[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tak jest zawsze, gdy zdecyduję się na jakieś drobne kłamstewko, a powinnam była pomyśleć o tym wcześniej.
Ciekawe, czy ktokolwiek z pasażerów domyślił się, że nie jesteśmy tymi, za które się podajemy.
Z pewnością nie.
76
Roy nie pisnął ani słowa, za to ja kilka razy w rozmowie z panem Rexem palnęłam o moim ojcu czekającym w
Szanghaju. Czy to nie wydało mu się podejrzane?
Przejęzyczyć każdemu się zdarza, a pani jest wyczulona głównie z powodu wyrzutów sumienia uspakajała ją
Maria.
Jutro o tej porze wszystko już będzie jasne westchnęła Christa i podeszła do okna.
Księżyc oświetlał spokojne morze, wiał rześki przyjemny wiaterek.
Nie poszłybyśmy na krótki spacer?
Dobry pomysł, tylko, że ja chciałam jeszcze spakować nasze walizki.
Pani jest kochana, Mario! Moją także?
Oczywiście! Wiem jak bardzo pani nie lubi bagaży.
To prawda. Proszę jednak wcześniej położyć się do łóżka, bo jutro czeka nas męczący dzień. Musi pani być
wypoczęta dodała całując Marię w policzek. Ja przejdę się trochę, a za pół godziny będę już w łóżku.
Było po północy, więc nic dziwnego, że pokład spacerowy opustoszał, a pasażerowie spali już w swoich kabinach.
Paliło się tylko światło dyżurne. Wszędzie panował półmrok i w pierwszej chwili Christa zawahała się, czy wyjść na
spacer, ale piękna księżycowa noc nęciła i dodawała otuchy.
Christa podeszła do najbliższego, otwartego na oścież okna i wychyliwszy się przez reling, zapatrzyła w połyskujące
na falach odbicie księżyca.
Miała na sobie lekkie futro, nie czując więc chłodu, stała tak dość długo i nie zauważyła, że nie jest na pokładzie
sama. Robert ukryty w cieniu obserwował z daleka każdy jej krok. Cieszył się widokiem jej miękkich ruchów i nie
zamierzał zdradzić swojej obecności, ale widząc ją zapatrzoną romantycznie w morze, nie wytrzymał. Podszedł, a
żeby jej nie przestraszyć, z daleka zaczął gwizdać po cichu jakąś melodię. Udał zdziwionego, gdy popatrzyła na
niego.
A to pani, Risto? Przeszkadzam, czy też pozwoli pani przystanąć na chwilę?
76
Drgnęła na dzwięk jego głosu, gdyż właśnie myślała o Robercie a widząc go w pobliżu, poczuła się jakby przyłapana
na gorącym uczynku. Próbowała odezwać się obojętnym tonem.
Bardzo proszę. Wyszłam samotnie na spacer, a prawdę mówiąc teraz obleciał mnie strach. Jest jednak tak
cudowna noc, że szkoda mi wracać do kabiny.
Upał w ciągu dnia dał nam się wszystkim we znaki. Jeżeli tu na morzu jest tak gorąco, to co dopiero będzie na
lądzie? Chociaż teraz zrobiło się dość chłodno i dobrze pani zrobiła biorąc futro, które nawet w słabym świetle
wygląda na bardzo eleganckie.
Christa od razu zrozumiała aluzję. Na tak kosztowne futro nie było' stac każdego. Mogła powiedzieć teraz całą
prawdę, ale znów zabrakło jej odwagi.
Futro? Ach tak. Pożyczyła mi je panna Hartung, żebym się nie przeziębiła odparła zdecydowanie i nie
dostrzegła w ciemnościach uśmieszku na ustach Roberta.
Muszę przyznać, że ma pani wspaniałą przyjaciółkę. Ja też nie mogę narzekać, by mój przyjaciel, a zarazem pan i
władca zawsze o mnie myśli. Panna Hartung już śpi? Pytam, bo zazwyczaj wieczorem widuje się was razem.
Ria pakuje... to znaczy, nadzoruje stewardessę, która pakuje walizki zająknęła się Christa.
Aż trudno uwierzyć, że nasi chlebodawcy mają takie same upodobania! Mój też właśnie robi to samo. Czy to nie
śmieszne!
Tak się składa, że ja nie mam absolutnie talentu do pakowania bagaży - brnęła dalej Christa. - Dlatego Ria woli
robić to sama.
Wypisz, wymaluj jak u nas! Ciekawe, jak radzi sobie Roy z pakowaniem swoich ciężkich jak kamienie młyńskie
waliz?
Na pewno robi to za niego steward.
Tak myślę. W każdym razie my jesteśmy w lepszej sytuacji. Cały czas dręczy mnie jednak'inne pytanie, Risto: co
będzie z nami w Szanghaju?
Nie zrozumiałam. Co pan chciał powiedzieć?
Myślę o naszym spotkaniu. Chyba pani nie zapomniała że oczekuję odpowiedzi na pytanie, które kiedyś pani
zadałem
77
Nie zapomniałam rzekła i zaczerwieniła się. Tylko, czy musi to być natychmiast po przybyciu do portu?
Tak byłoby najlepiej, ale ostatecznie mogę dać pani kilka dni na odpoczynek po trudach podróży Robert
uśmiechnął się, patrząc jej prosto w oczy. Odwróciła się.
Położył rękę na balustradzie, ostrożnie podniósł dłoń Christy do ust i spytał:
A nie mógłbym usłyszeć tej odpowiedzi już teraz, Risto? Pokręciła tylko głową.
Muszę więc czekać. Ciężko będzie, ale nie chcę być natarczywy. Proszę jednak obiecać, że będziemy się spotykać
tak często, jak będzie to możliwe.
Zobaczymy, na ile pozwoli mi czas. Musimy przecież liczyć się także z naszymi szefami... Właściwie tak chyba
powinnam nazywać pana Bredowa i pannę Hartung?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]