[ Pobierz całość w formacie PDF ]

się piwem. - śartuję. Widziałam ju\ kiedyś szafę grającą.
- Nie jestem pewien, gdy patrzę, jak ją karmisz monetami. Myślisz, \e ju\ wybrałaś
dość piosenek?
- Sama nie wiem - odparła. - A ile trzeba, \eby grała całą noc?
Odstawił piwo na stolik, objął ją ramionami i zaczęli tańczyć, a piosenki zmieniały się i
zmieniały, jedna po drugiej. Morganville powoli cichło.
Rozdział 10
Nadszedł sobotni ranek, chłodniejszy i bardziej wietrzny, powiało zimnem ostrym jak
tnący metal. Shane i Claire przyjechali do domu tu\ przed świtem, zmęczeni, ale spokojni.
Tańczyli a\ do zamknięcia restauracji, a poem jezdzili samochodem, w końcu zaparkowali.
Było słodko i namiętnie i Claire prawie, prawie zupełnie chciała, \eby to zaszło dalej... No,
przynajmniej na tylne siedzenie.
Ale Shane dotrzymał słowa, niezale\nie jak bardzo to ich frustrowało, a ona uznała, \e
to mimo wszystko dobrze.
Teraz chciała tylko ściągnąć ciuchy i wskoczyć z nim do łó\ka i nigdy, ale to ju\
nigdy stamtąd nie wychodzić. Ale on pocałował ją przy drzwiach jej pokoju i po spojrzeniu w
jego oczach poznała, \e a\ tak bardzo sobie w jej towarzystwie nie ufa. Nie dzisiaj. Nawet nie
teraz, kiedy cały świat się zmieniał. Claire zasnęła tu\ przed świtem i przespała wschód
słońca. Przespała lunch. W ogóle obudziła się tylko dlatego, \e sąsiad z domu obok uruchomił
potworną spalinową kosiarkę, \eby po raz ostatni w tym sezonie przystrzyc trawnik. Kosiarka
ryczała jak ogrodniczy silnik odrzutowy i niezale\nie od ilości poduszek zakrywających uszy
Claire j ą słyszała.
W domu było dziwnie spokojnie. Claire wło\yła szlafrok i poszła do łazienki. Po
drodze zastukała do drzwi pokoju Eve, ale nikt nie odpowiedział. W pokoju Shane'a i
Michaela te\ nie. Pobiła rekord szybkości brania prysznica i zeszła na dół, ale tam... te\
nikogo nie znalazła. Ani Michaela, ani Shane'a, ani Eve. Ani nawet karteczki. W dzbanku
stała kawa, ale ju\ dawno zamieniła się w wystygłą lurę.
Claire usiadła przy stole w kuchni i przejrzała numery w swojej komórce. Eve nie odebrała,
telefon Michaela przerzucił ją na pocztę głosową. Shane'a te\.
- Hej - powiedziała Claire, kiedy jego nagrany głos poprosił o zostawienie wiadomości.
- Ja miałam po prostu nadzieję, \e cię zobaczę. No wiesz, dziś rano. Ale... Słuchaj, mo\esz do
mnie przekręcić? Chcę z tobą pogadać. Proszę.
Poczuła się taka osamotniona, \e łzy a\ ją zapiekły w oczach. Uczta. To dzisiaj.
Wszystko się zmieniało.
A\ podskoczyła, słysząc stukanie do tylnych drzwi, i długo wyglądała przez okno, zanim
uchyliła je odrobinę. Aańcuch zostawiła zamknięty.
- Czego pan chce?
Na podjezdzie stał wóz policyjny Richarda Morrella. Nie zapalił świateł ani nie włączał
syreny, więc raczej nie chodziło o nagły wypadek. Ale znała go na tyle dobrze, \e wiedziała,
\e wizyt towarzyskich nie składa, a przynajmniej nie w Domu Glassów. I na pewno nie w
mundurze.
- Dobre pytanie - powiedział Richard. - Chciałbym znalezć dziewczynę, która dobrze
gotuje, lubi filmy sensacyjne i ładnie wygląda w krótkich spódnicach. Ale wystarczy mi, jeśli
zdejmiesz ten łańcuch z drzwi i wpuścisz mnie do środka.
- A skąd mam wiedzieć, \e pan to pan?
- Co?
- Ysandre. Ona... No, powiedzmy, \e muszę się upewnić, \e to naprawdę pan.
- W tym tygodniu na uniwerku musiałem rozpiąć ci kajdanki w damskiej łazience.
Wystarczy?
Zdjęła łańcuch i cofnęła się, \eby mógł wejść do środka. Był zmęczony - nie tak zmęczony,
jak czuła się ona sama, ale to było chyba ju\ zwyczajnie niemo\liwe.
- O co chodzi?
- Idę dziś wieczorem na tę imprezę - powiedział. - Pomyślałem, \e ty te\ mo\e się
wybierasz. I \e mo\e trzeba cię podwiezć.
- Ja... nie idę.
- Nie? - Richard chyba się zdziwił. - Zabawne, a mógłbym przysiąc, \e Amelie ciebie w
pierwszej kolejności wybierze, \eby się tobą popisać przy tej okazji. Jest z ciebie dumna,
wiesz. Dumna? A dlaczego, na litość boską, miałaby być dumna?
- Co, jak z rasowego pieska? - spytała Claire gorzko. - Czempiona wystawy?
Richard uniósł ręce obronnym gestem.
- Niewa\ne, to nie moja sprawa. A w ogóle gdzie ten twój gang?
- Bo co?
- Bo moim obowiązkiem jest wiedzieć, gdzie są osobnicy sprawiający kłopoty.
- Ale my ich nie sprawiamy!  Richard tylko na nią spojrzał. Musiała przyznać, \e
zasłu\yła na to spojrzenie.  Pana siostra się wybiera, wie pan.
- Tak, wiem. Ju\ od paru dni chodzi po domu i się stroi.
Wydała fortunę na ten cholerny kostium. Tata ją zabije, jeśli go czymś upaprze. Chyba
planuje go potem odsprzedać.
Claire pytającym gestem wskazała dzbanek ze świe\ą kawą, a Richard pokiwał głową
i usiadł przy kuchennym stole. Podała mu kubek i patrzyła, jak popija. Dzisiaj wydawał się
inny. Wszystko się zmienia. Richard te\ wydawał się teraz bardziej bezbronny. Zawsze był [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anielska.pev.pl