[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nie przeniesie, to
bezpieczna droga. Uczcie panie katechizmu.
Ja zaczął młodszy ksiądz zgadzam się zupełnie z
księdzem profesorem. Z
mojego doświadczenia wynika, że najgorsi moi parafianie są
to ci niby oświeceni.
CzytajÄ… gazety, rozprawiajÄ… o polityce, krytykujÄ…...
Pani Pieńkowska tryumfowała. A co! Ja zawsze mówiłam,
że my tylko czas tracimy
na te geografie i arytmetyki. No, jeszcze arytmetyka, to może,
chłopom
szczególniej, być potrzebna. Ale co naprzykład przybędzie z
tego prostej
dziewczynie, że ona będzie wiedziała, co to jest ocean, albo
zatoka, albo
przylÄ…dek. No, co jej z tego?
Tylko siÄ™ w dumÄ™ wzbije i zacznie wszelkie powagi
odrzucać zawyrokował
młodszy ksiądz.
Tymczasem w drugim końcu pokoju ciotka Barbara miała z
Mikiem poufnÄ… rozmowÄ™. Do
mnie dolatywały czasem głośniej wyszeptane słowa
dywidenda, kupony, akcye...
Intrygowała mnie ta bankierska narada. Okazało się potem, że
ciotki zamierzały
kapitał swój ulokować w leśnym interesie Maurycego, który
obiecywał duże
procenty i naradzały się z Mikiem nad wycofaniem go z
banku. A jakie to
praktyczne głowy! śmiał się potem Mik. Radzą się niby,
a lepiej wiedzÄ…, co
robić od najwytrawniejszego finansisty. Rachują, obli-
czają. Niby to w medytacyach, zamodlone, wniebowzięte. A
kiedy chodzi o rubla,
oho!
Po herbacie rozmowa zeszła na temat książek i autorów.
Podejrzywałam, że trochę
to było na moją intencyę. Ojciec Tomasz wyjechał z ulubioną
filipikÄ… przeciw
«nowym prÄ…dom» i «zgubnym kierunkom» w mÅ‚odej
literaturze. Inni, którzy tej
młodej literatury nie znali i poznawać nie zamierzali, niemniej
jednak gorliwie
mu potakiwali. Wreszcie jedna z ciotek mnie wręcz spytała,
czy tÄ™ mojÄ…
odznaczoną sztukę zaliczyć trzeba do młodych?
Zaśmiałam się. O, zapewne! sama jestem młoda, więc i to,
co piszę, młode być
musi.
No, tak, kochana Hanno. Ale ja pytam o kierunek... o
dążność! Czy jest co
wspólnego między... tobą, a temi... nowymi?
Ojciec Tomasz obrócił głowę i patrzał na mnie badawczo.
Czułam, że w głosie moim dzwięczy nuta rozdrażnienia, gdy
odpowiedziałam:
Pisząc, nie staram się nikogo naśladować, ani młodych, ani
starych. Staram siÄ™
być sobą i szczerą, bo to nakazuje uczciwość autorska. Ale, że
żyję w tej a nie
w innej epoce, że jestem tej epoki wytworem, więc
przypuszczam, że przezemnie
przebijajÄ… także owe wÅ‚aÅ›nie «nowe prÄ…dy» i «zgubne
kierunki», o których mówi
ksiÄ…dz profesor.
Nastała cisza. Trwała ona dość długo. Aż ciotka Barbara
wyjąkała niezręcznie:
Ale przynajmniej... kochana Hanno... spodziewam się, że
w swych pismach nie zapominasz o moralności... o naszych
najświętszych
zasadach?...
Ach! nie wiem odparłam zniecierpliwiona. Ja na
moralności wogóle mało się
znam, a pisząc, nie myślę o niej wcale.
Nastała cisza jeszcze większa i jeszcze dłuższa. Przez
przyciemniony i duszny
salon przeleciała Zgroza i powiał Chłód.
Mik kręcił się niespokojnie na krześle. Stare panie chrząkały.
Mnie już przeszła złość. A uderzył mię komizm tej sytuacyi. I
myśl poleciała do
Wiktora. «Ach, gdybyÅ› ty tu byÅ‚, przyjacielu! TożbyÅ›my siÄ™
wyÅ›mieli!» I Å›miech
zbierał we mnie i zaczynał mię dusić.
Aż ksiądz profesor przerwał złowrogie milczenie i rzekł:
Jednemu się dziwię. Dlaczego taki autor, gdy ukończy
swoją pracę, powieść, czy
dramat, czy poemat, nie zaniesie tego po prostu do pierwszego
lepszego kapłana i
nie poprosi o przeczytanie, zanim odda do druku. Kapłan
wytknÄ…Å‚by mu wtedy
wszystkie usterki, których się może ów autor bezwiednie
dopuścił i możnaby je
poprawić w porę...
Nie! nie wytrzymałam! Potok śmiechu, co we mnie wzbierał,
przerwał wszelkie
zapory i nagle wybuchnął na zewnątrz. Nie mogłam! Zmiałam
się z całego serca.
Nic nie pomogły zgorszone spojrzenia ciotek i chrząkania pań,
i obrażona mina
księdza profesora. Zmiałam się.
Byłam, raz na zawsze, zgubiona w opinii.
Wprawdzie w parę lat potem, gdy się przekonano, iż pomimo
mojej niemoralności
nic złego nie robię, ciotki zwróciły się znów do mnie w
[ Pobierz całość w formacie PDF ]