[ Pobierz całość w formacie PDF ]
buntowników wyruszyli posłańcy przebrani za wędrownych handlarzy. Ich zadaniem było przynaglić lenników i
zwolenników hrabiego Trocero do działań mających na celu zdezorientowanie i rozproszenie sił królewskich
oraz wciąganie ich w ciągłe utarczki i pościgi. Gdyby emisariusze zdołali wypełnić swą misję, do powstańczej
armii miał dotrzeć znak do wymarszu poitańska strzała umoczona we krwi. Na razie jednak wyczekiwanie
na wiadomość szarpało wszystkim nerwy.
Ja przywiązuję mniejszą wagę do powstania w Poitain powiedział Prospero. Ono jak wszystko na
tym świecie mo\e dojść do skutku lub nie. Wa\niejszą sprawą jest postawa baronów na północy. Je\eli nie
dotrzemy do Culario do dziewiątego dnia wiosennego miesiąca, mogą się wycofać, bo nadejdzie dla nich
czas siewów.
Conan burknął coś i osuszył swój kielich. Magnaci z pomocy, wśród których równie\ tliła się rewolta
przeciwko Numedidesowi, przyrzekli poprzeć powstańców, lecz nie związaliby się otwarcie z rebelią skazaną
na klęskę. Gdyby sztandar Lwów padł nad Alimane lub bunt w Poitain nie przyniósł oczekiwanych rezultatów,
\adne więzy nie złączyłyby tych ludzi ze sprawą powstania.
Niepewność kolącymi igłami drą\yła dusze przywódców buntu. Je\eli będą zmuszeni czekać na równinie
Pallos na sygnał Poitańczyków, to czy zdołają dotrzeć na wyznaczony dzień do Culario? Pomimo swej
porywczej, barbarzyńskiej natury, Conan doradzał cierpliwość a\ do nadejścia znaku z Poitain. Jego
oficerowie przedstawiali jednak odmienne plany.
I tak przywódcy buntu dyskutowali do póznej nocy. Prospero rzucił myśl, aby rozdzielić armię na trzy części
i zaatakować równocześnie trzy brody: Mevano, Nogara i Tunais.
Conan przecząco potrząsnął głową.
Procas dokładnie tego się po nas spodziewa powiedział.
No i co z tego? zmarszczył brwi Prospero.
Conan rozpostarł mapę i wskazał palcem na środkowy bród przy wsi Nogara.
Tutaj dokonamy pozornej przeprawy dla odwrócenia uwagi Procasa siłami dwóch lub trzech kompanii.
Zrobimy kilka sztuczek, aby przekonać wroga, \e jest nas du\o więcej. Rozpalimy dodatkowe ogniska.
Oddziały będą maszerować nie kryjąc się, po czym zawrócimy je w lesie i puścimy znów tą samą drogą.
Ustawimy na brzegu rzeki parę balist, by dokuczyć stra\om na przeprawie. To wszystko razem powinno
sprawić, \e Procas szybko nadciągnie tam z całą potęgą. I ty, Prospero, będziesz dowodzić tą akcją
zakończył Conan.
Dowiedziawszy się, \e nie wezmie udziału w głównej bitwie, młody dowódca zaczął protestować, lecz
Conan uciszył go.
Trocero i ja poprowadzimy pozostałe oddziały, połowę nad Mevano i tyle\ samo pod Tunais i sforsujemy
obydwie przeprawy. Przy odrobinie szczęścia wezmiemy Procasa w kleszcze.
Myślę, \e masz rację wymruczał Trocero. A z moimi Poitańczykami buntującymi się za plecami
Procasa&
Niech bogowie uśmiechną się do twojego planu, generale powiedział Publius. Je\eli nie, to
wszystko stracone.
Ach, ponuraku! zawołał Trocero. Wojny to ryzykowny interes, a wszyscy mamy do stracenia nie
mniej ni\ ty. Zwycię\ymy czy przegramy, musimy trzymać się razem.
Nawet u stóp szubienicy mruknął Publius.
Za parawanem w namiocie Conana jego nało\nica spoczywała wśród rozpostartych futer. Ciało Alciny lśniło
matowo w świetle pojedynczej świecy, której dr\ący płomień odbijał się w jej dziwnych, szmaragdowych
oczach i w mrocznych głębiach obsydianowego talizmanu spoczywającego w dolince pomiędzy piersiami. Na
twarzy tancerki wcią\ gościł koci uśmiech.
Jeszcze przed świtem Trocera wyrwała ze snu dłoń wartownika. Hrabia ziewnął, przeciągnął się i
niecierpliwie odtrącił rękę stra\nika.
Dość! warknął. Nie śpię, łotrze, chocia\ na pewno nie jest jeszcze dość jasno, \eby to był czas na
Strona 15
Carter Lin - Conan wyzwoliciel
apel&
Jego twarz stę\ała, a głos zamarł, gdy zobaczył, co stra\nik trzyma w wyciągniętej dłoni. Była to poitańska
strzała, od zębatego ostrza po pióra pokryta zakrzepłą krwią.
Jak się tu znalazła? zapytał. I kiedy?
Całkiem niedawno, panie hrabio, przywiózł ją jezdziec z północy odpowiedział wartownik.
Ach tak! Wezwij moich giermków! Ogłoś alarm i pędem zanieś strzałę generałowi Conanowi! zawołał
Trocero, zrywając się na równe nogi.
Wartownik zasalutował i wyszedł. Wkrótce dwóch giermków, pięściami ścierając sen z oczu, pospieszyło
ubierać hrabiego i zakładać nań zbroję.
Wreszcie coś się dzieje, na Mitrę, Isztar i Croma Cymmeriańskiego! krzyknął hrabia.
Hej tam, Mnester! Zawołaj moich kapitanów na naradę! Czy Czarna Dama jest nakarmiona i napojona?
Dopilnujcie, by ją osiodłano, i to szybko! Dobrze zaciągnąć popręg. Nie \yczę sobie zimnej kąpieli w wodach
Alimane!
Zanim wstające słońce rozświetliło zalesione grzbiety Gór Rabiriańskich, namioty zwinięto, wozy
załadowano, a cała armia ustawiła się w szyku marszowym. Nim wstający dzień rozproszył poranne mgły,
wojsko ruszyło kierując się w stronę przełęczy Saxula, ku Aquilonii i wojnie. Droga stawała się coraz bardziej
stroma i kręta. Po obu stronach wznosiły się nagie sto\ki skalne pokryte zębami szarych głazów. Były to Góry
Rabiriańskie, ciągnące się ze wschodu na zachód rzędami majestatycznie wypiętrzonych szczytów.
Godzina po godzinie \ołnierze maszerowali pod górę. Gorące słońce lało na nich swój \ar, gdy pchali pod
strome wzniesienia cię\kie balisty, krą\ąc dookoła nich jak mrówki wokół zdzbła trawy. Skłębiony pył wzbijał
się w górę, całymi chmurami kalając krystaliczne górskie powietrze.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]