[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przylegała do pulchnej figury.
- Może nie powinieneś z tym walczyć.
Walker przestąpił z nogi na nogę. Stali w upale, a słońce
niemiłosiernie świeciło im w plecy.
- To nie ma sensu. Mieszkam w Kalifornii.
- Tak, ale teraz jesteÅ› tutaj. - RzuciÅ‚a mu poważne spoj­
rzenie. - I nie możesz przestać o niej myśleć.
MiaÅ‚ wiÄ™c żyć chwilÄ…? Przeżyć przelotny romans z kobie­
tą, która tyle w życiu przeszła? Wątpił jednak, żeby Michele
to właśnie miała na myśli.
- Myślisz, że zostanę. Myślisz, że jeśli się z nią zwiążę, to
tu będzie mój dom.
- Dziwniejsze rzeczy się zdarzały.
Nie tak dziwne, pomyślał.
Tamra wróciła i zaprosiła go do swojego biura. Idąc za
nią, cieszył się, że może uciec Michele. Lubił ją, ale czuł się
osaczony.
Zdecydowany utrzymywać dystans starał się nie zbliżać
do Tamry. Kiedy jednak znalezli siÄ™ w jej biurze i drzwi
się za nimi zamknęły, nie miał wyboru. Biuro było małe,
znajdowało się w nim biurko, wąski regał oraz szafka na
akta, zajmujące zdecydowanie zbyt dużo miejsca.
Tamra otworzyła najwyższą szufladę, wyjęła teczkę
i przejrzaÅ‚a jÄ…, wyjmujÄ…c dokumenty, których potrzebowa­
Å‚a. Walker wziÄ…Å‚ gÅ‚Ä™boki oddech i otoczyÅ‚ go nagle jej za­
pach. Gdyby podeszÅ‚a bliżej, tylko dwa lub trzy kroki, mógÅ‚­
by wziąć ją w ramiona.
Mógłby ją pocałować, bez względu na konsekwencje.
Telefon na jej biurku zadzwoniÅ‚, sprowadzajÄ…c go z po­
wrotem na ziemię. Podniosła słuchawkę.
- Jesteś gotowy? - zapytała Tamra po chwili.
SpojrzaÅ‚ na niÄ…. Nawet nie zauważyÅ‚, kiedy odÅ‚ożyÅ‚a sÅ‚u­
chawkę. Był zbyt zajęty swoimi myślami.
-Gotowy na co?
- %7łeby wyjść na zewnątrz. A może wolisz poczekać
tutaj?
- Poczekać na co?
- Na ciężarówkę. - Spojrzała na niego z zaciekawieniem.
- Dobrze siÄ™ czujesz, Walker?
- A dlaczego miałbym czuć się zle?
- Skąd mam wiedzieć? Dziwnie się zachowujesz.
Czy musiała być taka ładna? Tak smukła i zmysłowa?
MiaÅ‚a na sobie dżinsy i koszulkÄ™ Oyate Project, ale dla nie­
go byÅ‚a tak pociÄ…gajÄ…ca, jakby miaÅ‚a na sobie powiewnÄ… ko­
szulkÄ™ nocnÄ….
- Może po prostu mam dosyć rezerwatu.
Założyła ramiona na piersi.
- To wróć do domu.
Nie chciaÅ‚ wracać do Kalifornii, najpierw pragnÄ…Å‚ jej do­
tknąć.
- Nie chciałem, żeby tak to zabrzmiało. - Oparł się
o szafkę. - Nie chcę się z tobą kłócić.
- Ja z tobą też nie.
Westchnęła, a on prawie wyciągnął do niej rękę.
Prawie.
Stwierdził, że bezpieczniej będzie zaczekać na zewnątrz,
nawet jeÅ›li miaÅ‚ siÄ™ przez to narazić na konspiracyjne spoj­
rzenia Michele.
Jednak wreszcie przyjechała ciężarówka i wszyscy się
ożywili. Walkera pochłonęło rozpakowywanie jedzenia.
Po rozładowaniu kartonów, Tamra zaczęła przydzielać je
do poszczególnych samochodów. Walker załadował też jej
auto produktami z listy, którą mu wręczyła.
Wkrótce znów znalezli siÄ™ na równinie, zmierzajÄ…c w stro­
nę pierwszego przystanku. Odwrócił się, żeby na nią spojrzeć
i stwierdziÅ‚, że miaÅ‚a racjÄ™. ZaangażowaÅ‚ siÄ™ dziÅ› emocjonal­
nie. Ale nie tylko w jej działalność charytatywną.
Zaczynał przywiązywać się również do niej.
ROZDZIAA PITY
Walker i Tamra spędzili popołudnie z rodzinami, które
nie miaÅ‚y elektrycznoÅ›ci i bieżącej wody. Ludzie żyli w po­
rzuconych samochodach, starych chatach, zardzewiałych
przyczepach. Jednak mimo tego widziaÅ‚ w ich oczach du­
mę, determinację, uprzejmość, poczucie więzi.
A teraz Tamra zabrała go do pomnika Wounded Knee.
Nie wiedziaÅ‚, dlaczego zdecydowaÅ‚a siÄ™ tutaj przyjść, szcze­
gólnie dzisiaj. Obydwoje byli już zmęczeni, po całym dniu
jeżdżenia po rezerwacie.
Walker rozejrzał się dookoła. Oprócz indiańskiej pary
sprzedającej amulety w cieniu kępy sosen nikogo nie było.
Sądził jednak, że jacyś turyści pojawiają się tu od czasu do
czasu, ponieważ w przeciwnym razie przedsiębiorcza para
nie miałaby żadnych klientów.
Zielony zniszczony znak opowiadał historię Masakry
pod Wounded Knee. SÅ‚owo  masakra" napisane byÅ‚o na ka­
wałku metalu przybitym do tablicy. Widać było, że przy-
krywał inne słowo.
- Co było tutaj napisane wcześniej? - Walker zapytał
Tamrę, która stała obok niego.
- Bitwa - powiedziała mu.
- Bitwa pod Wounded Knee?
- Tak nazwał to na początku rząd.
- Ale to nie była bitwa --wyjaśniła mu, kiedy wpatrywał
siÄ™ w znak. - To byÅ‚a masakra, miejsce, gdzie ponad trzy­
stu Indian, głównie kobiet i dzieci, zostało zamordowanych
dwudziestego dziewiÄ…tego grudnia 1890 roku za popiera­
nie TaÅ„ca Ducha, rytuaÅ‚u, który zostaÅ‚ zabroniony na tere­
nie rezerwatu Siuksów
CzternaÅ›cie dni przed masakrÄ… plemienna policja za­
mordowała Siedzącego Byka w jego domu. Wielka Stopa,
jego następca, zaprowadził więc swoją grupę do Pine Ridge,
gdzie miaÅ‚ nadziejÄ™ schronić siÄ™ u wodza Czerwonej Chmu­
ry, który pertraktował z armią. Jednak Wielka Stopa, stary
czÅ‚owiek chory na zapalenie pÅ‚uc, oraz wiÄ™kszość jego lu­
dzi zostali zabici. Ci, którzy przeżyli, opowiedzieli tÄ™ histo­
rię wraz z jej przerażającymi szczegółami.
- To 7 Pułk Kawalerii ich rozstrzelał - powiedziała Tamra.
- Dawny oddział Custera. Rząd wysłał ich, razem z innymi
wojskami, żeby zaaresztować TaÅ„czÄ…cych z Duchami. Na­
stępnego ranka po tym, jak pojmano Wielką Stopę i jego
ludzi, w trakcie rozbrajania wypaliÅ‚a przypadkowo strzel­
ba. I to wystarczyło. Tak się zaczęła masakra. - Zamilkła na
chwilÄ™. W jej gÅ‚osie czuć byÅ‚o zaangażowanie w naznaczo­
ną wojnami historię. - Większość Indian oddała już broń.
ByÅ‚o tylko stu wojowników. Reszta to kobiety, dzieci i star­
cy. Kiedy uciekali, żeby się schronić, kawaleria otworzyła
ogień z armat, które były rozmieszczone powyżej obozu.
Pózniej znaleziono kilka kobiet parę kilometrów dalej, co
znaczy, że były ścigane i zabijane.
Walker spojrzał na budkę, w której zawieszone amulety
powiewały na wietrze.
- 7 Pułk zemścił się w końcu.
- Tak. - Tamra podążyÅ‚a za jego wzrokiem. - Taniec Du­
cha miał przywołać tradycję, zjednoczyć nas. W tym czasie
rzÄ…d odbieraÅ‚ nam ziemiÄ™ i zagwarantowane prawa. Siukso­
wie chorowali i głodowali. Potrzebowali nadziei.
- Potrzebowali Tańca Ducha - powiedział. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anielska.pev.pl