X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wał.
- Kiedy dorosnę - powiedział - dołączę do Rory'ego
O'Neila. We dwóch wypędzimy w wyspy wszystkich Angli�
ków.
- Och, Innis. - Serce miała ściśnięte, wręcz ją bolało. -
Modlę się, żeby ten dzień nigdy nie nastąpił. - Oczy zaszły
jej łzami. - A teraz chodzmy stąd. Natychmiast. - Zawróciła
i ruszyła w stronę domostwa.
Po chwili zrównał się z nią i kroczył u jej boku, lekki
i skoczny niczym elf.
- Dlaczego uciekasz, Angielko? Czyżbyś nie mogła
znieść widoku miejsc, w których twoi rodacy dopuścili się
najgorszej niegodziwości?
- Nie mam prawa przebywać tutaj. Jestem... - Przerwa�
ła, bo trudno jej było przyznać się do tego, że jest wrogiem.
Słowo to przepalało jej duszę. Zacisnęła usta i przyśpieszyła
kroku.
Usłyszeli za sobą tętent kopyt.
Rory wyprzedził ich i osadził konia. Spoglądał surowym,
pociemniałym wzrokiem. Przemówił szorstko, wręcz chra�
pliwie:
- Co wy tu robicie?
- Poprosiłam Innisa - odparła Anna Claire - by pokazał
mi to miejsce. Przy okazji dowiedziałam się, że bywa tu co�
dziennie.
Rory przeniósł wzrok na chłopca.
- Czy tak, pędraku?
Innis śmiało spoglądał na rycerza, którego imię wymawia�
ne było z takim szacunkiem, jakby był bogiem. Pamiętał, bo
tamtego dnia nigdy nie miał zapomnieć, ów straszny wyraz
twarzy Rory'ego, gdy przybył na spienionym koniu i ujrzał
scenę masakry. Potem budził się nocami, słysząc swój własny
krzyk. Płakał, ponieważ był dzieckiem. Ale przyjdzie taki
dzień, gdy zapomni o płaczu. Nie będzie w nim łez, tylko ów
chłód nienawiści, który widział w oczach Rory'ego, kiedy
ten pochylał się nad swoją ukochaną, martwą Caitlin.
- Czy umiesz mówić, chłopcze? - Rory zeskoczył z siod�
ła i przykucnął przy chłopaku. - Wzbudzam w tobie strach,
Innis?
Chłopiec wytrzymał jego spojrzenie.
- Nie, nie boję się ciebie. Niech inni nazywają cię Czar�
nym O'Neilem. Niech mówią, że jesteś najstraszniejszym
wojownikiem w Irlandii. Ja nie boję się ciebie.
- Masz rację. Jedynie angielscy żołnierze mają powody,
żeby się mnie bać.
- Powinni bać się również mnie. Ponieważ gdy teraz sta�
nę przed nimi, zobaczą nie małego chłopca kryjącego się za
plecami ojca, tylko obrońcę swojej ojczyzny.
Zapadło milczenie. Rory przyglądał się chłopcu badaw�
czym wzrokiem. Wreszcie przeniósł spojrzenie na Annę
Claire.
- Trzeba wracać do Ballinarin - powiedział.
- Tak - zgodziła się skwapliwie. - Chmurzy się. Chyba
nadchodzi burza. Myślę, że musimy wsiąść wszyscy na jed�
nego konia.
Wsiedli. Anna Claire z przykrością zauważyła, że Innis
nie chce, by obejmowała go ramieniem.
Pogrążyła się w myślach. Zobaczyła i usłyszała rzeczy,
które musiała dopiero przeanalizować. Kto wie, gdyby udało
się jej nawiązać z chłopcem nić porozumienia, być może
z czasem ułożyłaby sobie stosunki z innymi mieszkańcami
Ballinarin.
Niewykluczone jednak, że już na to za pózno. Za sprawą
diabła, który sieje niezgodę, miała wokół siebie samych wro�
gów. I to nie wróżyło najlepiej jej i Rory'emu.
ROZDZIAA PITNASTY
Burza rozpętała się, zanim zdążyli dotrzeć pod dach. Rory
nie miał innego wyboru, jak tylko skierować konia ku małej
kapliczce w szczerym polu.
- Tutaj znajdziemy schronienie. - Zsunął się z siodła, po
czym zsadził na ziemię Annę Claire i Innisa. Otworzył cięż�
kie wrota.
W ich nozdrza uderzył zapach wosku i kadzideł.
- Pośpieszcie się. - Zdjął płaszcz i otulił nim Annę Claire.
- Dorzucę do ognia. - Podszedł do kominka, na którym tliła się
jedna szczapa, i zaczął dokładać polan. Po chwili żar bijący
z paleniska przemienił kapliczkę w miłe i bezpieczne schronie�
nie. Na zewnątrz szalała burza.
Rory skrzyżował ramiona.
- Brakuje nam tu jedynie wina i chleba. Mając to wszy�
stko, czulibyśmy się jak w domu.
- Czy ktoś coś wspomniał o winie? - dał się słyszeć me�
lodyjny głos od strony ołtarza.
- Ojciec Malone. - Rory uściskał serdecznie starego
mnicha w brązowym habicie. Choć pomarszczony i siwy,
patrzył spojrzeniem młodzieńczym.
- Ach, Rory, miły chłopcze. Dotarło już do mnie, że wró�
ciłeś. - Zakonnik chwycił Rory'ego w ramiona, uściskał go,
po czym zaczął przypatrywać mu się niczym ojciec synowi.
który powrócił z wojny bądz dalekiej podróży. - Dzisiejszą
poranną mszę odprawiłem w podzięce Bogu za twój szczę�
śliwy powrót.
- Dziękuję, ojcze. Trudno mi wyrazić wdzięczność.
Mnich odnalazł wzrokiem Innisa.
- Nie widziałem ciebie wśród wiernych.
Chłopiec spuścił oczy.
Rory ujął starego pod ramię.
- Pozwól, ojcze, że przedstawię ci lady Annę Claire
Thompson. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anielska.pev.pl
  • Drogi uĹĽytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam siÄ™ na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treĹ›ci do moich potrzeb. PrzeczytaĹ‚em(am) PolitykÄ™ prywatnoĹ›ci. Rozumiem jÄ… i akceptujÄ™.

     Tak, zgadzam siÄ™ na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyĹ›wietlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treĹ›ci marketingowych. PrzeczytaĹ‚em(am) PolitykÄ™ prywatnoĹ›ci. Rozumiem jÄ… i akceptujÄ™.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.