[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Randalla Thomasa i wysłać paczuszkę z materiałem filmowym, zanim
wyjadą do Londynu.
Ponieważ czasu miała niewiele, telegram był bardzo krótki. Isabel nigdy
jednak nie przyszłoby do głowy, że Randall mógłby się nad tym
zastanawiać.
Randall był przede wszystkim jej szefem, a dopiero na drugim miejscu
przyjacielem. Isabel pomyślała, że raczej może być jej wdzięczny, gdyż
oszczędziła na wydatkach, opisując tylko to, co najważniejsze.
Lot z Paryża do Londynu stanowił jedynie żabi skok, jak to określił
Roland. Trwał zaledwie czterdzieści pięć minut.
Isabel wykorzystała ten czas, żeby wystukać na maszynie kilka notatek,
które miała tylko w brudnopisie. I nikt w zespole nie domyślał się
prawdziwego powodu, a mianowicie, że unikała towarzystwa Jona.
Jon był mocno wyczerpany meczem i na czas lotu wyciągnął się na
tapczanie w swojej kabinie.
Kiedy w Londynie przechodzili przez kontrolę celną, Isabel w dużym
stopniu odzyskała już swoją wcześniejszą pewność siebie i stała się bardziej
odporna na urok Jona.
Udało jej się przyjąć postawę przyjazną, ale pełną rezerwy, i ku swemu
zdumieniu stwierdziła, że Jon zachowuje się podobnie w stosunku do niej.
Isabel zaakceptowała to nie zadając pytań. Jon postąpił dokładnie tak
samo.
W Londynie nie było czasu na zwiedzanie miasta. Po krótkim, wczesnym
obiedzie od razu pojechali na korty Wimbledonu.
Tutaj, przy najsłynniejszym centrum tenisowym świata, czekało na Jona
już tylu ludzi z prasy i telewizji, że Isabel nie miała okazji, żeby zamienić z
nim choćby słowo.
Po południu odbył się wielki mecz. Znów podziwiano Jona jako
niekwestionowanego zwycięzcę. Isabel przeżywała to wszystko w stanie
podobnym do odurzenia.
Zdarzenia potoczyły się teraz znacznie szybciej. Piękne dni w Paryżu
poszły w zapomnienie. Po kolacji, którą można by raczej nazwać
RS
69
uroczystym bankietem, od razu pojechali na lotnisko, skąd odlecieli do
Brukseli.
Znów nie było okazji na jakieś prywatne rozmowy. Jon i Isabel mogli
wymieniać jedynie spojrzenia. I kilka razy, kiedy napotkała jego wzrok,
Isabel zdawało się, że widzi w nich cząstkę tych uczuć, jakie jej wyznał.
Trwało to wprawdzie ułamek sekundy, ale wystarczyło, ażeby przyspieszyć
bicie jej serca.
Niepowstrzymanie zbliżała się chwila rozstania.
Po meczach w Belgi wydano wielkie party pożegnalne.
To ostatnia przeszkoda, jaką muszę pokonać, pomyślała Isabel i jedynie z
trudem potrafiła zachować spokój.
W czasie party nie mogłaby unikać Jona. Dlatego przeprosiła go, że nie
będzie mogła przyjść, gdyż ma ważną pracę, którą bezwzględnie musi
jeszcze wykonać.
Kiedy nerwowo i pospiesznie starała mu się wyjaśnić, dlaczego nie ma
czasu, Jon tylko na nią patrzył potrząsając głową.
Tłumacząc się Isabel nie patrzyła na Jona, żeby znów nie ulec fascynacji
jego ciemnymi oczami. Ale było dla niej zupełnie jasne, że wcale nie tak
łatwo będzie zrealizować taktykę unikania Jona.
Jon powiedział, że nie pozwoli jej odejść, zanim mu nie wyjaśni swojego
chłodnego zachowania. A kiedy mocno uchwycił jej rękę, Isabel nie miała
siły, żeby mu ją natychmiast wyrwać.
Tournee się skończyło, Jon, kończy się też krótki, szczęśliwy okres,
który mogliśmy wspólnie przeżyć. Zdajesz sobie chyba z tego sprawę
równie dobrze jak ja, prawda? Czy nie lepiej będzie, jeśli pozostaniemy
przyjaciółmi, zamiast szukać bliższego związku, który przecież pewnego
dnia będzie musiał się skończyć? Wówczas prawdopodobnie nasza przyjazń
też uległaby zniszczeniu.
I nie zobaczymy się już więcej, kiedy przyjadę do Nowego Jorku?
Oczywiście, że się zobaczymy! Wiesz przecież, że nadal będę o tobie
pisała dla naszej gazety. Postaram się oglądać wszystkie mecze, w których...
Spotkanie na korcie na oczach tysięcy widzów? spytał Jon
marszcząc czoło.
Nie, kiedy znów będziesz w Nowym Jorku, możesz mnie przecież
zaprosić na kolację. Albo ja cię zaproszę i pokażę ci, jak umiem gotować.
Isabel próbowała się uśmiechnąć, ale głos jej zadrżał.
Tylko we dwoje? Jesteś zupełnie pewna, że tego chcesz, Isabel?
Tak, bo przecież już sobie uświadomiliśmy, że jedynym łączącym nas
uczuciem, może być tylko i wyłącznie przyjazń. To z pewnością nie będzie
RS
70
dla nas takie trudne, Jon. Oboje wrócimy do naszej codzienności. A wtedy
wszystko zacznie wyglądać inaczej. A jak znajdziesz czas, to do mnie
napiszesz, prawda?
Naturalnie. Będę również dzwonił. Tylko proszę, żebyś nie była
przerażona i nie myślała o mnie zle, jeśli znów przeczytasz o moich
przygodach miłosnych. Zdążyłaś już mnie poznać i wiesz, że wiele z nich
jest po prostu zmyślonych.
Tak, znam cię o wiele lepiej, Jon. Nie przejmuj się tym. Już nie będę
tego traktowała poważnie. Ale może się zdarzyć, że będę odrobinę
zazdrosna.
To by mnie ucieszyło i bardzo mi pochlebiło. Ogromnie też jestem
ciekaw zdjęć, jakie mi zrobiłaś, i artykułu, jaki o mnie napiszesz.
Jon uśmiechnął się i puścił rękę Isabel. Nagle ogarnęło ją takie uczucie,
jakby płynęła po bezkresnym morzu bez koła ratunkowego.
Jon... wiem, że to zabrzmi dziwnie po tym, jak ci proponowałam,
żebyśmy byli tylko przyjaciółmi. Mimo wszystko chciałabym cię o coś
poprosić. Czy mógłbyś mnie jeszcze raz objąć?
Cóż za pytanie, Isabel! Zrobiłbym to, nawet gdybyś mnie nie
poprosiła. Kto wie, kiedy znów cię zobaczę i będę mógł przytulić.
Rozłożył ręce i jego szeroki tors przyciągnął Isabel niczym magnes.
Chociaż jej nie całował, poczuła przy tym objęciu, że jego uczucia do niej
ani trochę się nie zmieniły.
Choćbym teraz miała przeczytać, że Jon de Vries jest playboyem i
uwodzicielem, zawsze będę pamiętała o tym, jak cudowną pewność i
bezpieczeństwo czułam w jego ramionach, pomyślała Isabel, wiedząc już,
że za chwilę się rozpłacze.
RS
71
ROZDZIAA 8
Jon odprowadził swoich ludzi na lotnisko. Kilka godzin pózniej miał
samolot do Szwecji.
Mężczyzni obejmowali się i na pożegnanie przyjaznie poklepywali po
ramionach. Isabel trzymała się nieco z boku, z wielkim trudem
powstrzymując łzy.
W końcu Jon stanął przed nią. Choć nie było chłodno, Isabel poczuła
zimny dreszcz. Wez się w garść, nakazała sobie. Załatw to jak najkrócej i
możliwie bezboleśnie.
Wyciągnęła do Jona rękę i lekko odwróciła twarz w oczekiwaniu, że na
pożegnanie będzie chciał ją pocałować w policzek.
Nic mnie nie obchodzi, co chłopcy sobie o mnie pomyślą, Isabel
powiedział Jon przytulając ją do piersi. Jeszcze raz na kilka sekund Isabel
zaznała szczęścia czując jego mocne objęcia.
Pocałuj mnie szepnął do niej Jon. Zrób to tak, żeby sobie
niczego nie pomyśleli. Ale pocałuj mnie, do diabła, bo inaczej wstrzymam
start waszego samolotu.
Jon, proszę cię, nie utrudniaj mi tego rozstania błagała Isabel. Jej
głos zmienił się już w ochrypły szept.
Był to pocałunek namiętny, ale krótki, i nikt nie mógł zauważyć, jakie
uczucia mieściły się w tym jednym zetknięciu ich ust. Trwało to tak krótko,
że ani Jon, ani Isabel nie zdążyli stracić nad sobą kontroli.
Potem Jon intensywnie wpatrzył się w oczy Isabel.
Odwróć się i odejdz ode mnie ale nie oglądaj się za siebie
powiedział cicho. Jeśli odwrócisz się choćby na jedną sekundę, to
zatrzymam cię tutaj siłą.
Isabel szła sztywno i powoli jak lalka. Każdy krok był dla niej jedną
wielką męczarnią. Ze wszystkich sił starała się trzymać prosto, a jej twarz
była całkowicie pozbawiona wyrazu, kiedy za kolegami Jona zmierzała do
samolotu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]