[ Pobierz całość w formacie PDF ]
odpycha³a.
Nie odpar³ Phylomon. Ale po odparciu naszego ataku Ród
Klingi jest silny jak nigdy dot¹d. Dzicz zosta³a zdobyta; armie Huk-
mów s¹ w rozsypce. Czujê w powietrzu wiosnê. Przez najbli¿szy rok
ci z Hukmów, którzy prze¿yli, nie bêd¹ w stanie przep³yn¹æ morza,
¿eby napaSæ na Bashevgo. Poza tym przynios³em do miasta piêæ prze-
noSnych dzia³ek laserowych. To broñ potê¿niejsza od wszystkiego,
czym do tej pory dysponowa³ Ród Klingi. Jestem pewien, ¿e wpad³a
w ich rêce. Bêdziemy musieli skorzystaæ ze znikacza Favy, jeSli chce-
my odzyskaæ te dzia³ka.
Fava zgubi³a broszê znikacza powiedzia³a Darrissea.
Phylomon popatrzy³ na ni¹ zrezygnowany i zacz¹³ siê Smiaæ.
OczywiScie rzek³. OczywiScie. A co z tob¹, Chaa? Co wi-
dzia³eS w naszej przysz³oSci, kiedy uprawia³eS wêdrówkê ducha? Jest
jeszcze jakaS nadzieja?
Przysz³oSæ jest dla mnie niewiadom¹ odpar³ Chaa. Mo¿e
gdybym mia³ jeszcze kilka dni, by³oby inaczej. Ale zosta³ nam jesz-
265
cze Tull. Nie wiem, dlaczego bestia zaaprobowa³a go. Nie widzê, co
ma w sercu. Teraz musimy postanowiæ, czy pozwolimy mu ¿yæ. W³o-
¿y³em mu w ranê symbionta.
Obawia³em siê, ¿e tak zrobisz westchn¹³ Phylomon.
Potrzebowa³ tego. Nie s¹dzê, ¿eby bez tego wróci³ do zdrowia.
Niemniej, jeSli jest wojownikiem talentu powiedzia³ Phylo-
mon tak, jak to przewidzia³eS, i jeSli obali panów Craala i Bashe-
vgo, mo¿e zasi¹Sæ na tronie i w³adaæ jako tyran przez nastêpne dzie-
siêæ tysiêcy lat. Jak tylko symbiont dojrzeje i pokryje jego cia³o, sta-
nie siê niemal niepokonany. Mo¿e powinniSmy raczej zabiæ go teraz,
we Snie?
Mo¿e pope³ni³em b³¹d zgodzi³ siê Chaa ale teraz on jest
nasz¹ jedyn¹ nadziej¹.
Phylomon wzi¹³ lekko Darrisseê za rêkê. Wygl¹da³o to na spon-
taniczny akt wyra¿aj¹cy uczucie. Darrissea zdziwi³a siê. Zacisnê³a
d³oñ.
To tak¿e mój Swiat powiedzia³a.
Co? zapyta³ Phylomon, jakby zdziwiony, ¿e dziewczyna
oSmiela siê zabieraæ g³os.
To tak¿e mój Swiat! powiedzia³a g³oSniej, nagle zagniewa-
na. I nale¿y on w równym stopniu do Tulla, Favy, Panów Niewol-
ników, jak do was. Kto da³ wam prawo, ¿eby traktowaæ nas jak dzie-
ci? Kto da³ wam prawo, by decydowaæ za nas? Nie jesteScie nawet
w stanie podj¹æ prostej decyzji. Potraficie tylko gadaæ.
JesteSmy starsi od ciebie rzek³ Chaa. Znamy siê na tym
lepiej.
Phylomon uniós³ bezw³os¹ brew i spojrza³ na Darrisseê z ukosa.
Masz racjê powiedzia³. To tak¿e twój Swiat. Zadecyduj za
nas. Powiedz, jaki by³by twój nastêpny krok?
Darrissea siedzia³a, patrz¹c na niego. Ku jej zaskoczeniu Phylo-
mon powiedzia³ to zupe³nie serio. Chaa patrzy³ na ni¹ cierpliwie,
oczekuj¹c jej poleceñ. Nagle zrozumia³a, jak oni obaj musieli siê
czuæ. Dok¹dkolwiek by poszli, wszyscy pytali ich o radê, chcieli, by
rozwi¹zywali za nich problemy, jakby ci dwaj znali wszystkie odpo-
wiedzi. A teraz przyznawali, ¿e nie wiedz¹, co robiæ. Obaj bali siê
Tulla. Darrissea chcia³aby móc wySmiaæ ich obawy, ale widzia³a Tulla
walcz¹cego na arenie. On nie tylko zabija³ przeciwników. On rozko-
szowa³ siê ich Smierci¹. Przypomnia³a sobie jego ostatni¹ walkê, kiedy
rzuci³ cia³o konaj¹cego wroga na widowniê, ku uciesze t³umu ryce-
rzy Klingi, a potem obci¹³ sobie ucho. Co Tull chcia³ im powiedzieæ?
266
Czy by³ jednym z nich? A jeSli jest wojownikiem talentu, jeSli obali
rz¹dy Bashevgo, to sk¹d pewnoSæ, ¿e nie stanie siê po prostu kolej-
nym w³adc¹, Panem Niewolników? Wyobrazi³a sobie, jak przez naj-
bli¿sze tysi¹c lat jej potomkowie bêd¹ s³u¿yæ nowemu panu B³ê-
kitnemu Lordowi.
Na dole skrzypnê³a deska w pod³odze. Chaa i Phylomon unieSli
gwa³townie g³owy, nas³uchiwali. Darrissea us³ysza³a nastêpne skrzyp-
niêcie, odg³os cichych kroków. KtoS skrada³ siê w kierunku drzwi.
Ród Klingi? zapyta³ bezg³oSnie Phylomon. Chaa wzruszy³
ramionami. Kroki zbli¿y³y siê. KtoS stan¹³ po drugiej stronie drzwi,
wêszy³ jak pies ³api¹cy trop.
Chaa wyci¹gn¹³ sztylet, a Phylomon podniós³ k³odê le¿¹c¹ przy
ognisku i schwyci³ j¹ jak maczugê. Darrissea po cichutku podesz³a
do drzwi i niespodziewanie je otworzy³a.
Na zewn¹trz sta³ nieznajomy m³odzieniec w wieku dwudziestu
kilku lat. By³ przystojny, mia³ piêkn¹ skórê i rozbrajaj¹cy uSmiech.
Wydawa³ siê zaskoczony. Darrissea popatrzy³a na niego i od razu
rozpozna³a, z czym ma do czynienia. Dziwny, s³odki zapach wype³-
ni³ pomieszczenie.
Ja... przepraszam powiedzia³ m³ody cz³owiek. Nie chcia-
³em was budziæ. Jestem nowy w tym mieScie. Szuka³em tylko jakie-
goS miejsca na nocleg.
Dziwne stworzenie mruknê³a Darrissea, patrz¹c z ukosa na
Phylomona. Skóra Gwiezdnego ¯eglarza nabra³a g³êbokiego odcie-
nia. By³ to znak, ¿e Phylomon przygotowuje siê do ataku. Wymieni³
spojrzenia z Chaa.
WpuSæ go powiedzia³ Phylomon g³osem, który zmrozi³ Dar-
risseê. Mo¿e usi¹Sæ obok mnie. Mamy du¿o miejsca dla niego. Mo¿e
siê przespaæ przy ognisku. Mo¿e opowie nam o swoich stronach oj-
czystych, o odleg³ych krainach, z których przyby³ do naszego miasta.
Darrissea zrozumia³a. Kiedy tu siedzieli i spierali siê, czy po-
zwoliæ ¿yæ Tullowi, kreatory nie ustawa³y w knowaniach. Phylomon
chcia³ przes³uchaæ nas³anego potwora.
Wampir sta³ w drzwiach i s³odko siê uSmiecha³. By³ zbyt naiw-
ny, by zrozumieæ groxbê zawart¹ w tonie Phylomona.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]