[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Co się potem stało z tym samochodem?
 Został sprzedany.
 Kto go kupił?
 Nie wiem. Mój były małżonek nie miał zwyczaju zwierzać mi się ze swoich interesów. Ale może
umowa sprzedaży znajduje się w jego papierach...
 Zgodziła się pani na propozycje męża w sprawie fiata?
 Nie miałam innego wyjścia. Jeżeli odmówiłabym, musiałabym handryczyć się z nim jeszcze co
najmniej dobre parę miesięcy.
 Dlaczego nie powiedziała pani o tym wcześniej?
 Czy to naprawdę takie istotne? Po co wywlekać osobiste nieporozumienia?
Albo obawiać się utraty samochodu nic w zamian nie zyskując, skoro nie było jeszcze drugiego. Za-
miast Tomczyka  Olczak kupił koralowego fiata. Tylko że Ilona przecież o tym nic wiedziała. Co więc
wiedziała?
Zagadnął, czy niepisanej umowie pomiędzy nią a Tomczykiem w sprawie posiadania samochodu nie
towarzyszyły czasem jakieś dodatkowe warunki?
 Na przykład?
 Dodatkowe wymagania co do koloru, marki, wieku pojazdu i tak dalej...
Pamiętał przecież zeznania Jedlińskiego. Tomczyk twierdził podobno podczas rozmowy przed naradą,
że była małżonka upiera się przy fiacie koloru koral.
 Chodziło mi tylko o to żeby nareszcie wyegzekwować swoje prawa do samochodu. W końcu był
wyrok sądowy...
 W każdym razie znalezliście odpowiedni samochód na giełdzie... Potwierdziła.
 Dlaczego więc transakcja nie została sfinalizowana od razu, na miejscu?
 Z winy mojego byłego małżonka!  odrzekła takim łonem, jak gdyby do tej pory nie wybaczyła jej
Tomczykowi.  Po prostu nie miał przy sobie pieniędzy! Kiedy doszło do konkretnych pertraktacji, oznaj-
mił beztrosko, że dopiero jutro może podjąć z konta bony pekaowskie...
Jutro  czyli w poniedziałek. Zgadzało się. W poniedziałek Tomczyk rzeczywiście wziął ze swojego
konta walutowego pewną kwotę w bonach.
 Właściciel fiata z giełdy godził się na zwłokę?
 Chyba bony go przekonały. W końcu to nie złotówki. Ale i tak zażądał zaliczki. Tomczyk dał mu
dziesięć tysięcy za pokwitowaniem.
Siwek dyskretnie przemilczał ten szczegół. Ale czyż musiał się zaraz zwierzać? Wanackiego zaintere-
sowało zresztą coś innego.
 Gdzie Tomczyk miał pieniądze?  zapytał.
 W portfelu oczywiście  w głosie Ilony zabrzmiała absolutna pewność.
 Jak wyglądał ten portfel? Czy może go pani opisać?
W sposób nawet przesadnie drobiazgowy Ilona Tomczyk opisała portfel z lwem.
 Dla mnie była to rzecz w najgorszym guście  skomentowała.  Zwłaszcza dla mężczyzny. Nigdy
w życiu nie nosiłabym czegoś takiego. Ale Tomczyk uważał swój portfel za istne egzotyczne cudo... Niektó-
rym się też zresztą podobał  dodała.  Ten facet z giełdy na przykład, z którym targowaliśmy koralowe-
go fiata, bardzo się dopytywał, gdzie coś takiego można kupić  parsknęła z pogardą.  Taka to właśnie
kategoria ludzi!
A więc i Siwek również widział portfel Tomczyka... Dlaczego go tak zainteresował? Czy tylko z po-
wodu złego gustu?
Ilona nie wiedziała. Tomczyk dał właścicielowi koralowego fiata zaliczkę i schował portfel z powro-
tem do wewnętrznej kieszeni marynarki. I ona również, jak przed nią już inni, potwierdziła, że Tomczyk
zawsze nosił, portfel przy sobie. Właściciel fiata wypisał pokwitowanie, ale ponieważ miał również innych
reflektantów na samochód, zapowiedział, że zaczeka tylko do poniedziałku do wieczora. Jeżeli do tej pory
Tomczyk nie przyjedzie z pieniędzmi do Międzylesia, będzie się czuł zwolniony z dotrzymania umowy.
 Co się zdarzyło potem?
Przygryzła wargi, zostawiając na zębach tłusty, czerwony ślad szminki.
 Tego dnia już nic. Wróciliśmy na Mokotów i tam zapakowałam część swoich rzeczy.
 A następnego dnia, w poniedziałek?
 No, cóż, nie ma wyjścia, skoro znalazł się ktoś, kto mnie tam widział... Pojechaliśmy około szóstej
razem do Międzylesia...
Skoda Zakrzewskiego skręciła z głównej szosy w bok. Do warsztatu Siwka było stąd jednak nadal
dość daleko; kawał drogi przez tereny zabudowane i oświetlone coraz skąpiej, przez sosnowe enklawy, na
które kładł się zmierzch, zamazując kontury drzew i piaszczyste, leśne drogi.
Czarny, sprasowany szuter nawierzchni miejscami się pozapadał, miejscami wybrzuszył, tworząc wy-
boje. Gdzieniegdzie, a zwłaszcza w przydrożnych rowach i pod rosnącymi nic opodal krzakami bielały płaty
śniegu i połyskiwały głębokie dziury napełnione wodą.
Niebawem wszystko utonęło w ciemnościach, w których sterczały kikuty nieczynnych latarni. Pasma
mgły znad wilgotnej ziemi biegły pod reflektory samochodu  do światła, które je szarpało, rozdzierało i
odrzucało na boki.
Dojechali do skrzyżowania z boczną drogą. Zakrzewski przyhamował. Wtedy ujrzeli ciemny kształt
samochodu. Zaparkowany na uboczu, pusty i nie oświetlony, stał koralowy fiat o znanej Wanackiemu reje-
stracji. Fiat taksówkarza Olczaka.
Wysiedli i obejrzeli go dokładniej. Wanacki nie mylił się. Koralowy fiat. sprzedany przez Siwka Ol-
czakowi.
- Co Olczak robi w Międzylesiu?  zastanowił się głośno Wanacki.
Nie przyjechał tu chyba po to, ażeby po ciemku szukać miejsca, w którym w ów poniedziałkowy wie-
czór widział podobno białego fiata i spotkał Ilonę Tomczyk. Raczej sprowadził go tu jakiś inny interes. Mo-
że coś było z fiatem nie w porządku? Brakowało jakichś akcesoriów lub dokumentów? Albo transakcja nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anielska.pev.pl