X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

koju albo wpodle domku i nie zjawiali się, aż zawezwani. Pani de Martigues
nie widziała nigdy Colomiers, zdziwiły ją wszystkie cudy, jakie tam ujrzała, a
zwłaszcza ten luby domek. Spędzały tam z panią de Cl�ves wszystkie wieczo-
ry. Swoboda, samotność, noc w najpiękniejszym ustroniu w świecie, wszyst-
ko to było przyczyną, że gawędy młodych kobiet trwały bez końca. Każda z
nich kryła w duszy miłość; mimo że nie dochodziło do zwierzeń, lubiły roz-
mawiać ze sobą. Pani de Martigues byłaby z żalem opuszczała Colomiers,
gdyby, odjeżdżając stamtąd, nie miała się udać w miejsce, gdzie był widam.
Odjechała spiesząc do Chambord, gdzie dwór znajdował się w tej chwili.
Koronacji dokonał w Beims kardynał lotaryński; resztę lata dwór miał
spędzić w zamku Chambord, który świeżo zbudowano. Królowa ucieszyła się
bardzo widząc panią de Martigues; nacieszywszy się nią do syta, spytała o
panią de Cl�ves i o to, co robi na wsi. Pan de Nemours i pan de Cl�ves byli w
84
tej chwili u królowej. Pani de Martigues, która opuściła Colomiers zachwyco-
na, opisała wszystkie piękności, opowiadając zwłaszcza o domku w lesie i o
upodobaniu pani de Cl�ves w tym, aby się tam przechadzać samotnie do
póznej nocy.
Pan de Nemours, który znal na tyle to miejsce, aby sobie uprzytomnić
opowiadanie pani de Martigues, pomyślał, że nie byłoby może niepodobień-
stwem ujrzeć panią de Cl�ves, będąc widziany tylko przez nią. Zadał pani de
Martigues kilka pytań, aby się jeszcze upewnić, a pan de Cl�ves, który nań
ciągle patrzał w czasie tej rozmowy, miał wrażenie, że wie, co jemu postało w
myśli. Pytania księcia utwierdziły go jeszcze w tym mniemaniu, tak iż nie
wątpił, że on będzie się starał ujrzeć jego żonę. Nie mylił się. Zamiar ten wbił
się tak silnie w duszę pana de Nemours, że, spędziwszy noc na rozmyślaniu
nad sposobami, zaraz rano udał się do króla, prosząc o pozwolenie jazdy do
Paryża pod jakimś zmyślonym pozorem.
Pan de Cl�ves nie miał wątpliwości co do celu tej podróży, ale postanowił
wyświetlić postępowanie żony i nie pozostawać w okrutnej niepewności. Miał
ochotę wyjechać równocześnie z panem de Nemours i śledzić po kryjomu,
jaki skutek odniesie ta podróż; ale lękając się, aby jego wyjazd nie wydał się
niezwykły i aby pan de Nemours, uprzedzony o nim, nie zmienił planu, po-
stanowił zwierzyć się jednemu z dworzan, którego znał roztropność i oddanie.
Odkrył mu swoje kłopoty; powiedział o dotychczasowej cnocie pani de Cl�ves
i kazał mu ruszyć w trop pana de Nemours, śledzić go pilnie, przekonać się,
czy nie pojedzie do Colomiers i czy nie zakradnie się w nocy do ogrodu.
Szlachcic ów, człowiek bardzo zręczny do takiego zlecenia, wywiązał się
zeń najściślej. Jechał za panem de Nemours aż do pewnej wioski o pół mili
od Colomiers, gdzie książę się zatrzymał; odgadł łatwo, że zamierza tam do-
czekać nocy. Nie uważał za właściwe stanąć tam również; minął wieś i udał
się w las, w miejsce, przez które, jego mniemaniem, pan de Nemours miał
przejeżdżać; nie omylił się ani na jotę. Ledwie zapadła noc, usłyszał kroki i
mimo ciemności poznał z łatwością pana de Nemours. Ujrzał, jak okrąża
ogród, jak gdyby nadsłuchując, czy nie usłyszy nikogo, i wybierając miejsce,
gdzie mógłby najłatwiej przejść. Palisada była bardzo wysoka, a za nią była
jeszcze jedna, aby nikt nie mógł wejść; tak że trudno było znalezć dostęp.
Pan de Nemours uporał się z tym wszakże; znalazłszy się w ogrodzie, łatwo
mógł rozpoznać, gdzie jest pani de Cl�ves. Ujrzał wiele świateł w oknach, któ-
re wszystkie były otwarte; przemykając się wzdłuż palisady, zbliżył się do
domku z łatwym do pojęcia wzruszeniem i obawą. Przystanął za oszklonymi
drzwiami, aby zobaczyć, co robi pani de Cl�ves. Ujrzał, że jest sama: ale
zdała mu się tak cudownie piękna, że zaledwie zdołał opanować swoje unie-
sienie. Było ciepło, nie miała nic na głowie i ramionach prócz niedbale zwią-
zanych włosów. Siedziała na sofie; na stoliku tuż obok stało kilka koszyków
pełnych wstążek; wybrała z nich kilka, przy czym pan de Nemours zauważył,
że były tych samych kolorów, jakie on miał na turnieju. Ujrzał, że robiła z
nich kokardki do indyjskiej trzciny, bardzo rzadkiej, którą nosił czasami i
którą dał siostrze. Księżna wzięła ją pani de Mercoeur, nie zdradzając, że po- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anielska.pev.pl
  • Drogi uĹźytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.