[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się na nią wściekał. On jednak kilka tygodni pózniej zadzwonił i poprosił ją do swego biura
na czternastym piętrze.
3
- Cyganko! - Shay usłyszała podniecony, męski głos. - Boże. Cyganko, niesamowicie
wypiękniałaś! %7ładna kobieta nie może się z tobą równać!
- Neil - odpowiedziała sucho. Przywykła do ekspansywności najmłodszego ze swych
szwagrów, ale mimo to zdołał ją zaskoczyć, Wtargnął do pokoju bez pukania i od razu porwał
ja na ręce. - Neil, ty wariacie, puść mnie! - krzyknęła, z trudem łapiąc oddech i odpychając go
od siebie.
- Ostrzegałem Neila, że śpisz i nie życzysz sobie, aby ci ktokolwiek przeszkadzał -
chłodno zauważył Lyon. Zatrzymał się w drzwiach. - Mam jednak wrażenie, że tylko niektó-
rzy członkowie naszej rodziny przyprawiają cię o zdenerwowanie - dodał kwaśno.
Shay powoli wyswobodziła się z uścisków Neila. Poprawiła spódnicę i bluzkę. Z jej
twarzy zniknął uśmiech.
- Wcale mnie nie denerwujesz, Lyon - stwierdziła wyniosłe. - Po prostu czuję do
ciebie wstręt.
Mężczyzna wciągnął głośno powietrze w płuca, zacisnął zęby, odwrócił się na pięcie i
odszedł.
Shay nie widziała go od ich poprzedniego starcia, kiedy wymierzyła mu policzek.
Zrezygnowała wtedy z kolacji, zaś następnego dnia zjadła śniadanie i lunch u siebie w
pokoju. Poprosiła Patty, aby poinformowała braci, iż woli pozostać u siebie i w spokoju
odpocząć. Zapomniała o przyjezdzie Neila i jego bezceremonialnych manierach.
Spojrzała na niego z żalem, iż stał się świadkiem tej przykrej sceny.
- Jak widzisz, wszystko po staremu - powiedziała, starając się, aby zabrzmiało to
żartobliwie.
- Nieprawda, ty się zmieniłaś - - Neil patrzył na nią z podziwem. - Kiedyś rzuciłabyś
w Lyona najbliższym stosownym przedmiotem, a nie ograniczyła się do słownej awantury.
- Jak ci się powodzi, Neil? - Shay zignorowała jego aluzję do burzliwej historii jej
stosunków z Lyonem. - Dobrze wyglądasz.
- Wszystko w porządku - powiedział i od razu spoważniał. - Jest mi naprawdę przykro
z powodu Ricka.
- Mnie również - westchnęła Shay. Neil był bardzo podobny do młodszego brata. Obaj
mieli takie same jasne włosy i niebieskie oczy. Patrząc na szwagra, poczuła świeże ukłucie
bólu.
- Przepraszam, że o tym wspomniałem. - Neil zaczerwienił się. - Pewnie wolisz unikat'
rozmowy na temat Ricka. Lyon powiedział mi...
- To nie ma żadnego znaczenia, co on ci powiedział! - wykrzyknęła gniewnie. - Co on
może wiedzieć na temat moich uczuć? I czy kiedykolwiek choć trochę obchodziło go to. co
czuję? - Gdy raz przestała panować nad sobą, nie mogła już powstrzymać gniewnej tyrady. -
Oczywiście, że chciałabym porozmawiać z kimś o Ricku, ale nie mogę! - Twarz Shay
wykrzywił grymas bólu. Musiała podzielić się z kimś bolesnymi wspomnieniami.
- Możesz porozmawiać ze mną. Cyganko. - Neil wziął ją w ramiona. - Opowiedz mi o
nim. Choć to mój brał, w ciąga ostatnich paru lat rzadko go widywałem.
- To przeze mnie - jęknęła Shay, przytulając się do niego.
- Wcale nic - zaprzeczył Neil. - Boże, przecież z tego, że jesteśmy braćmi, nie wynika
wcale, że przez cale życie musimy być razem. Kiedy się ożenię, a raczej jeśli się ożenię -
poprawił szybko - to z pewnością wyprowadzę się z tego rodzinnego mauzoleum.
- Zawsze byłeś dla mnie dobry. - Uśmiechnęła się do niego przez łzy. Neil podał jej
chusteczkę.
- Jak wiesz, bytem środkowym z czterech braci. Zaręczam ci, że po takim dzieciństwie
miło jest mieć siostrę, z której można żartować i którą można rozpieszczać - mówiąc to Neil
podprowadził ją do sofy. Usiadł koło niej i otoczył ramieniem. - Chciałbym, abyś traktowała
mnie jak brata, któremu możesz się zwierzyć.
- Ani Lyon. ani Matthew nie nadają się do tej roli, prawda? - zakpiła Shay.
- Raczej nie - pokręcił głową. - To straszni twardziele. Natomiast w moim przypadku
masz do czynienia ze szczerą duszą i sercem na dłoni. - Neil uśmiechnął się zachęcająco.
- Taki był Rick - powiedziała ze smutkiem. - Rozmawiałam z nim absolutnie o
wszystkim.
- To prawda - przytaknął jej. Gdy raz zaczęła mówić, nie mogła już przestać.
Opowiadała mu o wszystkim, co tylko przyszło jej do głowy. Siedziała na sofie wsparta o
ramię Neila i myślała, że od śmierci Ricka nikt nic był jej tak bliski, jak on.
A więc budzę w niej wstręt - powtarzał w kółko Lyon. Zwietnie pamiętał czasy, kiedy
było inaczej.
Tego wieczoru, gdy uwolnił ją od zapędów Turnera, Shay była niezwykłe miła i
sympatyczna. Lyon miał jednak wątpliwości, czy słowo uwolnił pasuje do lego, co zrobił.
Turner był tak pijany, że zapewne straciłby przytomność przy najmniejszym wysiłku
fizycznym, włączając w to seks. Shay pewnie zdałaby sobie z tego sprawę dopiero po
zmiażdżeniu mu stopy ostrym obcasem pantofelka.
Rzecz jasna, była mu bardzo wdzięczna z powodu interwencji. Lyon był szczerze
zdumiony, że mimo to pozostawiła go przed drzwiami swego apartamentu. Postanowił wtedy,
że nie będzie kontynuował znajomości z taką pensjonarką. Był już zbyt stary i zbyt cyniczny,
aby brać udział w takich niewinnych zabawach.
Pobyt na Bermudach wypadł dokładnie tak, jak się spodziewał, a nawet gorzej. Zwięta
w rodzinnym gronie, zwłaszcza w gronie jego rodziny, były od początku poronionym
pomysłem. Lyon przez cały czas myślał o irlandzkiej wróżce z fiołkowymi oczami.
Zastanawiał się, czy Shay bawi się tak dobrze, jak tego oczekiwała, oraz czy Devlin Murphy
dostarcza jej dodatkowych rozrywek! Sam fakt, iż zapamiętał imię potencjalnego konkurenta
niezmiernie zaskoczył Lyona Na dodatek zdał sobie sprawę, że zazdrości jej świąt w małym
domku, przy kominku, na dywanie obsypanym igliwiem. A przecież miał do swej dyspozycji
willę na prywatnej plaży, wiele kilometrów wybrzeża, którego piękna nie zakłócały żadne
osady, wspaniałe słońce oraz trzymetrową, sztuczną choinkę, z której, rzecz jasna, nigdy nie
spadła nawet jedna igiełka.
Wspomnienie fiołkowych oczu Shay prześladowało go tak uporczywie, że Lyon
[ Pobierz całość w formacie PDF ]