[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Więcej nie usłyszał Berek ani słowa, bowiem pop zakasał poły swej sutanny i puścił się na
piechotę do domu, do Chołoniewa. A Berek poszedł prosto do nas, do miasteczka. Odmówił
świąteczne modlitwy, a potem zasiadł w gronie przyjaciół do wieczerzy i opowiadał o swojej
przygodzie, dodając za każdym razem nowe szczegóły...
Następnie wszyscy po kolei zapraszali go do siebie w gości, albowiem każdy chciał z jego
ust usłyszeć o cudzie w Hoszano Rabo.
Możecie sobie wyobrazić, jakie radosne były w tym roku święta!
39
WESELE BEZ GRAJKA
Jeśli się nie mylę, to przyrzekłem wam opowiedzieć jeszcze jedną historię o cudzie, który
zdarzył się znów dzięki naszemu ,,Próżniakowi . Dzięki niemu uniknęliśmy wtedy wielkiego
nieszczęścia. Jeżeli chcecie posłuchać tej historii, połóżcie się, proszę, na ławce, a ja położę
się na przeciwległej. Tak nam będzie wygodniej...
Tymi słowy przemówił do mnie kupiec z Hajsyna, gdyśmy pewnego dnia siedzieli w cia-
snym przedziale miejscowego pociągu, zwanego ,,Próżniakiem . Ponieważ wagon był ogrza-
ny, a my sami w przedziale, zdjęliśmy marynarki, rozluzniliśmy krawaty i poczuliśmy się jak
u siebie w domu.
Ja leżę na jednej ławce, a on na drugiej. Mój znajomy  zgodnie ze swym zwyczajem 
opowiada powoli i rozwlekle, a ja słucham uważnie i notuję sobie w pamięci niektóre słowa,
aby je móc potem powtórzyć.
 Działo się to, nie daj Boże, za czasów konstytucji, akurat wtedy, gdy zaczęto bić %7łydów.
Co prawda, w Hajsynie nie obawialiśmy się pogromu. A to dlaczego? Po prostu dlatego, że u
nas nie ma kto bić... Proszę sobie wyobrazić, że nie ma! Gdyby jednak pilnie poszukać, może
znalezliby się i tacy, którzy chcieliby nas poturbować, to znaczy połamać nam kości. Zwiad-
czy o tym chociażby taki fakt: gdy zaczęły docierać do naszego miasteczka niepokojące wie-
ści, wtedy kilku okolicznych osobników wysłało w ścisłej tajemnicy list adresowany tam,
gdzie należy: ,,Trzeba będzie w Hajsynie również coś urządzić, a ponieważ nie ma tu odpo-
wiednich ludzi, przeto prosimy, aby ich przysłać, i to czym prędzej...
Nie minęła jeszcze doba, a już szeptano sobie na ucho, że ,,ludzie idą. Skąd? Ze %7łmeryn-
ki, z Koziatyna, Kadzielna i z innych miast, które wsławiły się biciem %7łydów. Zapyta pan,
skąd dowiedziano się u nas o tej tajemnicy? Mieliśmy swoje ,,zródło . Nazywał się Nuchem
Cienkonogi. Cóż to za stworzenie? Jedzie pan do nas, więc muszę pana zaznajomić z tym
człowiekiem. Nuchem Cienkonogi to %7łyd, który rósł stale w górę, a nigdy wszerz. Bóg dał
mu parę długich nóg, więc robi z nich użytek. Nigdy nie odpoczywa, a rzadko bywa domu.
Stale ma tysiące interesów na głowie, a są to interesy nie jego, lecz cudze. Właściwym jego
zawodem jest drukarstwo. Nuchem posiada jedyną drukarnię w Hajsynie i właśnie dzięki tej
drukarni ma stosunki z władzą, z dziedzicami, z urzędnikami  i stąd zna wszystkie tajemnice.
Z tego to ,,zródła doszła nas owa wiadomość. To znaczy: on sam wypaplał na mieście ta-
jemnicę. Naturalnie, że każdego z osobna zapewniał:  Tylko wam to opowiem, innemu bym
nie zaufał... W ten sposób całe miasteczko powtarzało sobie, że idą chuligani i będą bić %7ły-
dów. Wiedziano, w jakim dniu, o której godzinie przyjadą, jak będą bić i gdzie  każdy
szczegół był wiadomy, ściśle według zegara. W mieście powstała panika. Naturalnie, że naj-
bardziej rozpaczały najuboższe warstwy. Dziwna rzecz! Jeśli bogacz lęka się podobnych rze-
czy, to jeszcze rozumiem. Lęka się, bo przy najmniejszych rozruchach może zostać bieda-
kiem. Ale wy, biedacy, czego się obawiacie? Co wam zabiorą? Trzeba było widzieć, jak
chwytano dzieci na ręce i coś niecoś z dobytku i jak ludzie zaczęli szukać kryjówek. Gdzie się
ukrywają %7łydzi? Wiadoma rzecz. Jeden w piwnicy u znajomego chrześcijanina, drugi u re-
jenta na strychu, trzeci u dyrektora w fabryce. Każdy znajduje sobie kryjówkę...
Ja tylko jeden, jak mnie pan widzi, nie zamierzałem się ukrywać. Nie chcę się tu chwalić,
ale przyznacie sami, że miałem słuszność. Przede wszystkim pytam: skąd ta pewność, że na-
leży obawiać się pogromu? A zresztą, może i schowałbym się  ale gdzie? Skąd nabrać prze-
konania, że właśnie ów chrześcijanin, rejent lub dyrektor... Rozumie pan? Poza tym, jak tu
porzucić wszystko i zostawić ma łasce losu? Uciekać  to nie sztuka! Trzeba znalezć inną
radę...
Co można przedsięwziąć w podobnych wypadkach? Władza! Chyba u was w miasteczku
jest również taki, co ma dostęp do władzy. My też mamy takiego. Nazywa się Nechemiasz
Zezowaty. Jest dostawcą, ma własny dom, nosi aksamitną kamizelkę i strzyżoną bródkę. A
40
ponieważ jest dostawcą i udziałowcem w budowie szosy, dlatego jest wszędzie mile widzia-
ny. Naczelnik policji pije z nim herbatę przy jednym stole. A urzędnik ten był akurat porząd-
nym człowiekiem. Rzec można, brylantem wśród urzędników. Brał łapówki, ale tylko przez
Nechemiasza. Brał z największą przyjemnością, jako że od dostawcy  rozumiecie?...
Jednym słowem, umówiono się z Nechemiaszem, ułożono listę ofiarodawców i wkrótce [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anielska.pev.pl