie otworzyła ze zdumienia, a Mareczek, który poczuł
się, jak ryba w ogrodzie" (wedle słów Adeli), rozwijał myśl z ogromną swa-
dą. Wystąpienie było dużym sukcesem i prelegent zbliżał się właśnie do końca,
udowadniając, że Mroczne wody są najlepszym przykładem antykryminału, gdy
pod ścianą mignęła mu jakaś znana postać. To znaczy początkowo postać tylko
mignęła, dopiero pózniej Mareczek skonstatował, że jest ona mu dziwnie znana.
W zwalistym osobniku w przylegającej do głowy czapeczce nasz dzielny autor
rozpoznał Kusibaba.
Jako że cała grupa Lady Zgagi  podobnie jak reszta słuchaczy  wpatry-
wała się w niego z nabożnym skupieniem i wprost spijała jego wykład, Mareczek
nie mógł zwrócić uwagi Adeli na przemykającego się Kusibaba. Próbował
chrząknąć znacząco, a nawet wskazać jej głową właściwy kierunek, ale Adela nic
nie zrozumiała. Powiedziała mu nawet pózniej, że nabrała w tym momencie wra-
żenia, iż Marek chciał zademonstrować autentyczny taniec św. Wita lub cierpi na
jakiś kręcz szyi, którą wyciągał pod dziwnym kątem i mruczał  myyyhy", jakby
go coś bardzo bolało.
Widząc, że nic nie wskóra dyskretnymi znakami, Mareczek zakończył wy-
stąpienie w pół słowa, całkowicie konfundując organizatorów, i zeskoczył z es-
trady.
 Co się stało?  nie rozumiała Adela.
 Kusibab! Widziałem go przed chwilą ze sceny! Jest tam, pod ścianą! 
Spojrzała w tamtym kierunku, ale po Kusibabie nie było śladu, widocznie udało
mu się wymknąć chyłkiem.
 Musimy go złapać  stwierdziła niezłomnie Adela, a Mareczek wyjąt-
kowo przyznał jej rację.
Rozdzielili się na dwie grupy i zaczęli patrolować okolice sceny i foyer.
 Wcale bym się nie zdziwił, gdyby Kusibab zamknął się w damskim kiblu
 wydyszał Mizera, gdy po raz kolejny spotkali się przy recepcji i rozłożyli ręce
w wiadomym geście porażki.
 A może ci się tylko wydawało?  spytała Marta, ale Mareczek przecząco
pokręcił głową. To na pewno był autor oszust, takich postaci się nie zapomina.
 Dobra  powiedziała Adela.  Dla uspokojenia sumienia zróbmy jesz-
cze jedną rundę, tym razem zaglądając również do toalety. Jeśli go nie spotkamy,
trudno, widocznie tak miało być...
Nie zdążyli jednak nic przedsięwziąć, bo obok nich pojawił się staruszek w
wyświeconych spodniach, eleganckim swetrze w romby i w krawacie typu
 śledz".
 O, pan Cebula  ucieszył się Mizera, bo jako jedyny znał osobiście eme-
ryta.
Adela jęknęła, ponieważ przypomniała jej się męka telefonicznych konfe-
rencji ze starszym mężczyzną w sprawie Klubu posępnych żniwiarzy, a Mare-
czek  z tego samego powodu  aż ukrył się za dekorującym hall fikusem.
 Co pan tu robi?  zaciekawił się Mizera, ale emeryt pokręcił tylko gło-
wą.
 Nie ma czasu na rozmowy! Też widziałem tego drania Kusibaba! Niech
no tylko wpadnie w moje ręce, to ja mu pokażę...
 Ciekawe, co...  mruknęła Adela, która zdała sobie właśnie sprawę, że
samarytańska misja Mizery powiodła się i Cebula znalazł się w gronie finalistów.
Zerknęła do programu. Oprócz faceta z CBZ, laluni z konsultantami z
wszystkich dziedzin kryminalistyki i Lady Zgagi wyróżniono jeszcze dwóch au-
torów. Jeden był kobietą (a przynajmniej za takową się podawał), zaś drugi nosił
nazwisko Jorge Yorge, które Adeli jak najbardziej pasowało do Cebuli. Jorge
Yorge napisał kryminał o tytule Klub wesołych rzezimieszków, co upewniło
Adelę, że wpadła na właściwy trop.  Matko Boska", pomyślała,  kolejny anty-
kryminał". Nie było jednak czasu na czcze rozważania, bo Cebula, a właściwie
Jorge Yorge, zarządził przegrupowanie i dalszą obławę. Plan zakładał również
przeszukanie wychodków, czemu bardzo stanowczo sprzeciwiał się Mizera. Ade-
la jednak była niewzruszona, jeżeli chodziło o działania wywiadowcze. %7łela-
znym uściskiem chwyciła go pod ramię i powlekła za sobą. Jorge Yorge dreptał
za nimi, zdradzając najwyższe podniecenie.
Ledwie zrobili z pięć kroków, wpadli na inną znajomą osobę. Nie był to co
prawda Kusibab, ale wrażenie robił równie piorunujące.
 Pan... Pan komisarz?  wyjąkała Adela na widok Dariusza Małeckiego,
który przyglądał się im nieodgadnionym wzrokiem.
 W rzeczy samej  powiedział policjant.  Czy mogą mi państwo wyja-
śnić, co państwo robią?
Mizera z wielką ochotą zaczął naświetlać problem ewentualnej nagrody lite-
rackiej, ale glina przerwał mu w pół słowa.
 Być może nie wyraziłem się precyzyjnie. Chodzi mi o to, co państwo ro-
bią poza oficjalnym terenem uroczystości. Obserwuję was od piętnastu minut i
zauważyłem, że po pierwsze, pan Marek gwałtownie przerwał swoje jakże zresz-
tą interesujące wystąpienie, a po drugie, podzieliwszy się na dwa zespoły, wy-
trwale tropicie kogoś wokół sceny...
No cóż. Dedukcja była na piątkę. Adela i Mizera milczeli, postanowiwszy
nie zdradzić się do końca, bez względu na konsekwencje. Jorge Yorge byłby
pewnie coś powiedział, ale Mizera zawczasu ostrzegawczo kopnął go w kostkę i
emeryt zaskowyczał z bólu. Pochłonięty masowaniem golenia, stracił ochotę na
rozmowy z policją. Niestety zza rogu wychynął Mareczek, który najwyrazniej
nie zauważył stojącego tyłem komisarza.
 Uciekł nam chyba  wydyszał, ocierając pot z czoła.  Bohatersko we-
szliśmy nawet do wucetu damskiego, ale tam tylko baby poprawiają podmalunki
i oczywiście żadna nie ma dwóch metrów wzrostu i uroku Poli Raksy...
W tym momencie dostrzegł ostrzegawcze sygnały, ale było już niewątpliwie
za pózno.
 Witam, panie Marku  powiedział życzliwie Małecki, wyciągając w je-
go kierunku rękę.
Mareczek zbladł i tylko w panice popatrywał na Adelę, która wzruszyła ra-
mionami.
 Nie przejmuj się  uspokoiła kolegę.  Wpadliśmy jak ślimak w kom-
pot, pan Darek od dawna nas obserwuje i wszystko wie...
 Chytrusek  dodał złośliwie Mizera, a gliniarz niespodziewanie obruszył
się.
 No coś takiego  powiedział wyraznie rozdrażniony.  Znowu nam
państwo chcą pomieszać szyki. Spłoszyliście ptaszka.
 My?  Mareczek nie posiadał się ze zdumienia.  Ja go pierwszy zau- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anielska.pev.pl