[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Co powiedziała policja?  zapytała Betty w pokoju
nauczycielskim.
 Nie sądzę, żeby mieli pojęcie, kto to zrobił. Wspomnienie tego,
co się wydarzyło, przyprawiało Luizę o mdłości.
 Trzeba być umysłowo chorym, żeby zrobić coś takiego.
RS
45
 A list, który przy niej znalazłaś, nakazywał ci opuścić
Księżycowe Wzgórze?  spytał Rob, zmarszczywszy czoło.
 Nie było o tym mowy wprost  odrzekła oschle Luiza.
 Nie dziwię się, że spózniłaś się do szkoły. Nie powinnaś była
wcale przychodzić. Radziłabym ci wrócić do domu. Nie możesz
jednak mieszkać tam sama. Postarasz się o inną gospodynię, prawda?
 Dam ogłoszenie w prasie ogólnokrajowej. Na^ pewno nie zgłosi
się żadna miejscowa kobieta, zwłaszcza, jeśli Doreen będzie
rozpowiadać, że na Księżycowym Wzgórzu straszy.
Panna Lyons, wicedyrektor szkoły, dotknęła jej ręki. Była trochę
starsza od Luizy. Wiele osób mówiło, że jest ona urodzoną
nauczycielką. Lubiła pracę z dziećmi, lecz w kontaktach z dorosłymi
cechowała ją rezerwa.
 Zarządziłam, żeby Betty zastąpiła panią dzisiejszego ranka na
dyżurze na boisku  rzekła bez uśmiechu.
 O, dziękuję!
Była wciąż jeszcze wytrącona z równowagi przez incydent na
Księżycowym Wzgórzu, nie aż tak jednak, aby nie zauważyć
wrogości w oczach drugiej kobiety. Gdy panna Lyons odeszła, Luiza
zapytała Betty:
 Czy... coś z nią nie w porządku?
Wróble na dachu ćwierkają, że zeszłego wieczora piłaś wino i jadłaś
obiad w towarzystwie Roba.  Betty uśmiechnęła się krzywo.
 Masz na myśli...? Panna Lyons...?
 Tak, mam na myśli pannę Lyons. Ma bzika na punkcie Roba. Ale
nie gryz się, niedługo jej przejdzie  pocieszyła ją po czym dodała:
 Słuchaj, może ty i Emma przyjechałybyście do mnie na kilka dni?
 Dzięki, Betty. Doceniam to, ale nikt nie wypędzi mnie z
Księżycowego Wzgórza. Jeśli wyjadę, zrobię to bez pomocy innych.
Na razie nie zamierzam zmieniać miejsca zamieszkania. Mam
dubeltówkę dziadka i użyję jej w razie potrzeby.
 O, mój Boże! Możesz zostać oskarżona o morderstwo.
RS
46
 Strzelać prosto w kolana. Tak mówi Brian.
 Wy dwoje powinniście być ostrożni z takimi rzeczami. Jak on się
czuje?
 Utrata owiec była dla niego bolesnym ciosem.  Luiza znowu
pobladła.  Dzięki Bogu, że Emma nie widziała głowy owcy. 
Zamknęła na moment oczy, po czym wyszeptała:  To był okropny
widok, Betty. Nie mogę!
 Nie powinnaś dziś prowadzić lekcji  rzekła cicho Betty.
 Wolałabym się czymś zająć.
W głębi duszy zastanawiała się, czy kiedykolwiek będzie na tyle
zajęta, aby zapomnieć o tym, co się wydarzyło. Zaraz jednak po
wejściu do klasy praca z dziećmi tak ją pochłonęła, że przestała
myśleć o tych wszystkich okropnościach.
Rozległ się wrzask. Wysoki chłopiec wymachiwał czymś
przypominającym węża, strasząc dziewczynki.
 Simon!  skarciła go Luiza.  Co ty wyprawiasz?
 On ciągle do mnie macha tym węgorzem, proszę pani 
narzekała dziewczynka.
 Czy on nie wygląda prawdziwie, proszę pani? Cały śliski i
obrzydliwy.
 One nie są obrzydliwe. Mój dziadek łapie węgorzyki wielką
siecią i wrzuca je do wanny. Są śliczne  zapiszczał Alan.
Luiza dyskutowała z dziećmi o węgorzach i opowiadała im o tym,
jak te ryby zaczynają swe życie w Morzu Sargassowym, gdy za jej
plecami ktoś szepnął:
 Czy mogę zamienić słowo z tą hałastrą, Luizo? To był Rob.
Odwrócił się do dzieci i przemówił głośniej:
 Czy wszyscy oprócz Alana jadą na wycieczkę do Wookey Hole?
Rozległ się chór głosów:
 Tak, proszę pana. Zobaczymy czarownicę?
 Kto wie? Być może ci, którzy skończyli swoje projekty.  Dało
się słyszeć szuranie nogami. Wszyscy zabrali się do pracy.
RS
47
 Co słychać?  Rob życzliwie spojrzał na Luizę.
 Zwietnie. Nie ma to jak praca nad projektem. Od razu zapomina
się o zmartwieniach.  Kiwnęła głową, uśmiechając się wesoło. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anielska.pev.pl