[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Kostrzebski wkroczył do pokoju, nie czekając na zaproszenie. Zanim zamknął za sobą drzwi,
zobaczyli jeszcze dwóch policjantów, którzy zatrzymali się w progu.
 Dzień dobry.  Skłonił się sztywno.
 Witamy serdecznie!  Kulka odetchnął z ulgą.  Jak dobrze znowu pana widzieć!
Domyślam się, że przysłał pana wojewoda?
 Zgadza się.  Kostrzebski skinął głową.  Wojewoda poprosił mnie, bym zaopiekował
się panami.
 Co to znaczy?  zainteresował się podejrzliwie Klepacz.
 Ze względu na rozwój sytuacji zmuszeni jesteśmy przenieść was w inne, bardziej
bezpieczne miejsce. Wasze bagaże zostały już przewiezione...
 Zaraz, chwileczkę  przerwał wicewojewodzie Didiuk.  Domyśla się pan pewnie, że w
obecnej chwili najbardziej interesuje nas rozwój sytuacji w mieście. Może najpierw zechce
nas pan poinformować, jak stoją sprawy?
 Sytuacja jest niezwykle skomplikowana  powiedział wymijająco Kostrzebski.  Nie
czas teraz mówić o tym...
 Drogi panie!  Didiuk nie dał się zepchnąć z tematu.  Siedzimy w tym pokoju od
dwudziestu godzin i chcielibyśmy wiedzieć, co dzieje się na zewnątrz. Dlaczego jest pan taki
tajemniczy? Co się stało?
 Negocjacje z buntownikami trwają bez przerwy  rzucił oględnie urzędnik.  Za
wcześnie jeszcze mówić, co z tego wyniknie.
 Czy Korpus przekroczył granicę?  Senatora zmęczyły eufemizmy, chciał konkretnych
odpowiedzi na konkretne pytania.  Czy wojna już się zaczęła?
 Według naszych informacji doszło zaledwie do kilku potyczek. Siły Korpusu pozostały
na swoich pozycjach...
 Kamień z serca, kamień z serca.  Kulka odetchnął.
 Zechcecie panowie spakować swoje rzeczy, będę oczekiwał was w podziemiach domu.
 Kostrzebski spojrzał na zegarek.  Proszę się pospieszyć.
 Chciałbym wiedzieć...  zaczął Didiuk.
 Nie teraz, generale.  W głosie wicewojewody pojawiło się zniecierpliwienie. 
Dowiecie się wszystkiego na miejscu.
 Czyli gdzie?  spytał ze złością Klepacz.
 Na miejscu  usłyszał w odpowiedzi.
* * *
Dwa Toory 540, eskortowane przez policję, sunęły środkiem opustoszałego Sapkowa 
nowokrakowskiej dzielnicy wysokościowców. Mimo iż minęło dopiero południe, na ulicach
panowały pustki, stanęła komunikacja miejska, pozamykano banki i sklepy. Wprowadzony w
nocy stan wyjątkowy sprawił, że miasto wyglądało, jak ogarnięte zarazą. Na każdym
skrzyżowaniu widać było policję, a w okolicy siedziby afrykańskiego przedstawicielstwa
Konsorcjum Kijowskiego pojawiły się zapory, blokujące wjazd do portu, gdzie stacjonowały
zbuntowane oddziały Afrykańskiej Floty Oceanicznej. Z tylnej kanapy limuzyny Didiuk i
Klepacz przyglądali się w milczeniu wymarłej dzielnicy.
 Co o tym wszystkim sądzisz?
 Co mam sądzić...  Klepacz wzruszył ramionami.  Paskudnie to wygląda.
 Wszystko pozamykali, całkiem jakby szykowali się do oblężenia.
 Nie kracz  odburknął generał ze złością.
 Chciałbym się mylić, ale na to właśnie mi wygląda.
Dojechali właśnie do ronda Jagiellońskiego. Pierwszy radiowóz skręcił w prowadzącą w
stronę lotniska ulicę Chen Lu.
 Kalinowski, dokąd my właściwie jedziemy?
 Ja tam nic nie wiem, panie generale  odparł zmieszany sierżant.  Kazali jechać, to
jadę.
 Zakazali ci mówić?  Didiuk właściwie stwierdził, nie zapytał.
 Ja nic nie wiem  powtórzył Kalinowski i pochylił się nad kierownicą.  Zaraz zresztą
będziemy na miejscu.
 On nas wiezie na lotnisko.  Grubas rozglądał się bacznie dokoła.  Poznaję okolicę.
Zaraz będzie wiadukt, a potem te wielkie magazyny. Pamiętasz?
 Owszem, pamiętam  powiedział wolno Klepacz.  Już chyba wiem, co wymyślili
Afrykanie...
 Myślisz, że...  Didiuk nie dokończył, poprzestał jedynie na znaczącym spojrzeniu.
W tej właśnie chwili zobaczyli kompleks portu lotniczego. Konwój skręcił w boczną
drogę, minął główny budynek i wjechał wprost na pas startowy. Tam, otoczony przez
kilkudziesięciu policjantów, oczekiwał już niewielki  Kos , jeden z pierwszych samolotów
cywilnych o napędzie odrzutowym. Sierżant Kalinowski zgasił silnik, wyszedł na zewnątrz i
otworzył bagażnik toora. Policjanci wyjęli podręczny bagaż generałów i senatora i bez słowa
ponieśli go w stronę samolotu.
 Co tu się, do cholery, dzieje!  Kulka, wściekły i zdezorientowany, spoglądał ze złością
w stronę szeregu mundurowych.  Czy ktoś może mi to wyjaśnić?! [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anielska.pev.pl