[ Pobierz całość w formacie PDF ]

śmieje prawdziwie frankensteinowskim śmiechem i Kohoutkowi ciarki przeszły po plecach.  Jakiż
tam mężczyzna stateczny i dojrzały w leciech! Malec! Karzełek! Lilipucik! Pigmej! Jakaż tam
niewiasta stateczna i dojrzała w leciech! Dziecko! Osesek! Karliczka! Czerwony Kapturek! I nie ma
żadnych wiadomych naczyń, które dzierży się tu w palcach. Naczynie jest niewiadome, nieznane
i niespotykane. Jest wielkie jak szklana góra. Jak basen olimpijski. Jak wielka bania świata. Być
może czyjeś palce dzierżą to naczynie. Ale nie są to wasze palce. Wy jesteście okruchem
pływającym na głębokościach. Ty, nieszczęsny pijanico, jesteś niczym homunkulusik płynący
w głębinach coraz niezdarniejszą żabką. Nie ma tu człowieka z kieliszkiem w dłoni, jest jedynie
kieliszek z człowiekiem na dnie! Nie ma tu gospody! Nie ma tu szynkwasu! Jest jedynie
kunstkamera pełna szklanych słojów, w których pływają wasze szkieleciki. Jest jedynie galeria
akwariów, co mówię: akwariów alkoholariów: tu w winiaku luksusowym  głos Pastora nabrał
nieoczekiwanego ciepła  pływa niczym rybka gupik elegant w garniturze, jeszcze niezle sobie
radzi, żwawo pływa od ścianki do ścianki, tu, w zielonkawych nurtach żubrówki niewiasta piękna
jak welonka najwyrazniej resztkę sił z siebie dobywa, tu w winie czerwonym kona niczym glonojad
magister nauk i nikt się odeń już niczego rozumnego nie dowie  Pastor mówił z coraz większą
serdecznością, niemalże czułością  tu dziecko niemalże, pawie oczko, zdawać by się mogło,
pluska się w szampanie, a ono, niebożę, ostatniej w życiu zażywa kąpieli, tu ojciec rodziny,
sędziwy teleskop, udaje młodzika i swawolnie nurkuje w żołądkowej gorzkiej...
Zapadła chwila ciszy, Pastor najpewniej kreślił coś w tekście kazania. Dziwne, pomyślał
Kohoutek, skąd ludzie aż tyle wiedzą? Skąd, na przykład, Pastor tak dobrze zna się na alkoholu i na
hodowli rybek akwaryjnych? Dziwne, choć nie takie dziwne  zreflektował się po chwili  bo
przecież w końcu o to, jakie się rybki hoduje w akwarium, można zapytać, można zapytać kogoś,
kto ma akwarium, wyjaśnił sobie kolejną zagadkę swego życia Kohoutek i poczuł bezmierną ulgę.
 Bracia i siostry! Pijanice! Opoje! Pijusy!  kazał dalej Pastor.  Jeśli nawet wydaje się
wam, że zwiedziliście świat cały, mylicie się, nigdzieście nie byli, gorzałka bowiem unicestwia
przestrzeń. Nie byliście na północy  byliście co najwyżej w północnej gospodzie. Nie byliście na
południu  byliście w południowej gospodzie. Byliście we wschodniej gospodzie i w zachodniej
gospodzie. Ale nie byliście ani na wschodzie, ani na zachodzie. Nie byliście w ciepłych krajach,
byliście w tamtejszych gospodach jedynie. Gospody świata są wszędzie jednakie, toteż
objechaliście świat, choć w istocie nie ruszyliście z miejsca. Nie ma dla was przestrzeni i nie ma dla
was czasu, kto tonie w kieliszku, dla tego czas przestaje istnieć. Widzicie go!  raptownie krzyknął
Pastor i wszystkim się zdawało, że być może istotnie Pastor dostrzegł kogoś cielesnego, ale był to
jedynie wyrazisty chwyt retoryczny.  Widzicie go! Pijaka upadłego! Podnosi kieliszek! Czy on
o czas pyta? Dzień minął  jemu się wydaje, że minęła sekunda. Miesiąc minął  jemu się wydaje,
że minęła minuta. Rok minął  on sądzi, że przeszła godzina. Czas się go nie ima! Nie, czas go
druzgocze! Wszakże minęło, jego zdaniem, parę godzin zaledwie, a przecież to połowa jego życia
przeszła. I nie kryj gorzałki w samym sobie, bracie, nie konspiruj jej w swych wątłych
wnętrznościach. Niczego nie ukryjesz. Ona zaś, twoja siostra gorzałka, prędzej czy pózniej pocznie
występować z ciebie.
 Bracia i siostry!  Wśród siedzących za stołem domowników dało się odczuć niejakie
odprężenie, ton głosu Pastora zwiastował bowiem, iż zmierza on do końca.
 Bracia i siostry. Apostoł Paweł powiada, abyście nie mieszali się ze wszetecznikami tego
świata, abyście nie mieszali się z pijanicami, abyście z takowymi i nie jadali. A jakoż wy
z pijanicami jadać nie będziecie, skoro wy pijanicami jesteście? Sami z sobą tedy jadać nie
możecie, i co więcej, wy już sami z sobą nie jadacie. Sami z sobą nie jadacie, bo sami sobą nie
jesteście. Przeto uczyńcie tak, jak nakazuje Apostoł: uprzątnijcie tego złośnika z pośrodku samych
siebie. Amen.
Kohoutek złożył ręce do modlitwy. Boże, szeptał, wewnątrz mnie siedzi cielesny złośnik, na
zewnątrz zaś otaczają mnie ścisłym kręgiem wszechwiedzący i nieustannie perorujący mężczyzni
oraz obdarzone diabelską intuicją kobiety. Boże, nie wzywam Twego imienia nadaremno  ale tak
nie może być.
XVI
 Była u mnie Oma. Skarżyła się na was wszystkich  aktualna kobieta Kohoutka
spoglądała nań z wyrzutem.  Skarżyła się na twojego ojca, że jej zupełnie nie zauważa i traktuje
jak powietrze. Skarżyła się na twoją matkę, że jej nie pozwala jeść tego, na co ona ma ochotę.
Mówiła, że Pastor w kazaniach ciągle jej wytyka obżarstwo i opilstwo. Skarżyła się na córkę pani [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anielska.pev.pl