[ Pobierz całość w formacie PDF ]
koju albo wpodle domku i nie zjawiali się, aż zawezwani. Pani de Martigues
nie widziała nigdy Colomiers, zdziwiły ją wszystkie cudy, jakie tam ujrzała, a
zwÅ‚aszcza ten luby domek. SpÄ™dzaÅ‚y tam z paniÄ… de Clèves wszystkie wieczo-
ry. Swoboda, samotność, noc w najpiękniejszym ustroniu w świecie, wszyst-
ko to było przyczyną, że gawędy młodych kobiet trwały bez końca. Każda z
nich kryła w duszy miłość; mimo że nie dochodziło do zwierzeń, lubiły roz-
mawiać ze sobą. Pani de Martigues byłaby z żalem opuszczała Colomiers,
gdyby, odjeżdżając stamtąd, nie miała się udać w miejsce, gdzie był widam.
Odjechała spiesząc do Chambord, gdzie dwór znajdował się w tej chwili.
Koronacji dokonał w Beims kardynał lotaryński; resztę lata dwór miał
spędzić w zamku Chambord, który świeżo zbudowano. Królowa ucieszyła się
bardzo widząc panią de Martigues; nacieszywszy się nią do syta, spytała o
paniÄ… de Clèves i o to, co robi na wsi. Pan de Nemours i pan de Clèves byli w
84
tej chwili u królowej. Pani de Martigues, która opuściła Colomiers zachwyco-
na, opisała wszystkie piękności, opowiadając zwłaszcza o domku w lesie i o
upodobaniu pani de Clèves w tym, aby siÄ™ tam przechadzać samotnie do
póznej nocy.
Pan de Nemours, który znal na tyle to miejsce, aby sobie uprzytomnić
opowiadanie pani de Martigues, pomyślał, że nie byłoby może niepodobień-
stwem ujrzeć paniÄ… de Clèves, bÄ™dÄ…c widziany tylko przez niÄ…. ZadaÅ‚ pani de
Martigues kilka pytaÅ„, aby siÄ™ jeszcze upewnić, a pan de Clèves, który naÅ„
ciągle patrzał w czasie tej rozmowy, miał wrażenie, że wie, co jemu postało w
myśli. Pytania księcia utwierdziły go jeszcze w tym mniemaniu, tak iż nie
wątpił, że on będzie się starał ujrzeć jego żonę. Nie mylił się. Zamiar ten wbił
się tak silnie w duszę pana de Nemours, że, spędziwszy noc na rozmyślaniu
nad sposobami, zaraz rano udał się do króla, prosząc o pozwolenie jazdy do
Paryża pod jakimś zmyślonym pozorem.
Pan de Clèves nie miaÅ‚ wÄ…tpliwoÅ›ci co do celu tej podróży, ale postanowiÅ‚
wyświetlić postępowanie żony i nie pozostawać w okrutnej niepewności. Miał
ochotę wyjechać równocześnie z panem de Nemours i śledzić po kryjomu,
jaki skutek odniesie ta podróż; ale lękając się, aby jego wyjazd nie wydał się
niezwykły i aby pan de Nemours, uprzedzony o nim, nie zmienił planu, po-
stanowił zwierzyć się jednemu z dworzan, którego znał roztropność i oddanie.
OdkryÅ‚ mu swoje kÅ‚opoty; powiedziaÅ‚ o dotychczasowej cnocie pani de Clèves
i kazał mu ruszyć w trop pana de Nemours, śledzić go pilnie, przekonać się,
czy nie pojedzie do Colomiers i czy nie zakradnie siÄ™ w nocy do ogrodu.
Szlachcic ów, człowiek bardzo zręczny do takiego zlecenia, wywiązał się
zeń najściślej. Jechał za panem de Nemours aż do pewnej wioski o pół mili
od Colomiers, gdzie książę się zatrzymał; odgadł łatwo, że zamierza tam do-
czekać nocy. Nie uważał za właściwe stanąć tam również; minął wieś i udał
się w las, w miejsce, przez które, jego mniemaniem, pan de Nemours miał
przejeżdżać; nie omylił się ani na jotę. Ledwie zapadła noc, usłyszał kroki i
mimo ciemności poznał z łatwością pana de Nemours. Ujrzał, jak okrąża
ogród, jak gdyby nadsłuchując, czy nie usłyszy nikogo, i wybierając miejsce,
gdzie mógłby najłatwiej przejść. Palisada była bardzo wysoka, a za nią była
jeszcze jedna, aby nikt nie mógł wejść; tak że trudno było znalezć dostęp.
Pan de Nemours uporał się z tym wszakże; znalazłszy się w ogrodzie, łatwo
mógÅ‚ rozpoznać, gdzie jest pani de Clèves. UjrzaÅ‚ wiele Å›wiateÅ‚ w oknach, któ-
re wszystkie były otwarte; przemykając się wzdłuż palisady, zbliżył się do
domku z łatwym do pojęcia wzruszeniem i obawą. Przystanął za oszklonymi
drzwiami, aby zobaczyć, co robi pani de Clèves. UjrzaÅ‚, że jest sama: ale
zdała mu się tak cudownie piękna, że zaledwie zdołał opanować swoje unie-
sienie. Było ciepło, nie miała nic na głowie i ramionach prócz niedbale zwią-
zanych włosów. Siedziała na sofie; na stoliku tuż obok stało kilka koszyków
pełnych wstążek; wybrała z nich kilka, przy czym pan de Nemours zauważył,
że były tych samych kolorów, jakie on miał na turnieju. Ujrzał, że robiła z
nich kokardki do indyjskiej trzciny, bardzo rzadkiej, którą nosił czasami i
którą dał siostrze. Księżna wzięła ją pani de Mercoeur, nie zdradzając, że po-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]