[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nowsze informacje na temat braci.
- Od dawna?
- Od paru tygodni. To pewnie nic poważnego, ale czy wyobrażasz sobie na-
szego wytwornego braciszka z kobietą, która odbiera porody cieląt?
Annalise roześmiała się, potrząsając głową. Spytała o coś jeszcze, i rozmowa
o dzieciach się skończyła.
Lianne spędziła miły wieczór u siostry i wróciła do domu w dobrym humorze.
S
R
Gdyby ona i Tray byli normalnym małżeństwem, często spędzaliby wieczory, od-
wiedzając rodzinę i rozmawiając i żartując z przyjaciółmi.
Czy Tray ma wielu przyjaciół? Słyszała tylko o Jasonie. Może woli chodzić
do klubów, niż odwiedzać przyjaciół w domu? Nie wiadomo, czy miałby ochotę
spędzać wieczory w rodzinnym gronie...
Pod koniec następnego tygodnia Lianne zaczęła się poważnie niepokoić. Emi-
ly jednak uspokajała ją, mówiąc, że Tray dzwonił kilka razy i nic złego się nie dzie-
je.
Tylko że Emily nie musi sprawdzać w kalendarzyku, kiedy się kończy jej
płodny okres. Dni mijały nieubłaganie. W czwartek po lunchu wreszcie zadzwonił
Tray.
- Gdzie jesteś? - spytała.
- W biurze. Przyjdz.
Kiedy weszła do jego gabinetu, Tray miał zmęczoną, lecz uradowaną minę.
- Witaj - powiedziała.
- Tak się cieszę, że wróciłem. - Chwycił ją w ramiona i całował tak długo,
jakby nigdy nie chciał przestać.
O Boże! Tak bardzo za nim tęskniła.
- Jestem wykończony. Za dwie godziny mam spotkanie w Białym Domu -
oznajmił, wpatrując się w jej twarz - ale musiałem się z tobą zobaczyć. Jak z cza-
sem?
- Dokładnie w połowie - odparła, tracąc oddech.
- W takim razie nie marnujmy ani chwili - szepnął, obsypując pocałunkami jej
twarz i szyję.
Zrzucił marynarkę, rozpiął jej bluzkę, a ona rozpięła jego koszulę. Potem jed-
nym ruchem dłoni zrzucił wszystkie rzeczy z biurka na podłogę.
S
R
- To nie jest łóżko, ale nie szkodzi - rzucił cicho.
Lianne wstrzymała oddech. Tray oszalał. Ona też.
Ubrała się w ciągu sekundy, unikając wzroku Traya. Zachowali się jak sza-
leńcy! Co by było, gdyby Emily weszła do pokoju? Albo gdyby ktoś inny zapukał i
wsadził głowę, by sprawdzić, czy Tray jest u siebie? Na pewno wiele osób w biurze
wiedziało już, że wrócił.
Pochyliła się, szukając butów. Pod biurkiem leżała sterta dokumentów, które
spadły z blatu razem z długopisami, flamastrami i telefonem.
- O Boże! Musimy to szybko sprzątnąć!
Tray wzruszył ramionami, zawiązując krawat.
- Emily to zrobi.
Lianne się wyprostowała.
- O nie! Nikt nie może dowiedzieć się, co się stało. Emily nie ma prawa zoba-
czyć tego bałaganu.
Tray przyglądał się z rozbawieniem, jak Lianne gorączkowo zbiera papiery z
podłogi.
- Te dokumenty wypadły z teczki Sorensona - powiedział.
- To je schowaj - rozkazała, ustawiając telefon na biurku w odpowiednim
miejscu.
Tray był nieco speszony, ale z przyjemnością oglądał to przedstawienie.
Lianne jest gotowa posprzątać cały gabinet, o ile w porę jej nie powstrzyma. Za
każdym razem, gdy się schylała, spódniczka opinała się na jej pośladkach, a poń-
czochy na nogach połyskiwały, odbijając światło. Jej włosy były potargane, a na
ustach nie miała już ani śladu szminki.
Nie mógł oderwać od niej oczu. W Europie nie pozwalał sobie na to, żeby o
niej myśleć. Musiał skoncentrować się na pracy. Za niespełna godzinę musi spotkać
się z prezydentem. Przedtem powinien jeszcze pojechać do domu, umyć się i prze-
brać. Mimo to nie mógł ruszyć się z miejsca.
S
R
Wpatrywał się w Lianne, która mamrocząc coś pod nosem, gorączkowo zbie-
rała dokumenty z podłogi i wpychała je do przypadkowych teczek. Będzie miał du-
żo roboty, by potem to wszystko uporządkować. Cóż mógł poradzić na to, że tak
niespodziewanie jej zapragnął?
Jeszcze nigdy tak się nie zachował. Nie miał zwyczaju kochać się na biurku.
Na swoje usprawiedliwienie miał tylko to, że przez wyjazd do Europy stracili mnó-
stwo cennego czasu i teraz muszą to nadrobić. O ile znał Lianne, podczas jego nie-
obecności na pewno nie przeprowadziła się do niego. Czy trzeba zaczynać wszyst-
ko od początku?
- Gdzie mieszkasz? - zapytał, sznurując but.
- W domu. A gdzie miałabym mieszkać?
- U mnie.
Lianne milczała.
- Myślałem, że się wprowadzisz - dodał.
- Zastanawiałam się nad tym długo, ale nie podoba mi się ten pomysł. Wolę,
żeby było tak jak dotąd.
- Dom nad oceanem albo biurko? - spytał z przekąsem.
- Dom nad oceanem. Biurko to był wyskok. Czy pomyślałeś o tym, że ktoś
mógłby nas zobaczyć?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]