X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dotyczy pytanie.
Wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Pomijając fakt, że w zasadzie jestem miłym facetem,
to nie mogę cię uwieść, póki masz tego ducha na drzewie.
- Cześć, Vanesso.
Vanessa aż podskoczyła na krześle, tak nagle wy�
rwano ją z głębokiego zamyślenia.
- Przepraszam - powiedziała Laura Gaines. - Nie
chciałam cię przestraszyć.
48 " TAJEMNICA
- Nie słyszałam, jak weszłaś.
- Najwyrazniej. Wyglądałaś na zupełnie nieprzyto�
mną. Czy coś się stało?
Lewa ręka Vanessy spoczywała na kartotece z dany�
mi osobistymi uczniów, prawa na kartce z wypisanymi
kilkunastoma nazwiskami.
- Sprawdzam tylko dane na temat warunków
domowych niektórych uczniów. Zawody rodziców
i tak dalej.
- Mogę zobaczyć? - Laura wyciągnęła rękę.
- Och... Jasne - powiedziała Vanessa, zastanawia�
jąc się w duchu, co powie, jeśli Laura będzie się
dopytywać o powody poszukiwań. Czy może oświa�
dczyć pedagogowi szkolnemu, że albo uczniowie robią
jej okrutne dowcipy, albo jej nowy dom jest na�
wiedzony?
- Dość niejednorodna grupa - oceniła Laura, od�
kładając kartkę. Nie nalegała na wyjaśnienia. - Czy
znalazłaś, czego ci potrzeba? - Vanessa potwierdziła.
- No to cię zostawię. Spodziewam się lada chwila
wizyty rodziców, a lubię udawać bardzo zajętą, gdy
przychodzą. Jeśli będziesz miała jakieś wątpliwości,
służę ci pomocą.
Uśmiech Vanessy był szczery. Laura była doskona�
łym pedagogiem, chętnie pomagała, ale nie wtrącała
się na siłę.
- Dzięki, Lauro. Będę pamiętać.
Skończyła przeglądać kartotekę w niecałe dziesięć
minut. To, co znalazła, nie było obiecujące. Rodzice
uczniów tej szkoły stanowili typową próbkę mieszkań�
ców peryferii wielkiego miasta: szef supermarketu,
sekretarki, dwóch pracowników naftowych, hydrau�
lik, akwizytor ubezpieczeniowy, mechanik, prawnik,
pielęgniarka, kwiaciarka. %7ładnych fotografów. Jedy�
nie zawód matki Heather McQueen stwarzał jakąś
możliwość. Była przedstawicielką agencji reklamowej.
TAJEMNICA " 49
Vanessie trzęsły się ręce, gdy wybierała numer agencji.
Gardło miała wyschnięte i gdy ktoś po drugiej stronie
drutu powiedział  Dzień dobry. Tu Agencja Reklamowa
Franklina", z trudem wydobyła z siebie głos.
- Chciałabym... - Vanessa przełknęła i zaczęła je�
szcze raz. - Chciałabym zorganizować imprezę, w któ�
rej potrzebny mi będzie aparat holograficzny. Czy
wasza agencja...
- Och, nie zajmujemy się takimi rzeczami - prze�
rwała jej rozmówczyni. - Jesteśmy tylko małą agen�
cją, specjalizującą się w reklamowych długopisach,
czapeczkach, naklejkach i balonach.
Vanessa odetchnęła tak głośno, że musiała odsunąć
słuchawkę od ust.
- Bardzo mi przykro - dodała kobieta.
- A czy... czy nie orientuje się pani, gdzie mog�
łabym znalezć taki aparat?
- Niestety, nie mam pojęcia. Ale mogę pani podać
nazwy kilku większych agencji. Może któraś z nich
będzie w stanie panią skierować pod właściwy adres.
Vanessa zapisała nazwy agencji i podziękowała
swojej rozmówczyni. Nie miała już czasu na dalsze
telefony, więc sprawdziła tylko numery w książce
telefonicznej i schowała kartkę do torebki. Zadzwoni
do nich z domu, gdzie nikt jej nie będzie przeszkadzać
czy podsłuchiwać.
Wistaria i róże już przekwitały, ale pachniały wciąż
bardzo mocno. Vanessa od razu otworzyła okna,
ciesząc się, że wiosna jest jak na razie łagodna i upał nie
zmusza jej jeszcze do włączenia klimatyzacji. Przebrała
się w dżinsy i miękką koszulę, nalała sobie szklankę
soku i zasiadła do telefonu.
Po kilku rozmowach odesłano ją do firmy spec�
jalizującej się w sprzęcie audiowizualnym. Uzyskane
informacje zarazem uspokoiły ją, jak i przejęły dresz�
czem. To, co widziała w sobotni wieczór, nie było
50 " TAJEMNICA
sztucznie stworzonym obrazem. Wolałaby się mylić.
Niestety, chyba jednak ma rację.
Nagle zdenerwowana, zrobiła pranie i wyszła do
ogrodu, żeby pozbyć się nadmiaru energii przy przeko�
pywaniu grządki pod sadzonki wistarii od Margaret.
Gdy zapadający zmrok zmusił ją do powrotu do
domu, wzięła prysznic. Zazwyczaj wieczorem wkłada�
ła podomkę, tym razem jednak zachciało jej się czegoś
bardziej wymyślnego. Zajrzała do szafy i wyciągnęła
szeroką suknię lawendowego koloru, spływającą aż do
kostek i ujętą przy szyi w luzną gumkę, na wzór
ludowych bluzek.
Stojąc przed lustrem, ściągnęła gumkę na ramiona.
Włosy, jeszcze wilgotne, chłodziły jej kark. Czuła się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anielska.pev.pl
  • Drogi uĹźytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.